/ Michał /
Kolejny
rok spędzony w Polsce minął mi, jak pstryknięcie palcem. Nie wiem nawet, kiedy.
W tym czasie razem z Jastrzębskim Węglem zdobyłem brązowy i złoty medal
Mistrzostw Polski. To złoto jest dla mnie szczególne, bo pierwsze w
długoletniej karierze. Myślę też, że ostatnie. Po długich rozmowach z Hanią
decyduję się na rozwiązanie kontraktu i wyjazd do Włoch. Bardzo prawdopodobnym
jest, że zagram jeszcze sezon, może dwa. Będzie to jednak wszystko, co osiągnę
jako zawodowy siatkarz.
-
Prezes u siebie? – pytam, wchodząc na recepcję.
- Tak
- odpowiada jedna z sekretarek – możesz
wejść.
Dopiero
teraz odczuwam lekkie zdenerwowanie. I chociaż decyzja została już podjęta,
czuję jakąś dziwną obawę – chyba przed reakcjami, z jakimi za moment się
spotkam. Biorę więc głęboki wdech, po czym naciskam klamkę. Teraz nie ma już
odwrotu.
- Co cię sprowadza? – przełożony
patrzy na mnie zaskoczony.
- Prośba – uważam, że nie ma sensu
przedłużać.
- Słucham – prezes patrzy na mnie z
wyczekiwaniem.
Ponownie
biorę głęboki wdech, zyskując kilka sekund na zebranie myśli.
- Chciałbym rozwiązać kontrakt – w
końcu wyrzucam z siebie.
- Jesteś pewien? – rozmówca chyba
nie do końca wierzy w to, co przed chwilą usłyszał.
- Tak – potwierdzam zdecydowanie.
W
chwilę później szef klubu podaje mi odpowiednie dokumenty. Złożenie podpisów
trwa zaledwie kilka sekund. Później podajemy sobie dłonie, a prezes życzy mi
jeszcze powodzenia. No, cóż… Jastrzębski Węgiel to nie do końca zamknięty
rozdział. Może jeszcze kiedyś tu wrócę, ale czas pokaże.
***
/
Hania /
Kilkanaście miesięcy temu
przyjechałam do Jastrzębia wystraszona i pełna obaw o to, jak sobie poradzę w
nowej rzeczywistości. Trudno ukryć, że było mi cholernie ciężko, ale dzięki
ludziom, których tu poznałam – zwłaszcza dzięki Michałowi wszystko jakoś się
ułożyło. No właśnie, Michał… Rano wspomniał, że po treningu ma coś do
załatwienia. Z tego, co wiem, drużyna skończyła zajęcia jakąś godzinę temu, a
jego nadal nie ma. Próbuję więc dodzwonić się do męża, ale wszystkie moje próby
kończą się fiaskiem, bo jego telefon jest poza zasięgiem. Czyżby ta pilna
sprawa zajęła mu aż tyle czasu?
Aż w końcu w pokoju dzieci słychać
szczęk klucza przekręcanego w zamku i szelest otwieranych drzwi. Daję mu znać,
gdzie jestem, a sama kończę pakowanie walizki naszych maluszków. Dokładam
ostatnie ubranka, po czym pozwalam Michałowi zasunąć zamki sporej torby.
- Wszystko spakowałaś, kochanie? –
pyta z nieudawaną troską.
- Myślę, że tak – uśmiecham się – a
jakbym czegoś zapomniała, to Jagoda wyśle paczką – dodaję.
Skoro tak, to na nas już pora –
atakujący całuje mnie w czoło – pomogę ci ubrać dzieci.
Wyjmuję
więc Michasię z łóżeczka, po czym zakładam jej cieniutką kurteczkę i równie
cienką czapkę. Wiosna jest co prawda w pełni, ale nie chcemy, żeby zatrzymała
nas w Polsce choroba któregoś z maluszków. Już w chwilę później Michał kończy
ubieranie Arka i bierze chłopca na ręce. Z kolei ja wkładam naszą córeczkę do
fotelika, a przy okazji biorę torbę z bagażem podręcznym.
- Gotowa? – Michał pyta chyba tylko
dla formalności.
Potwierdzam
skinieniem głowy i rzucam ostatnie spojrzenie na pokój naszych maluszków. Żal
opuszczać to miasto, w którym spotkało mnie tyle dobrego. Mam jednak nadzieję,
że w nowym miejscu wydarzy się tyle samo, a nawet jeszcze więcej pozytywnych
rzeczy. Mam też nadzieję, że kiedyś tutaj wrócimy. Przynajmniej w odwiedziny.
