/
Michał /
Te kilka minut spędzonych w
samochodzie podczas drogi powrotnej dłuży się w nieskończoność. Aż w końcu
parkuję przed blokiem i gaszę silnik służbowego samochodu. Uff! Jestem
szczęśliwy, że ten dzień już się kończy, bo gorzej już być nie może. A jednak…
kiedy docieramy na nasze piętro, okazuje się, że klucze zostały w kieszeni
bluzy w szatni. Szlag by to wszystko już trafił! Patrzę na Hanię błagalnym
wzrokiem. Ona kręci tylko głową z politowaniem. W końcu jednak sięga do
torebki, by wyjąć z bocznej kieszeni niewielki breloczek i wpuścić nas do
mieszkania. Od razu zrzucam z siebie kurtkę, sięgając jeszcze do kieszeni.
Wyjmuję z niej telefon należący do ukochanej.
- To
chyba twoje – mówię, oddając jej aparat.
-
Skąd to masz? – Hania patrzy na mnie, unosząc brwi.
-
Zgubiłaś, jak wybiegałaś z konferencyjnej – odpowiadam krótko.
Moja narzeczona nie jest z tego zadowolona, ale ja już
staram się tym nie przejmować. Zamiast tego, namiętnie wpijam się w jej usta,
by dokończyć to, co zacząłem jeszcze w jej gabinecie. Tym razem Hania nie
protestuje i pozwala, żebym zaniósł ją do naszej sypialni. W drodze na piętro
jak szaleni zrzucamy z siebie ubrania, aż w końcu Hania staje przy łóżku w koronkowym
komplecie. Ten również po chwili ląduje na podłodze, a my wyruszamy na szczyt,
kompletnie nie interesując się tym, co dzieje się wokół.
***
/
Hania /
Dzień naszego ślubu zbliża się
wielkimi krokami, więc najwyższa pora na wybór sukienki. Bardzo chciałabym,
żeby była wyjątkowa, chociaż niekoniecznie biała. Pod pretekstem dłuższej
wizyty w supermarkecie zostawiam Michała z dziećmi, a sama proszę Jagodę o
pomoc w wyborze. Towarzyszy nam również jej przyjaciółka – Agata, która podobno
ma świetny gust. Ja właściwie nie mam nic przeciwko. No chyba, że któraś z nich
będzie wyjątkowo marudzić.
- Gotowa? – słyszę w słuchawce,
kiedy tylko odbieram telefon.
- Tak, już idę – odpowiadam
natychmiast – widzimy się przy samochodzie.
Nie
czekając na odpowiedź, rozłączam się i zabieram swoją torebkę. Przelotnie
całuję Michała w policzek, prosząc, żeby natychmiast dzwonił, gdyby coś się
działo. Mam jednak cichą nadzieję, że wszystko będzie w porządku, a zakupy
okażą się wyjątkowo udane. Z tą właśnie myślą witam obydwie siatkarki i już w
chwilę później wyruszamy do jednego z największych salonów sukien ślubnych w
okolicy.
***
Nie
spodziewałam się, że wybór będzie tak ogromny. Przez kilka, a nawet kilkanaście
pierwszych minut przechadzam się między wieszakami, nie mogąc wyjść ze
zdumienia. Aż w końcu pojawia się przy nas sympatyczna ekspedientka, oferując
tym samym pomoc. Zanim się oglądam, a już w przymierzalni wisi kilka pięknych
sukienek, zaczynając od białej, a na kolorze kości słoniowej kończąc. Bez
dyskusji wkładam wszystkie, a Jagoda z przyjaciółką raz po raz kręcą przecząco
głowami.
- Ta
jest świetna! – mówi Agata, gdy prezentuję się w kremowej sukience z krótkim
rękawkiem.
-
Potwierdzam – Jagoda z kolei wybucha śmiechem – Michałowi szczęka opadnie, jak
cię zobaczy.
Nieśmiało przeglądam się w lustrze i muszę przyznać im
rację. Zupełnie nie widzę siebie pod stertą falbanek, czy innych dekoracji.
Prosty krój powoduje, że wyglądam na szczuplejszą i, rzeczywiście, tak się
czuję. Nie ma więc potrzeby, żebym zastanawiała się dłużej.
-
Jestem zdecydowana – mówię do ekspedientki, która przez cały czas nam
towarzyszy.
-
Świetny wybór – uśmiecha się, biorąc ode mnie sukienkę w celu jej zapakowania.
Jeszcze tylko wybór dodatków, uregulowanie płatności i
właściwie w drogę. Zakupy nie mogą się jednak udać bez pogaduszek przy kawie.
Korzystając z okazji idziemy do pobliskiej kafejki, gdzie spędzamy kolejne dwie
godziny. Michał pewnie już się martwi, ale jeśli chce, żeby jego rodzinie
opadła szczęka w dniu ślubu, zdecydowanie nie powinien narzekać.
***
/
Kubi /
Wolne
od treningów to w ostatnim czasie rzadkość, tak u mnie, jak u Jagody. Lada
moment czekają nas najważniejsze mecze w sezonie, więc trenerzy mają już
kompletnego bzika na punkcie treningów czysto siatkarskich, a przede wszystkim
przygotowania fizycznego. Dzisiaj jest jednak ten dzień, kiedy kompletnie nie
myślę o pracy. Zamiast tego robię kanapki i parzę naszą ulubioną kawę, której
zapach skutecznie przyciąga dziewczynę do kuchni.
- Już wstałeś? – przyjmująca nie
kryje swojego zdziwienia.
- A co w tym dziwnego? – uśmiecham
się – siadaj, śniadanie gotowe.
Dziewczyna
odwzajemnia uśmiech, po czym zajmuje miejsce naprzeciwko. W milczeniu
konsumujemy nasz posiłek, a kiedy udaje nam się posprzątać, przyjmująca zaczyna
namawiać mnie na wspólne zakupy. Szczerze powiedziawszy, kompletnie nie mam na
to ochoty i wolałbym obejrzeć film albo, jeszcze lepiej, pograć w gry na
konsoli. Jagoda podsuwa pomysł wspólnego wyjścia do ulubionej knajpki, kiedy
odzywa się jej telefon. Nie jest zadowolona, widząc kto dzwoni.
- Oczywiście, że będę – mówi po
nawiązaniu połączenia.
- …
- Tak, najpóźniej za godzinę będę na
miejscu.
W
chwilę później Jagoda kończy rozmowę i uśmiecha się do mnie przepraszająco. Nie
musi nic mówić, żebym domyślił się, że to telefon od trenera. Nim się oglądam,
dziewczyna idzie spakować swoją torbę, do której ze złością upycha wszystkie
rzeczy. Mija zaledwie kilka sekund, gdy słyszę trzask zamykanych drzwi. Właśnie
spędziliśmy rewelacyjne popołudnie – przelatuje mi jeszcze przez głowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz