/ Jagoda /
Kiedy widzę w progu Kubiaka, nie mogę
wyjść ze zdumienia. Zachodzę w głowę, co on właściwie tutaj robi i jak mnie
odnalazł? Przecież Michał nie chwalił się, że chwilowo okupujemy mieszkanie
Hani. Chyba, że komuś udało się wyciągnąć od niego te poufne informacje.
Mniejsza o to, nie wnikam. Patrzę na niego, jak cielę w malowane wrota, kiedy
do mnie podchodzi. Z największą ostrożnością, na jaką go stać siada obok mnie,
po czym składa delikatny pocałunek na moim czole. Wydaje się, iż ten
niepozorny gest wyrywa mnie z dziwnego
letargu i wywołuje uśmiech, na który od paru dni nie mogłam się zdobyć. Jak
widać, Michał jest lekiem na całe zło.
- Brakowało mi ciebie – mówię, tuląc
do piersi małego Arka.
- Mi ciebie również – odpowiada,
rumieniąc się.
- A jak mnie tu znalazłeś? – wciąż nie
mogę wyjść z podziwu – przecież nie mówiłam, gdzie się zatrzymałam?
- Nie mówiłaś – przyznaje – tylko
Michał się wygadał.
W tej
jednej chwili mam szczerą ochotę udusić Łasko gołymi rękoma. Jak on tak mógł?
Przecież to niedopuszczalne! Jak widać, dla wujka nie ma rzeczy nie możliwych.
Pomijając fakt, że zapewne był z kolegami na piwku i pod wpływem procentów
rozwiązał mu się język. No cóż… Jego aniołem stróżem nie jestem, ale jak
przyjdzie, tym razem ja zrobię mu awanturę, jak należy, ot co.
Reszta spotkania upływa nam w dość
przyjemnej atmosferze. Śmiejemy się i razem bawimy z małym Arkiem. Choć synek
Hani raczej nie chętnie zapatruje się na wspólne wygłupy z Dzikiem. Ilekroć
chcę podać siatkarzowi chłopca, ten wybucha ogromnym płaczem i jedyną rzeczą,
jaka go uspokaja jest maskotka, którą podobno dał mu mój zacny wujek.
***
Nasze wesołe spotkanie zostaje nagle
przerwane pojawieniem się Michała. Atakujący staje w progu, nie bardzo wiedząc,
jak się zachować. Nie spodziewał się tutaj klubowego kolegi, więc sytuacja jest
dla niego co najmniej dziwna. Ponadto w pomieszczeniu zapada kłopotliwa cisza,
przerywana jedynie wesołym kwileniem małego Arka. Na całe szczęście Kubiak
zręcznie wyplątuje się z tej nieszczęsnej sytuacji.
- To ja już pójdę – mówi zmieszany –
miło było cię widzieć, Jagoda.
- Z wzajemnością – odpieram, nie
kryjąc dobrego humoru – wpadnij jeszcze.
- Na pewno zajrzę – uśmiecha się po
raz kolejny, po czym wychodzi.
Kiedy
znika na za drzwiami, lustruję wzrokiem mojego wujka. Dobry humor, jaki
towarzyszył mi podczas jego odwiedzin gdzieś się ulatnia i czuję jedynie
zdenerwowanie. Coś mi się wydaje, że to spotkanie nie będzie należało do
przyjemnych.
- Możemy pogadać? – pyta, biorąc ode
mnie małego.
- Jak musisz, to mów – odpowiadam oschle.
Tuląc
Arka wznosi oczy do nieba. Widzę, że to wszystko jest tak samo trudne dla
niego, jak dla mnie, ale nie zamierzam mu niczego ułatwiać. Swoim krzykiem i
próbą wyciagnięcia ode mnie informacji o ojcostwie zwyczajnie mnie zranił, więc
generalnie nie mam ochoty na to, by tu teraz siedział. Lecz on jest nieugięty.
Bawi się z malcem, jednocześnie mi się przyglądając. To spojrzenie pełne jest
jakiegoś żalu, tudzież troski. Czyżby się
o mnie martwił? Szczerze mówiąc, nie wierzę w jego dobre intencje.
- Przyszedłem cię przeprosić – mówi bardzo
spokojnie.
- O, to nowość – ironizuję – sam od
siebie, czy Hania nie mogła patrzeć, jak się ze mną męczysz?
- To nie jest tak, jak myślisz –
Michał nie daje się wyprowadzić z równowagi.
- A jak? – pytam, spuszczając nieco z
tonu.
- W pierwszej chwili mnie poniosło –
zaczyna - nie mogłem dopuścić do siebie
myśli, że jesteś pod moją opieką i ktoś najzwyczajniej w świecie cię
skrzywdził. Skoro zdecydowałaś się zagościć u mnie, ja zdecydowałem się być za
ciebie odpowiedzialny i czułem, że zawiodłem. Zdajesz sobie z tego sprawę, że
twoja matka zabiłaby mnie, gdyby coś się stało? Gdybyś rzeczywiście się zabiła?
Na samo wspomnienie mojej próby
samobójczej robi mi się nie dobrze. Niczym bumerang wracają do mnie wszystkie
wspomnienia, a także strata dziecka, którego płacz nie raz śni mi się w nocy. Dzięki
Kubiakowi, a także Hani wyszłam z tego wszystkiego, a on mi tutaj wyskakuje z
takimi pytaniami?! Jeszcze chwila, a naprawdę rzucę się na niego. Chociaż nie…
Nie mam już na to siły. Czuję w tej chwili cisnące się do oczu łzy. Jest mi
niesamowicie smutno i żałuję tego wszystkiego, co niedawno zrobiłam. Mam ochotę
rzucić się wujkowi na szyję, ale zręcznie się powstrzymuję. Wolę nie okazywać
mu nadmiernie uczuć, aż tak ufna nie jestem.
- Przepraszam – powtarza, a ja czuję
się o wiele lżej.
- Chciałeś dobrze – odpowiadam bez
cienia żalu do atakującego.
- Martwię się o ciebie – na jego twarz
wdziera się nikły uśmiech.
I ja się
uśmiecham, bo wiem, że mówi prawdę. Michał nie jest człowiekiem, który kłamie. Jego
piwne oczy od razu to zdradzają i łatwo daje się złapać. No cóż… u nas to chyba
rodzinne.
- Myślę, że jest jeszcze coś, co
powinieneś wiedzieć coś jeszcze – podejmuję rozmowę.
- Tak? – odwraca się zaciekawiony od
łóżeczka malca.
- Ojcem mojego dziecka był Brian
Thorton – mówię, nie kryjąc już łez.
Atakujący
wygląda, jakby został uderzony obuchem w głowę. Patrzy na mnie mętnym wzrokiem,
po czym odwraca się i wybiega z mieszkania. Opuszczenie lokum Hani symbolizuje
tylko trzask zamykanych drzwi.
***
/ Hania /
Gdy słyszę trzask zamykanych drzwi,
omal nie dostaję zawału. Nie jestem przyzwyczajona do takiego zachowania Michała,
więc bardzo mnie to dziwi. Jednak nie zagłębiam się dalej w analizę tej
sytuacji. Kieruję się tylko na górę, aby sprawdzić, czy mały śpi i zajrzeć do
Jagody. Kiedy przekraczam próg jego pokoju, doznaję szoku. Na kanapie leży
skulona dziewczyna, która nie może powstrzymać łez. Cicho siadam obok niej i
przytulam do siebie wątłe ciało. Ze zdumieniem odkrywam, iż dziewczyna cała się
trzęsie. Dlatego też zostawiam ją na chwilę i pędzę na dół po kubek z herbatą. Nie
mija pięć minut, a ponownie jestem w pokoju synka, podając Jagodzie parujący
napój.
- Co się stało? – pytam cicho.
- Nic… - dziewczyna nie może
powstrzymać się od płaczu – rozmawiałam z Michałem.
- I to cię tak rozbiło? – nadal nie
rozumiem jej złego samopoczucia.
- Wiesz, wróciły do mnie wszystkie
wspomnienia…
- Biedna… - nadal tulę ją do siebie – zobaczysz,
będzie dobrze.
- Wyznałam, kto był ojcem mojego
dziecka – na te słowa wybucha gorzkim szlochem – a on po prostu wyszedł.
W duchu
jestem szczęśliwa, że wszystko tak się potoczyło. Wygląda na to, że Michał
pogodził się z siostrzenicą i może być już tylko lepiej. W gruncie rzeczy nie
dziwię mu się, iż wyszedł. Nie chciał wszczynać kolejnej awantury. I bardzo
dobrze.
- Michał nie chciał cię ranić – mówię,
okrywając ją kocem – przewietrzy się i mu przejdzie.
Jagoda
obdarza mnie najbardziej szczerym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałam. Cieszę
się, że żadne z nich nie zrobiło niczego głupiego i jej problemy nareszcie się
skończą. Przed wyjściem z pokoju biorę jeszcze jej kubek i zaglądam do synka. Na
jego buźce widać malujący się spokój. No cóż… chyba wyczuwa, co się święci
wśród naszej trójki.
***
/ Michał /
Od ostatnich wydarzeń minęło już kilka
dni i wszystko zaczyna wracać do normy. Jagoda nie jest już taka osowiała i
znowu śmieje się, jak dawniej. Stopniowo udaje jej się zapomnieć o tym, co
złego ją tutaj spotkało. Zgodziła się nawet pójść na mecz, gdzie będzie
pilnować Arka. Proponując jej to wyjście byłem nastawiony dosyć sceptycznie,
jak się okazało moje obawy były zbędne i całkiem nieuzasadnione.
- Dziewczyny, pospieszcie się! –
krzyczę, zapinając torbę – nie zdążę na rozgrzewkę!
- Już idziemy! – odpowiadają chórem,
idąc ku drzwiom wejściowym.
- Wszyscy wszystko mają? – upewniam się,
po czym schodzimy do samochodu.
***
Zgodnie
z przewidywaniami mecz kończy się dla nas zwycięstwem. W trzech setach udaje
nam się skopać tyłki Skrze, z czego jesteśmy niesamowicie dumni. W bardzo
dobrych nastrojach idziemy do szatni, gdzie nie ma końca najróżniejszym żartom –
nie tylko słownym. Jednak ja poruszam się po pomieszczeniu niczym cień. W
okamgnieniu przebieram się i wgniatam rzeczy do torby; nie ma sensu ich
układać. Żegnam się jeszcze z chłopakami, po czym kieruję swoje kroki w stronę
wyjścia. Na zewnątrz czeka tłum fanów, którzy rządni są zdjęć i autografów. Z przyjemnością
kładę rękę na kolejnych ramionach, biorę w dłoń kolejne długopisy. Aż w pewnym
momencie podchodzi chłopak, którego twarz wydaje mi się znajoma. Jednak nie
potrafię przypomnieć sobie, gdzie ostatni raz go widziałem.
-
Michał, to ty? – z ust chłopaka pada pytanie.
-
Tak, ja – odpieram.
I nagle wiem, kim jest stojący obok chłopak. Nie
widziałem go od lat, ale nie daję tego po sobie poznać. Zresztą chcę już jechać
do domu i nie bardzo mam ochotę na rozmowę z nim. Muszę się jednak przygotować
na tę ewentualność, że nie da mi spokoju. Zapewne zdobędzie mój numer telefonu,
dowie się gdzie mieszkam. Moje spokojne życie właśnie zostało zachwiane a i ja
czuję się skołowany. Nie ma już we mnie nic z pomeczowej euforii, a rozdawanie
autografów przestało mnie cieszyć.
-
Co ty, Michał, nie poznajesz? – chłopak wygląda na zaskoczonego – jestem…
---------------------------------------------
Witam!
Przepraszam wszystkich za małe spóźnienie, ale brak weny, tudzież pomysłu skutecznie dał mi się we znaki. Mam nadzieję, że notka Wam się spodoba. Rozdział dedykowany jest Kice w podziękowaniu za dwusetny wpis na blogu, dziękuję kochana, że ze mną jesteś :*
Pozdrawiam i życzę wesołych świąt!
Rozdział ciekawy .. !
OdpowiedzUsuńBardo dobrze, że Kubiak odwiedził Jagodę : d
I że Michał pogodził się z Jagodą :D
Znowu taki moment na końcu :D
Jestem ciekawa co to za chłopak !
Pozdrawiam i do następnego ! ;**
Wesołych Świąt !! ;))
Michałek poszedł po rozum do głowy :D Nareszcie :D myślałam, że się tego nie doczekam :D Kurcze, kończysz w takim momencie :P Oż Ty :P
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny odcinek :D
dziękuję ;* ale pała dla Ciebie, boś mnie nie poinformowała i żyłam w niewiedzy ;p Kubiak?? O___o, a to Ci news. czyżby Michał był dla Jagody lekiem na całe zło?? a ja wiem, kogo Michał spotkał, a ja wiem, ale nie powiem ;p
OdpowiedzUsuńMusiałaś przerwac w takim momencie? Co to za chłopak? Kubiak lekiem na całe zło? Czemu nie, jestem jak najbardziej za;)
OdpowiedzUsuńWesołych:*
Łasko wreszcie poznał prawdę. I dobrze się stało. Jagoda może liczyć na niego, ale jest jeszcze Kubiak, któremu chyba ona nie jest obojętna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
No nie... Kim jest ten tajemniczy mężczyzna? Cieszę się, że Jagoda porozmawiała z Michałem i że wszystko sobie wyjaśnili :) Czekam tylko, aż zacznie spotykać się normalnie z ludźmi, bo to jej dobrze zrobi :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*:*:*
Nie, nie, nie. W takich momentach się nie ucina. Ja się tu zastanawiam, jak jeden facet może wywrócić świat Michała do góry nogami.
OdpowiedzUsuńKim jest tajemniczy chłopak???? Co takiego wie o Michale, że ten się go boi????
OdpowiedzUsuńArek bał się Kubiaka?? Hmmm wcale się nie dziwię!
No w końcu Michał i Jagoda się pogodzili :)
OdpowiedzUsuńTy Marzena to umiesz budować napięcie ;)
czekam na kolejny rozdział !
Wesołych Świąt Kochana :*
Jestem... jestem kto? No kurde :D
OdpowiedzUsuńKubiaczek wkroczył do akcji, lubię go :) Jakoś tak od razu wzbudza moją sympatię. Nie wiem czemu... To nie do pomyślenia, mając na uwadze to, że ostatnio prawie (mecz z Reską) zabił mnie piłką :D
Biedna Jagoda, tyle przejść w tym wieku. Od teraz musi spotykać tylko życzliwych ludzi, czy Pani słyszy, Pani Autorko?
No :*
Same problemy ech... Oby tylko Jagoda znalazła w sobie siłę! :) :***
OdpowiedzUsuńMarzenko rozdział bardzo fajnie napisany,super,że Kubiak zagościł w życiu Jagody(oby na dłużej;D)A co to za tajemniczy gostek zawraca głowę Łasce...ciekawe...Pozdrawiam;D Czytam dalej...
OdpowiedzUsuń