***
/
Kubi /
W ciągu sezonu nie ma na to czasu,
więc krótko po jego zakończeniu wpadam do szatni, żeby posprzątać swoją szafkę.
Po drodze spotykam trenera i muszę przyznać, że jestem zaskoczony jego
widokiem. Mimo to zamieniamy z sobą kilka zdań.
- Mam dla ciebie propozycję nie do
odrzucenia – mówi w końcu Bernardi.
- Jaką? – trudno mi ukryć
zaskoczenie.
- Zostaniesz kapitanem – trener
odpowiada po dłuższej przerwie – oczywiście, jeśli chłopaki nie będą mieć nic
przeciwko.
W
ten właśnie sposób dowiaduję się, że Michał poprosił o rozwiązanie kontraktu i
razem z rodziną zamierza wyjechać do Włoch. Szczerze mówiąc, jestem trochę zły,
że nam nie powiedzieli. Wygląda jednak na to, że od ślubu byli zbyt zajęci
sobą, żeby znaleźć czas jeszcze dla nas.
- Jasne, nie ma problemu – odpieram
po chwili namysłu.
Już
w chwilę później trener żegna się ze mną i żwawym krokiem rusza w kierunku biurowej
części obiektu. Mogę się tylko domyślać, że idzie na spotkanie z prezesem, na
którym będą ustalać szczegóły dotyczące kolejnego sezonu. Swoją drogą jestem
ciekaw, jak to wszystko będzie wyglądało za kilka miesięcy. Misiek odchodzi, a
ja podejrzewam, że włodarze podziękują nieobliczalnemu Martino. Nareszcie, bo
od samego początku gość działa mi na nerwy.
Kiedy wchodzę do szatni, czuję się
dziwnie. Pomieszczenie, które zawsze tętni życiem, teraz jest ciche i puste.
Panuje tu nawet porządek. Tylko moja szafka jeszcze nie jest posprzątana.
Trudno ukryć, że buty i koszulki nie mieszczą się na swoich miejscach. Zaledwie
kilka minut zajmuje mi spakowanie wszystkiego do dużej torby i przeniesienie do
samochodu. Z uśmiechem stwierdzam, że za kilka miesięcy ten bałagan wróci tak
szybko, jak przed chwilą zniknął.
***
/
Jagoda /
Utrata miejsca w wyjściowej szóstce
przelewa u mnie czarę goryczy. Dlatego od kilku dni intensywnie zastanawiam się
nad tym, co zrobić. Po długich przemyśleniach i rozmowach z Agatą decyduję się
nie tylko na odejście z bielskiego klubu, ale na chwilowe zawieszenie sportowej
kariery. Od dawna marzę o dziecku i uważam, że to dla mnie najlepszy moment na
powiększenie rodziny. Siedzę więc w kuchni przy stole. Przede mną leży czysta
kartka, a w dłoni trzymam długopis. Przez pierwszych kilka minut mam w głowie
pustkę, ale z czasem słowa same zaczynają przelewać się na papier. Gdy kończę
pisać swoje wypowiedzenie, a raczej prośbę o zakończenie współpracy, słyszę
brzęk kluczy tuż za drzwiami. Pospiesznie chowam kartkę i długopis w swojej
torebce, a już w chwilę później czule witam Michała.
- Jesteś jakaś nieswoja –
przyjmującemu nie umknie żaden szczegół – coś się stało?
- Wszystko w porządku – próbuję się
wykręcić.
- Przecież widzę.
- Przed tobą nic się nie ukryje –
wzdycham ciężko – zdecydowałam, że odejdę z Bielska.
W
pierwszej chwili Michał jest zaskoczony. Z kolei ja dostrzegam, że nie jest to
pierwsza „nowinka”, która dziś na niego spadła. Siatkarz potrzebuje zatem kilku
minut, żeby chociaż trochę wszystko sobie ułożyć.
- Jesteś tego pewna? – pyta, a w
jego głosie słychać zwątpienie.
- Tak – odpieram bez wahania.
Kiedy
stawiam przed nami kubki z gorącą kawą, tłumaczę ukochanemu powody swojej
decyzji. Nie przerywa, ale słucha. Na koniec przypominam jeszcze o swoim
największym marzeniu. Jestem pewna, że teraz jest najlepszy czas na zajście w
ciążę.
- Mówisz i masz – Kubiak uśmiecha
się szeroko.
W
chwilę później Michał składa na moich ustach pocałunek. Bez ostrzeżenia bierze
mnie na ręce i po krętych schodkach niesie do sypialni. Jest tak zaangażowany,
jak jeszcze nigdy wcześniej. Wiem, że on też tego chce i w ten sposób sprawia,
że jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie.
KONIEC.