Rozdział 22


/ Hania /


          W progu staje blada jak ściana siostrzenica Michała. Obydwoje jesteśmy zdziwieni, jednak nie pozwalamy tego po sobie poznać. Atakujący doprowadza małego i siebie do porządku, a ja zapraszam dziewczynę do salonu, po czym kieruję swoje kroki do kuchni, aby przygotować dla niej gorącą herbatę. Co prawda wiosna zbliża się wielkimi krokami, lecz na zewnątrz jest jeszcze dosyć zimno. Dlatego, idąc tutaj, młoda siatkarka musiała nieźle zmarznąć. Nie mija nawet pięć minut, gdy ponownie zjawiam się w pokoju. Podaję jej kubek z parującym napojem, a sama zajmuję miejsce obok Michała, biorąc od niego synka.
          - Miałaś wyjść dopiero za parę dni – siatkarz zaczyna rozmowę oschłym tonem.
          - Ale uznali, że wszystko w porządku – odpowiada ironicznie – i mogłam wyjść.
          - A to dziwne – Michał nadal nie dowierza – na pewno nic ci nie jest?
          - Oprócz tego, że straciłam swoje dziecko, to nic! – krzyczy, a po jej policzkach płyną łzy.
To, co wykrzyczała przed momentem Jagoda, jest niemałym zaskoczeniem, zwłaszcza dla Michała. Atakujący traci grunt pod nogami. Wyraźnie nie wie, co odpowiedzieć, dlatego też między nami zapada nieprzyjemna cisza. Ja sama też nie wiem, jak zareagować. Nie wiem, czy mówić coś, czy lepiej milczeć. Dopiero po paru minutach chłopak wstaje i zaczyna nerwowo krążyć po pokoju. Dłuższą chwilę zajmuje mu zebranie myśli, przetrawienie tego wszystkiego.
          - Kto był ojcem? – zadaje dziewczynie pytanie, a jego ton jest coraz bardziej oschły.
Odpowiada mu tylko głucha cisza. Czuję, że atmosfera w salonie z każdą chwilą jest coraz bardziej gęsta; można ją już kroić nożem. Nie mówię już o roli małego w tym wszystkim. Mój Arek wcale nie jest zadowolony, że uwaga Michała jest przeniesiona na Jagodę, a nie skupia się na nim. Jest mu coraz bardziej przykro. Widzę, jak w jego maleńkich oczkach zbierają się łzy. No tak, jeszcze tego brakowało!
          - Dowiem się, w końcu, kto był ojcem, czy nie?!
          - Michał, przestań! – nie mogę znieść jego krzyków na dziewczynę.
          - Jakie przestań, jakie przestań?! – wściekłość w Michale sięga zenitu – jak się dowiem, kto był taki zdolny, żeby ją skrzywdzić, to mu kark ukręcę!
Siatkarz wygląda tak, jakby jego groźba miała za chwilę się spełnić. Jest już bliski włożenia butów i ulubionej kurtki, w dłoni dzierży kluczyki służbowego samochodu.
          - Lepiej idź sobie zapalić – mówię już spokojnie – to ci dobrze zrobi.
          - Masz rację… - przyznaje, idąc na balkon.
          - Chodź, pomożesz mi – zwracam się do siatkarki, po czym idziemy razem na górę.


