Rozdział 9



Jagoda /


            Właśnie przekraczam próg bielskiej hali. Za chwilę zacznie się kolejny trening, na który nie miałam ochoty iść. Jednak groziło mi wiadro zimnej wody i zmoczenie materaca, a tego akurat nie chciałam. Co tu dużo mówić? Michał, jak się uprze, to potrafi być stanowczy i nie ma dla niego znaczenia to, że mi się po prostu nie chce. Czasem zdarza się nawet tak, iż ma ochotę wsadzić mnie do samochodu siłą i odtransportować na halę. Tego też chciałam uniknąć. Dlatego wstałam z łóżka z nie małym oporem i wrzuciłam do torby wszystkie potrzebne mi rzeczy. Myślałam, że nie zdążę. Jednakże świadomość spóźnienia się na trening działa na mnie mobilizująco. Mam roczny kontrakt, który mogą ze mną rozwiązać, kiedy tylko im się spodoba, więc wolę nie podpadać. Porzucając myśli o dzisiejszej pobudce, wchodzę do szatni. W pomieszczeniu są już wszystkie zawodniczki. Przebrane i gotowe do treningu. Gdy wchodzę, czuję na sobie wszystkie spojrzenia. Żadna jednak nie odważa się na docinki. Dopiero po chwili zauważam ich przyjazne uśmiechy i jakieś słowa kierowane w moją stronę. Nie mam pojęcia, dlaczego wkładanie stroju tak mnie pochłonęło, nic specjalnego, a jednak.
            - Jak się czujesz w klubie? – Nagle słyszę głos należący do Karoliny Ciaszkiewicz.
            - W klubie całkiem ok – odpowiadam – mogę najwyżej ponarzekać na współlokatora.
            - Aż taki wredny? – Dopytuje się Agata Sawicka.
            - Wredny może nie – trochę się rumienię – ale aż nazbyt wielbi porządek.
            - Skądś to znam – dopowiada Gabi.
Szczerze powiedziawszy spodziewałam się dużo gorszego stosunku bielskich siatkarek do mojej osoby. Jednak nie mam czego się bać. To całkiem zwyczajne dziewczyny, które potrzebowały czasu, aby przywyknąć do sytuacji. Bo jednak nie codziennie do klubu przychodzi taka niepozorna szara myszka z okolic Wrocławia. Stamtąd też miałam propozycję. Jakkolwiek nie uśmiechało mi się mieszkanie w domu. Nie, żebym żywiła negatywne uczucia w stosunku do rodziny, ale wtedy mama miałaby pretekst, by robić naloty na moje mieszkanko, które w takim przypadku planowałam sobie wynająć. Chyba wolę znosić niektóre humory Michała, niż być zależną od mamy. Mam swoje lata i nie chcę, by dyktowała mi, co mam robić.




***


         Trening mija w zadziwiająco przyjemnej atmosferze. Wszystkie zawodniczki są bardzo miłe i z chęcią pomagają mi poznać taktykę. Tutaj muszę poświęcić na to trochę czasu, gdyż wiele elementów jest dosyć zawiłych. To nie jest wyjście na zagrywkę, umiejętne przyjęcie, a czasem atak z szóstej strefy. Tu trzeba jeszcze umiejętnie ocenić grę przeciwnika i stawiać blok przy każdej okazji. Blokować potrafię. Jednak mam spory kłopot w ocenie gry innych. W tak prestiżowej lidze spędzę dopiero pierwszy rok, więc czeka mnie wiele pracy. Jednak mam na kogo liczyć. Wszystkie dziewczyny życzliwie oferują pomoc i tłumaczą to, co ma na myśli nasz trener. Zupełnie się tego nie spodziewałam, gdyż na początku panowała między nami bardzo gęsta atmosfera. Na kilku treningach wstecz odnosiłam wrażenie, że wiele zawodniczek jest zawistnych i szukają okazji, by obgadywać nową. Nic bardziej mylnego. Bardzo szybko ujawniam swoją wariacką osobowość, przez co zyskuję dużego plusa.
            - Może wybierzesz się z nami na wieczór filmowy do mojego chłopaka? – środkowa wyrywa mnie z lekkiego letargu.
            - Żartujesz? – pytam zmieszana.
            - Ej, mała – słyszę głos Agaty – nie najeżaj się.
            - Ok. – trochę się rumienię – tylko po prostu się nie spodziewałam.
            - Wiesz – libero poklepuje mnie po ramieniu – jesteś całkiem w porządku, tylko trochę skryta, pewnie dlatego część starała się pognębić nową.
            - Widziałam właśnie – mówię z lekkim żalem.
            - Ale nie przejmuj się – do rozmowy włącza się Gabrysia – one tak już mają.
            - Jasne – na mojej twarzy pojawia się nikły uśmiech – a co do wieczoru, to pewnie, że będę.
            - Mieszkasz z Łaską? – pyta jeszcze środkowa, a ja potwierdzam ruchem głowy. – To wiemy, gdzie cię szukać.
Posyłam im kolejny uśmiech, tym razem bardziej śmiały. Czuję też, jak wszystkie obawy w stosunku do gry tutaj znikają. Tak, z początku zupełnie nie miałam ochoty na nawiązywanie znajomości, nie z nimi. Jednak pierwsze wrażenie okazało się mylne. Nie powinnam skreślać ich od razu, ale tak już mam, że wolę się najeżyć, niż sparzyć.



