Rozdział 24


/ Jagoda /


          Kiedy widzę w progu Kubiaka, nie mogę wyjść ze zdumienia. Zachodzę w głowę, co on właściwie tutaj robi i jak mnie odnalazł? Przecież Michał nie chwalił się, że chwilowo okupujemy mieszkanie Hani. Chyba, że komuś udało się wyciągnąć od niego te poufne informacje. Mniejsza o to, nie wnikam. Patrzę na niego, jak cielę w malowane wrota, kiedy do mnie podchodzi. Z największą ostrożnością, na jaką go stać siada obok mnie, po czym składa delikatny pocałunek na moim czole. Wydaje się, iż ten niepozorny  gest wyrywa mnie z dziwnego letargu i wywołuje uśmiech, na który od paru dni nie mogłam się zdobyć. Jak widać, Michał jest lekiem na całe zło.
          - Brakowało mi ciebie – mówię, tuląc do piersi małego Arka.
          - Mi ciebie również – odpowiada, rumieniąc się.
          - A jak mnie tu znalazłeś? – wciąż nie mogę wyjść z podziwu – przecież nie mówiłam, gdzie się zatrzymałam?
          - Nie mówiłaś – przyznaje – tylko Michał się wygadał.
W tej jednej chwili mam szczerą ochotę udusić Łasko gołymi rękoma. Jak on tak mógł? Przecież to niedopuszczalne! Jak widać, dla wujka nie ma rzeczy nie możliwych. Pomijając fakt, że zapewne był z kolegami na piwku i pod wpływem procentów rozwiązał mu się język. No cóż… Jego aniołem stróżem nie jestem, ale jak przyjdzie, tym razem ja zrobię mu awanturę, jak należy, ot co.
          Reszta spotkania upływa nam w dość przyjemnej atmosferze. Śmiejemy się i razem bawimy z małym Arkiem. Choć synek Hani raczej nie chętnie zapatruje się na wspólne wygłupy z Dzikiem. Ilekroć chcę podać siatkarzowi chłopca, ten wybucha ogromnym płaczem i jedyną rzeczą, jaka go uspokaja jest maskotka, którą podobno dał mu mój zacny wujek.


***


          Nasze wesołe spotkanie zostaje nagle przerwane pojawieniem się Michała. Atakujący staje w progu, nie bardzo wiedząc, jak się zachować. Nie spodziewał się tutaj klubowego kolegi, więc sytuacja jest dla niego co najmniej dziwna. Ponadto w pomieszczeniu zapada kłopotliwa cisza, przerywana jedynie wesołym kwileniem małego Arka. Na całe szczęście Kubiak zręcznie wyplątuje się z tej nieszczęsnej sytuacji.
          - To ja już pójdę – mówi zmieszany – miło było cię widzieć, Jagoda.
          - Z wzajemnością – odpieram, nie kryjąc dobrego humoru – wpadnij jeszcze.
          - Na pewno zajrzę – uśmiecha się po raz kolejny, po czym wychodzi.
Kiedy znika na za drzwiami, lustruję wzrokiem mojego wujka. Dobry humor, jaki towarzyszył mi podczas jego odwiedzin gdzieś się ulatnia i czuję jedynie zdenerwowanie. Coś mi się wydaje, że to spotkanie nie będzie należało do przyjemnych.
          - Możemy pogadać? – pyta, biorąc ode mnie małego.
          - Jak musisz, to mów – odpowiadam oschle.
Tuląc Arka wznosi oczy do nieba. Widzę, że to wszystko jest tak samo trudne dla niego, jak dla mnie, ale nie zamierzam mu niczego ułatwiać. Swoim krzykiem i próbą wyciagnięcia ode mnie informacji o ojcostwie zwyczajnie mnie zranił, więc generalnie nie mam ochoty na to, by tu teraz siedział. Lecz on jest nieugięty. Bawi się z malcem, jednocześnie mi się przyglądając. To spojrzenie pełne jest jakiegoś żalu, tudzież troski. Czyżby się  o mnie martwił? Szczerze mówiąc, nie wierzę w jego dobre intencje.
          - Przyszedłem cię przeprosić – mówi bardzo spokojnie.
          - O, to nowość – ironizuję – sam od siebie, czy Hania nie mogła patrzeć, jak się ze mną męczysz?
          - To nie jest tak, jak myślisz – Michał nie daje się wyprowadzić z równowagi.
          - A jak? – pytam, spuszczając nieco z tonu.
          - W pierwszej chwili mnie poniosło – zaczyna -  nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że jesteś pod moją opieką i ktoś najzwyczajniej w świecie cię skrzywdził. Skoro zdecydowałaś się zagościć u mnie, ja zdecydowałem się być za ciebie odpowiedzialny i czułem, że zawiodłem. Zdajesz sobie z tego sprawę, że twoja matka zabiłaby mnie, gdyby coś się stało? Gdybyś rzeczywiście się zabiła?
          Na samo wspomnienie mojej próby samobójczej robi mi się nie dobrze. Niczym bumerang wracają do mnie wszystkie wspomnienia, a także strata dziecka, którego płacz nie raz śni mi się w nocy. Dzięki Kubiakowi, a także Hani wyszłam z tego wszystkiego, a on mi tutaj wyskakuje z takimi pytaniami?! Jeszcze chwila, a naprawdę rzucę się na niego. Chociaż nie… Nie mam już na to siły. Czuję w tej chwili cisnące się do oczu łzy. Jest mi niesamowicie smutno i żałuję tego wszystkiego, co niedawno zrobiłam. Mam ochotę rzucić się wujkowi na szyję, ale zręcznie się powstrzymuję. Wolę nie okazywać mu nadmiernie uczuć, aż tak ufna nie jestem.
          - Przepraszam – powtarza, a ja czuję się o wiele lżej.
          - Chciałeś dobrze – odpowiadam bez cienia żalu do atakującego.
          - Martwię się o ciebie – na jego twarz wdziera się nikły uśmiech.
I ja się uśmiecham, bo wiem, że mówi prawdę. Michał nie jest człowiekiem, który kłamie. Jego piwne oczy od razu to zdradzają i łatwo daje się złapać. No cóż… u nas to chyba rodzinne.
          - Myślę, że jest jeszcze coś, co powinieneś wiedzieć coś jeszcze – podejmuję rozmowę.
          - Tak? – odwraca się zaciekawiony od łóżeczka malca.
          - Ojcem mojego dziecka był Brian Thorton – mówię, nie kryjąc już łez.
Atakujący wygląda, jakby został uderzony obuchem w głowę. Patrzy na mnie mętnym wzrokiem, po czym odwraca się i wybiega z mieszkania. Opuszczenie lokum Hani symbolizuje tylko trzask zamykanych drzwi.



***


/ Hania /


          Gdy słyszę trzask zamykanych drzwi, omal nie dostaję zawału. Nie jestem przyzwyczajona do takiego zachowania Michała, więc bardzo mnie to dziwi. Jednak nie zagłębiam się dalej w analizę tej sytuacji. Kieruję się tylko na górę, aby sprawdzić, czy mały śpi i zajrzeć do Jagody. Kiedy przekraczam próg jego pokoju, doznaję szoku. Na kanapie leży skulona dziewczyna, która nie może powstrzymać łez. Cicho siadam obok niej i przytulam do siebie wątłe ciało. Ze zdumieniem odkrywam, iż dziewczyna cała się trzęsie. Dlatego też zostawiam ją na chwilę i pędzę na dół po kubek z herbatą. Nie mija pięć minut, a ponownie jestem w pokoju synka, podając Jagodzie parujący napój.
          - Co się stało? – pytam cicho.
          - Nic… - dziewczyna nie może powstrzymać się od płaczu – rozmawiałam z Michałem.
          - I to cię tak rozbiło? – nadal nie rozumiem jej złego samopoczucia.
          - Wiesz, wróciły do mnie wszystkie wspomnienia…
          - Biedna… - nadal tulę ją do siebie – zobaczysz, będzie dobrze.
          - Wyznałam, kto był ojcem mojego dziecka – na te słowa wybucha gorzkim szlochem – a on po prostu wyszedł.
W duchu jestem szczęśliwa, że wszystko tak się potoczyło. Wygląda na to, że Michał pogodził się z siostrzenicą i może być już tylko lepiej. W gruncie rzeczy nie dziwię mu się, iż wyszedł. Nie chciał wszczynać kolejnej awantury. I bardzo dobrze.
          - Michał nie chciał cię ranić – mówię, okrywając ją kocem – przewietrzy się i mu przejdzie.
Jagoda obdarza mnie najbardziej szczerym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałam. Cieszę się, że żadne z nich nie zrobiło niczego głupiego i jej problemy nareszcie się skończą. Przed wyjściem z pokoju biorę jeszcze jej kubek i zaglądam do synka. Na jego buźce widać malujący się spokój. No cóż… chyba wyczuwa, co się święci wśród naszej trójki.


***


/ Michał /


          Od ostatnich wydarzeń minęło już kilka dni i wszystko zaczyna wracać do normy. Jagoda nie jest już taka osowiała i znowu śmieje się, jak dawniej. Stopniowo udaje jej się zapomnieć o tym, co złego ją tutaj spotkało. Zgodziła się nawet pójść na mecz, gdzie będzie pilnować Arka. Proponując jej to wyjście byłem nastawiony dosyć sceptycznie, jak się okazało moje obawy były zbędne i całkiem nieuzasadnione.
          - Dziewczyny, pospieszcie się! – krzyczę, zapinając torbę – nie zdążę na rozgrzewkę!
          - Już idziemy! – odpowiadają chórem, idąc ku drzwiom wejściowym.
          - Wszyscy wszystko mają? – upewniam się, po czym schodzimy do samochodu.


***


          Zgodnie z przewidywaniami mecz kończy się dla nas zwycięstwem. W trzech setach udaje nam się skopać tyłki Skrze, z czego jesteśmy niesamowicie dumni. W bardzo dobrych nastrojach idziemy do szatni, gdzie nie ma końca najróżniejszym żartom – nie tylko słownym. Jednak ja poruszam się po pomieszczeniu niczym cień. W okamgnieniu przebieram się i wgniatam rzeczy do torby; nie ma sensu ich układać. Żegnam się jeszcze z chłopakami, po czym kieruję swoje kroki w stronę wyjścia. Na zewnątrz czeka tłum fanów, którzy rządni są zdjęć i autografów. Z przyjemnością kładę rękę na kolejnych ramionach, biorę w dłoń kolejne długopisy. Aż w pewnym momencie podchodzi chłopak, którego twarz wydaje mi się znajoma. Jednak nie potrafię przypomnieć sobie, gdzie ostatni raz go widziałem.
          - Michał, to ty? – z ust chłopaka pada pytanie.
          - Tak, ja – odpieram.
I nagle wiem, kim jest stojący obok chłopak. Nie widziałem go od lat, ale nie daję tego po sobie poznać. Zresztą chcę już jechać do domu i nie bardzo mam ochotę na rozmowę z nim. Muszę się jednak przygotować na tę ewentualność, że nie da mi spokoju. Zapewne zdobędzie mój numer telefonu, dowie się gdzie mieszkam. Moje spokojne życie właśnie zostało zachwiane a i ja czuję się skołowany. Nie ma już we mnie nic z pomeczowej euforii, a rozdawanie autografów przestało mnie cieszyć.
          - Co ty, Michał, nie poznajesz? – chłopak wygląda na zaskoczonego – jestem…

---------------------------------------------
Witam! 
Przepraszam wszystkich za małe spóźnienie, ale brak weny, tudzież pomysłu skutecznie dał mi się we znaki. Mam nadzieję, że notka Wam się spodoba. Rozdział dedykowany jest Kice w podziękowaniu za dwusetny wpis na blogu, dziękuję kochana, że ze mną jesteś :*
Pozdrawiam i życzę wesołych świąt!

12 komentarzy:

  1. Rozdział ciekawy .. !
    Bardo dobrze, że Kubiak odwiedził Jagodę : d
    I że Michał pogodził się z Jagodą :D
    Znowu taki moment na końcu :D
    Jestem ciekawa co to za chłopak !
    Pozdrawiam i do następnego ! ;**
    Wesołych Świąt !! ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Michałek poszedł po rozum do głowy :D Nareszcie :D myślałam, że się tego nie doczekam :D Kurcze, kończysz w takim momencie :P Oż Ty :P

    Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek :D

    OdpowiedzUsuń
  3. dziękuję ;* ale pała dla Ciebie, boś mnie nie poinformowała i żyłam w niewiedzy ;p Kubiak?? O___o, a to Ci news. czyżby Michał był dla Jagody lekiem na całe zło?? a ja wiem, kogo Michał spotkał, a ja wiem, ale nie powiem ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Musiałaś przerwac w takim momencie? Co to za chłopak? Kubiak lekiem na całe zło? Czemu nie, jestem jak najbardziej za;)

    Wesołych:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Łasko wreszcie poznał prawdę. I dobrze się stało. Jagoda może liczyć na niego, ale jest jeszcze Kubiak, któremu chyba ona nie jest obojętna.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie... Kim jest ten tajemniczy mężczyzna? Cieszę się, że Jagoda porozmawiała z Michałem i że wszystko sobie wyjaśnili :) Czekam tylko, aż zacznie spotykać się normalnie z ludźmi, bo to jej dobrze zrobi :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie, nie, nie. W takich momentach się nie ucina. Ja się tu zastanawiam, jak jeden facet może wywrócić świat Michała do góry nogami.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kim jest tajemniczy chłopak???? Co takiego wie o Michale, że ten się go boi????
    Arek bał się Kubiaka?? Hmmm wcale się nie dziwię!

    OdpowiedzUsuń
  9. No w końcu Michał i Jagoda się pogodzili :)
    Ty Marzena to umiesz budować napięcie ;)
    czekam na kolejny rozdział !

    Wesołych Świąt Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem... jestem kto? No kurde :D

    Kubiaczek wkroczył do akcji, lubię go :) Jakoś tak od razu wzbudza moją sympatię. Nie wiem czemu... To nie do pomyślenia, mając na uwadze to, że ostatnio prawie (mecz z Reską) zabił mnie piłką :D

    Biedna Jagoda, tyle przejść w tym wieku. Od teraz musi spotykać tylko życzliwych ludzi, czy Pani słyszy, Pani Autorko?

    No :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Same problemy ech... Oby tylko Jagoda znalazła w sobie siłę! :) :***

    OdpowiedzUsuń
  12. Marzenko rozdział bardzo fajnie napisany,super,że Kubiak zagościł w życiu Jagody(oby na dłużej;D)A co to za tajemniczy gostek zawraca głowę Łasce...ciekawe...Pozdrawiam;D Czytam dalej...

    OdpowiedzUsuń