***

/ Raphael /


          - Widziałeś gdzieś moją walizkę, matole?! – naraz słyszę krzyk współlokatora.
          - Pofrunęła do Stanów – odpowiadam ponuro, patrząc w ekran telewizora.
          - Zaraz cię uduszę normalnie! – Thorton stanął w progu salonu – pewnie ją schowałeś!
          - Nudny jesteś – nie kryję swojego znużenia – sam pewnie nie pamiętasz, gdzie jest.
Na twarz Amerykanina powoli występują rumieńce. W ostatnim czasie jest strasznie niecierpliwy i o wszystko robi mi awantury, ale nie zamierzam ułatwiać mu sprawy. Nie mam również siły na kolejne kłótnie, które zaczynały wywiązywać się coraz częściej. Czy mówię coś, że zły z niego kumpel? Nie wydaje mi się. Aczkolwiek zrobił się dużo bardziej porywczy. Czyżby jego związek z Jagodą się rozpadł? To właściwie całkiem możliwe, jednak nie chcę wnikać w jego sprawy, skoro nic o tym nie mówi.
          - A moją kurtkę gdzie wcięło? – w mieszkaniu rozlega się ponowny krzyk Thortona.
          - Nie wiem, do cholery! – teraz i ja nie potrafię mówić spokojnie – Zresztą, co mnie to interesuje?!
          - Mieszkasz ze mną, więc chyba widujesz moje rzeczy? – jego ton głosu staje się lżejszy.
          - Wiesz, Brian, nie rozumiem cię… - mówię, idąc do jego pokoju.
          - Nie musisz.
          - Mi nie powiesz co się dzieje? – pytam, udając obrażonego.
          - Spadam stąd – chłopak przerywa panującą ciszę.
          - Jak to? – niedowierzam.
          - Zwyczajnie – odpiera – wracam do Stanów.
Jestem zupełnie zdezorientowany i nie wiem, co odpowiedzieć. Dlatego też nie mówię nic. Zszokowany opuszczam pokój kumpla, kierując się do salonu. Właśnie tam włączam ulubioną grę na konsoli i próbuję się zrelaksować. Nie zauważam nawet, kiedy Thorton opuszcza nasze lokum. Już go nie ma i szybko nie wróci.


***


/ Jagoda /


          Kiedy słyszę propozycję Hani, czuję nie małą ulgę. Naprawdę nie czuję się na siłach, by podejmować kłótnie, a Michał postanawia bawić się w detektywa. Nie uniknęłabym przekazania mu informacji o ciąży, bo prędzej, czy później dowiedziałby się o tym, ale to jest powód, żeby na mnie naskakiwać?! Mam szczerą ochotę wszystko wygarnąć mojemu kochanemu wujkowi, jednak myśli związane z kłótnią spycham na dalszy plan, gdyż zostaję poproszona przez młodą mamę o przygotowanie wanienki dla małego Arka. Uśmiechając się lekko, wykonuję jej polecenie. Po kolejnym sprawdzeniu temperatury wody, do pomieszczenia wchodzi Hania. Dziewczyna trzyma na rękach chłopca opatulonego pomarańczowym ręcznikiem z kapturkiem na głowie. Uśmiecham się do niej smutno, po czym zdejmuję z maleństwa ręcznik. Chętnie biorę go na ręce, powoli zanurzając w wodzie. Delikatnymi, pełnymi strachu ruchami opłukuję chłopca wodą, starając się robić do niego wesołe miny.
          - Świetnie ci idzie – słyszę słowa motywacji z ust Hani – a mały cię lubi.
          - Jakie lubi – odpowiadam zarumieniona – pierwszy raz mnie widzi.
          - Ale nie każdemu pozwala się wykąpać – mówi do mnie młoda mama.
W chwilę po tym kończę kąpiel małego Arka. Hania pomaga mi opatulić chłopca ręcznikiem, by po chwili przejść do pokoju chłopca. Jednak zanim do tego dochodzi, Hania prosi mnie, abym na moment została. Zdenerwowana trzymam malca na rękach i czekam, co się wydarzy. Dziewczyna przysiada na wannie i przez chwilę wpatruje się w widok za maleńkim oknem. Widać, jak zbiera myśli. Chciałam już wiedzieć, jednak wolę jej nie popędzać.
          - Jagoda – młoda mama przerywa krępującą ciszę – przykro mi, że Michał tak na ciebie naskoczył.
          - Nie ma o czym mówić – odpieram jeszcze bardziej nerwowo.
          - Myślę, że to go przerosło – Hania próbuje tłumaczyć wujka.
          - Nie tłumaczy go to… - mówię, tuląc Arka.
          - Wyrzuć to z siebie, kochana – słyszę słowa zachęty.
          - No dobrze – zaczynam kołysać chłopca – ojcem dziecka był Brian.
Widzę, że pod Hanią uginają się nogi. Dziewczyna jest przerażona, lecz bardzo szybko wraca w niej rezon i odbiera ode mnie maluszka. Bez słowa opuszczamy łazienkę, kierując się do pokoiku chłopca. Między nami wciąż panuje ciężka cisza. Jedynie mały śmieje się radośnie, kiedy wkładam mu koszulkę oraz spodenki, a mama podaje mu ulubionego misia. Gdy mały zasypia, my siadamy na kanapie. I właśnie w tym momencie po moich policzkach spływają pierwsze łzy. Czuję się fatalnie, bo wiem, jaki błąd popełniłam, zawierając tę znajomość. Nie mieści mi się w głowie, jakim on jest draniem! Zostałam przecież zwyczajnie skrzywdzona!
          - Ja wiem, że to zabrzmi banalnie – odzywa się nagle Hania – ale będzie dobrze.
          - Nic już nie będzie dobrze – nie chcę nawet wierzyć w jej zapewnienia.
          - Spokojnie – dziewczyna nie traci spokoju ducha – musi minąć trochę czasu.
          - A Brian wciąż będzie miał mnie gdzieś – odpowiadam sarkastycznie.
W głębi serca jestem wdzięczna Hani za to, co dla mnie robi. To nie pojęte, że można wziąć w obronę osobę, której prawie się nie zna i stać się powiernikiem jej najskrytszych tajemnic. Jednak wszystko to, co ma miejsce dzisiaj jest jak najbardziej prawdziwe, a ja czuję się o niebo spokojniejsza, gdy wszystko z siebie wyrzuciłam. Pozostaje mi teraz mieć tylko nadzieję, że kiedyś los obróci się przeciwko niemu i to on będzie cierpiał, tak jak ja cierpiałam przez ostatnie tygodnie.

-----------------------------------------------------------
Witam!
Zgodnie z obietnicą oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział. Dziękuję za wszystkie wpisane komentarze i wyświetlenia, bez Was nie byłoby kolejnych rozdziałów. 
Mam również gorącą prośbę do Was.
Jeśli czytacie opowiadanie pozostawcie po sobie chociaż 
maleńki ślad w postaci komentarza, bym czuła 
z Waszej strony motywację. Chciałabym 
również, żebyście potwierdziły swoją deklarację w kwestii
powiadomień, żeby nie wysyłać nie potrzebnie
informacji.
To tyle z mojego przemówienia, kolejna notka za dziesięć dni. Pozdrawiam!

18 komentarzy:

  1. Rozdział świetny ! Bardzo się cieszę, że Jagoda mogła znaleźć oparcie u Hani ;)
    Mam nadzieję, że za nie długo wszystko będzie w porządku... A Brian głupek wyjechał ... !
    Pozdrawiam i do następnego ! ;*

    Informuj mnie ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że Jagoda mogła wygadać się Hani, przynajmniej nie męczy się z tym wszystkim teraz sama. Michał niech trochę przystopuję, zranili jego siostrzenicę, ale teraz musi się skupić na tym aby ona doszła do siebie. Brian to zwykła ciota, a nie facet... Jak się coś robi to trzeba myśleć, a potem ponieść konsekwencję danej sytuacji, a nie uciekać... Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Jagoda! Ale dobrze jest czasami komuś wygadać i wyżalić. Fajnie że Hania znalazła wspólny język z Jagodą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny Michałek się wkurzył. Ale dobrze, że Jagoda mogła porozmawiać z Hanią. Takie rozmowy bardzo dużo dają. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. Pozdrawiam.:* [siec-nieporozumien] [short-volleyball-stories]

    OdpowiedzUsuń
  5. Michał powinien bardziej wspierać Jagodę zamiast tak na nią naskakiwać... Powinien postawić się w jej sytuacji i na spokojnie porozmawiać z nią o tym wszystkim. Na szczęście jest Hania, u której mam nadzieję, dziewczyna znajdzie oparcie :) Całe szczęście, że Brian wraca do stanów, bo jak się Miszel o wszystkim dowie, to lepiej, żeby nie było go już w Polsce ;)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla Jadźki to musiało być niemałe przeżycie - po stracie dziecka zajmować się Arkiem. Ale co nas nie zabije, to nas wzmocni.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Michał musi wziąć się w garść bo takim postępowaniem Jagodzie nie pomoże! Dobrze, że chociaż Hania wykazała się zdrowym rozsądkiem!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem wreszcie. Trochę to trwało, ale dotarłam i mam wrażenie, że Michał jest trochę zbyt surowy.Nie powinien aż tak naskakiwać na Jagodę. Myślę, że w tym wypadku najlepiej byłoby usiąść i porozmawiać, wesprzeć dziewczynę bez żadnych negatywnych emocji. Rozumiem, że się martwi, ale powinien trochę przystopować ze względu na stan w jakim jest dziewczyna. Na szczęście na posterunku jest Hania i dobrze. Mam nadzieję, że to właśnie u niej znajdzie wsparcie i pomoc. Już chyba znalazła.
    Podobało mi się i to bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja czytam więc dalej proszę o informowanie;) Michał musi wziąc się w garśc i panowac nad swoimi emocjami bo w ten sposób wcale nie pomaga Jagodzie tylko jeszcze bardziej ją krzywdzi. Co do Briana to szkoda słów, zachował się jak ostatni dupek...

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział Marzenko,następny i kolejny świetny,zawsze jak czytam(zawsze jak mam czas,przeważnie czytam z opóznieniem to zawsze zostawiam komentarze).Pisz dalej Marzenko,nie można przerywać takiego świetnego opowiadanka/historii.Łasko musi się ogarnąć i zacząć wspierać Jagodę,musi teraz Jej pomóc w tym trudnym dla niej okresie.Pozdrowionka Marzenko;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam nadzieje,że Michał wesprze Jagodę.
    Czekam na następny rozdział :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jagodzie jest bardzo ciężko po tym wszystkim. Jest nieszczęśliwie zakochana, a do tego straciła dziecko... mam nadzieje, ze jakoś sobie z tym poradzi. A Michał powinien ja wspierać, a nie krzyczeć, domagając się aby powiedziała mu kto był ojcem jej dziecka.

    Informuj mnie nadal :)
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  14. Michał w wersji hard :D ale te papierosy... chociaż z Łasko, to bym sobie zapaliła :D dobrze, że Brian zwinął żagle i poleciał :D mam nadzieję, że Hania i Jagoda się zaprzyjaźnią. Aruś <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Niech ten Brian już wypieprza, bo mnie tylko denerwuje! Nie dziwię się Michałowi, że tak wyjechał, mam wrażenie, że on czuje się za Jagodę mocno odpowiedzialny, jak jej ojciec :) A wiadomo, że ojcowie podchodzą do swoich córek w myśl zasady "touch her, I'll kill you". Także to zdrowa, normalna reakcja! Przepraszam, wkrada mi się tu zboczenie zawodowe :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Brian jest debilem i tyle :/ Wkurza mnie ten facet. Michał tez zareagował bardzo gwałtownie. Nie powinien tego robić, przecież takim zachowaniem krzywdzi Jagodę, a pewnie nie o to chodziło. Eh, faceci - z nimi zawsze są problemy :P :D Czekam z niecierpliwością na kolejne odcinki :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Myślę, że nie będziesz musiała długo czekać, bo poniedziałek tuż - tuż :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ale kawał drania z tego Briana! Juz od początku coś mi się w nim nie podobało.. Ale żeby się tak zachować? To woła o pomstę do nieba.

    A rozdział? Jak zawsze świetny, czekam na więcej! ;********

    OdpowiedzUsuń