***


 / Hania /


            Moje samopoczucie jest zupełnie inne, odkąd wraz z synkiem opuściłam szpital. Cieszę się każdym dniem, a właściwie każdą chwilą, którą poświęcam na opiekę nad małym. Z ogromną przyjemnością zmieniam mu ubranka, jestem jeszcze szczęśliwsza, gdy podczas zabawy Arek wesoło gaworzy. Nie ma nic piękniejszego, niż śmiech dziecka. To zdecydowanie najpiękniejsza muzyka, jakiej właśnie mam okazję posłuchać. Arek leży w swojej kołysce z maskotką od Michała i radośnie macha maleńkimi rączkami. Ja tymczasem staram się posprzątać, jednakże przerywa mi dzwonek do drzwi. Nie odkładając miotły, idę otworzyć. Na mojej twarzy maluje się nie małe zdziwienie, gdy widzę w progu Michała. Rumieniec oblewa moje policzki. Dopiero po krótkiej chwili wyrywam się z odrętwienia i przesuwam się, by zrobić mu miejsce. Uśmiechnięty przelotem dotyka mojej dłoni, a mnie przechodzi przyjemny dreszcz. Uświadamiam sobie, jak bardzo brakowało mi tego anioła. Na samą myśl o tym, jak się mną opiekował, moje usta rozciągają się w szerokim uśmiechu. Michał jednak nic nie zauważa, gdyż znajduje się za moimi plecami, podczas, gdy prowadzę go do kuchni. Przez chwilę panuje przyjemne milczenie, które po upływie kilku minut przerywa atakujący.
            - Próbuję zrobić obiad, ale skończyła mi się sól – mówi z zakłopotaniem – mogłabyś mi chociaż trochę pożyczyć?
            - Pewnie, że bym mogła – odpowiadam niemal natychmiast.
            - Jesteś wielka! – niemal wykrzykuje mój towarzysz.
            - Oj tam… - na moją twarz ponownie wychodzi rumieniec – Tyle już dla nas zrobiłeś…
            - Nie mógłbym przejść obojętnie obok twojego nieszczęścia – mówi, wstając od stołu.
            - Przecież masz swoje życie, treningi… a ja nie potrzebnie zajmuję ci czas.
            - Znowu opowiadasz głupoty – odpiera karcącym tonem.
Nagle czuję, jak jego silne ramiona oplatają mnie, a uścisk zamyka się na moich plecach. Po raz pierwszy od kilku dni chowam twarz w jego klatce piersiowej i czuję się bezpiecznie. Niesamowicie bezpiecznie. Mam ochotę trwać tak jeszcze bardzo długo. Tymczasem Michał chwyta mnie delikatnie za podbródek, zmuszając tym samym, abym spojrzała w jego piwne tęczówki. Emanuje z nich jakaś dziwna, niesamowita energia. Zupełnie zapominam, iż mam poczęstować siatkarza kawą. Mój synek także wyczuwa chyba, iż to najlepszy moment na sen, gdyż nie słyszę żadnego alarmu w postaci płaczu. Świat zatrzymuje się tak nagle. Jestem tylko ja i Michał. Całkiem niepostrzeżenie wspinam się na palce, po czym składam na jego ustach pełen namiętności pocałunek. W pierwszej chwili jest zaskoczony. Lecz zanim zdążę się oderwać, nasze języki łączy już ognisty taniec.


---------------------------------------
Najmocniej przepraszam, za spóźnienie, jednak pewne niedokończe sprawy nie pozwoliły mi dodać w terminie. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Pozdrawiam i do następnego.
Pytania.

1 komentarz: