/ Michał
/
-
Jestem twoim bratem – stojący naprzeciw mnie chłopak wyrzuca z siebie słowa,
niczym karabin maszynowy.
-
Kuba, to naprawdę ty? – teraz to ja nie mogę wyjść z podziwu.
Czuję, że zaczyna robić mi się gorąco.
Wszystko spada na mnie, niczym grom z jasnego nieba i dzieje się zbyt szybko.
Poza tym nie bardzo mogę zrozumieć, co mój młodszy brat tutaj robi. Przecież
uznano go za zaginionego, a teraz stoi tu przede mną! Wciąż zdumiony mrugam
oczyma. Jednakże chłopak nadal stoi w tym samym miejscu, co przed chwilą. Nic
nie mówi. Ja także nie wiem, co mam powiedzieć, co zrobić. W końcu nie
widziałem go tyle lat!
-
Nie porozmawiasz ze mną? – pyta lekko zawiedziony Kuba.
-
Bardzo mi przykro, ale nie mogę – odrzekam zgodnie z prawdą.
-
Nawet pięciu minut mi nie poświęcisz? – młody nadal naciska.
-
Niestety nie – odpowiadam sucho.
Na moje szczęście przed halą pojawiła się
Hania wraz z Jagodą. Otwieram im służbowy samochód, by nie musiały marznąć. Sam
również mam zająć miejsce w pojeździe, lecz proszące spojrzenie Jakuba zupełnie
nie daje mi spokoju. Dopiero po dłuższej chwili wciska mi do ręki jakąś kartkę.
Nie spoglądając na nią, chowam w kieszeni kurtki, choć przypuszczam, co się na
niej znajduje. Zniecierpliwiony rzucam mu ostatnie spojrzenie, po czym wsiadam.
Szybko udaje mi się odpalić silnik i ruszyć w powrotną drogę.
***
Na
nasze szczęście drogi pozbawione są korków. W okamgnieniu docieramy więc na
parking przed blokiem, w którym mieszkamy. Jednak, skoro krótka trasa
przebiegła bez przygód, problem pojawia się przy parkowaniu. Nie ma tutaj ani
jednego miejsca. To po prostu jakiś skandal! Lecz postanawiam nie okazywać
zdenerwowania. I tak jestem już wystarczająco zły po spotkaniu z bratem, więc
po co dokładać sobie zmartwień? Z tą właśnie myślą wycofuję samochód i mknę na
spory parking, który znajduje się przy pobliskim parku. Nie mijają dwie minuty,
a czuję zwyczajną ulgę. Na sporym placu aż roi się od wolnych miejsc. Stawiam
nasz pojazd jak najbliżej budynku, po czym pomagam Hani wysiąść i biorę od niej
fotelik z małym.
-
Kim był ten chłopak, z którym rozmawiałeś przed halą? – kiedy dochodzimy do
drzwi mieszkania Hani, z jej ust pada pytanie.
-
A czy to ważne? – również odpowiadam pytaniem.
-
Jeśli nie chcesz mówić, nie mów, ale widzę, jaki jesteś zdenerwowany – mówi do
mnie z wyraźną troską.
-
No dobrze – wzdycham głośno – ten chłopak to mój brat.
Widzę, jak w jej oczach maluje się ogromne
zdziwienie, a także żal, że zataiłem przed nią prawdę. Tylko, co miałem jej
powiedzieć, skoro uznawaliśmy go za zaginionego? Pomijam fakt, że tata zaczynał
nawet myśleć, iż jego młodszy syn nie żyje. No cóż. Nie chciałem jej martwić.
-
Kochanie – zwracam się do niej, kładąc Arka w łóżeczku – nie miałem pojęcia, że
on się tutaj pojawi.
-
W takim razie, jak cię znalazł? – pyta podejrzliwie.
-
Nie wiem – odpieram szczerze – uznawaliśmy go za zaginionego.
-
Dobrze, już – przytula się do mnie – nie myśl o nim.
Jestem jej wdzięczny za to, że rozumie mnie,
jak nikt inny. Za to, że nie pyta, nie naciska i nie jest nachalna. Tak, to
jest ta kobieta – myślę, kiedy przytulam ją, stojąc przy łóżeczku małego. Nie
zamienię jej na żadną inną.
***
/ Raphael
/
-
Kubiak i Jagoda to jedna rodzina, mają dwie córki i starają się o syna… - kiedy
wchodzę do szatni słyszę nucącego coś Zbyszka.
-
Zamknij się, kretynie – w progu szatni
stoi Kubiak.
-
Najczystsza prawda, Michałku – odpowiada pan kapitan.
-
Wiesz, Bartman – Dzik zaczyna się irytować – chyba Ci brakuje metanu!
Ich kłótni wolę nie komentować. Owszem,
próbowałem, ale obydwaj prawie skoczyli mi do gardła. Poza tym, atmosfera i tak
już jest napięta, więc wolę nie ryzykować dodatkowych ćwiczeń na siłowni, tylko
dlatego, że próbowałem uspokoić dwójkę nierozgarniętych dzieci, które grają w
tej drużynie na przyjęciu.
Trening
upływa nam w przyjaznej atmosferze. Nowy rozgrywający całkiem dobrze
aklimatyzuje się w drużynie i gra nawet nie źle. Chociaż duszą towarzystwa to
on nie jest. Cichy, nie zawsze w dobrym humorze siedzi w swoim kącie i rzadko z
nami rozmawia, co dla chłopaków jest powodem do żartowania z niego. Któregoś
dnia udało im się nawet zrobić dziurę pod pachą w jego koszulce, tylko dlatego,
żeby pośmiać się, że potrzebuje dużych wywietrzników. No cóż… czasem zaczyna
się patologia w tym zespole, co dotyczy i mnie.
-
Przyznaj się, jak patrzyłeś na tę młodą z dzieckiem na trybunie! – Zibi od razu
przystępuje do ataku.
-
A ty na swoją Asieńkę to jak patrzysz? – Kubiak próbuje się bronić.
-
Moja Asia jest przynajmniej ładna, a nie szpetna jak noc!
-
Teraz przegiąłeś Bartman! – Michał nie żartuje – lepiej przemyśl swoje
zachowanie bezmózgowcu!
-
Mówiłeś coś, czy to nagły podmuch wiatru? – kapitan zaczyna ironizować.
-
Wiesz co, Bartman? – zadaję mu pytanie.
-
Nie wiem, Rafa – uśmiecha się w odpowiedzi.
-
Z całym szacunkiem do twojej Asi, wcale nie jest taka ładna – mówię pewnie – a Michała
nie musiałeś obrażać. Widać, jaki z ciebie przyjaciel od siedmiu boleści!
Po tych słowach wychodzę z szatni. Nie mam
ochoty słuchać już Zbyszka, który na każdym kroku kogoś krytykuje i nie widzi
świata poza swoją tyczkarką, która też ma swoje wady.
-
Nie martw się, Misiek – poklepuję przyjaciela po ramieniu.
-
Nie wiem, co mu odbiło – mówi zasmucony przyjmujący – przecież ona mu nic nie
zrobiła!
-
Masz rację – odpieram – ona nie jest niczemu winna – nie przejmuj się nim.
-
Dzięki za wsparcie – słyszę jeszcze odpowiedź kolegi, po czym odpalam samochód.
***
/ Hania /
Cudowna pogoda na zewnątrz sprawia, że
nie mogę doczekać się wyjścia na spacer. W tym właśnie celu czekam, aż Michał
wróci z treningu. Miał już co prawda być, ale zajęcia chyba się przedłużyły. No
cóż… zabiorę Arka sama do parku. Chociaż, kiedy o tym myślę, czuję jakiś dziwny
smutek. Oczywiście, wolałabym pójść w towarzystwie siatkarza, jednak nie mogę
wpływać na decyzje trenera, co nie raz przyprawiało mnie o łzy w oczach.
Już mam wyjąć moje kochane maleństwo z
łóżeczka, gdy słyszę trzask otwieranych drzwi wejściowych. Czym prędzej wybiegam
na przedpokój i wychylam się przez balustradę, prowadzących na piętro, schodów.
Moją twarz niemal od razu rozjaśnia uśmiech. Rozradowana biegnę na dół i wtulam
się w ramiona atakującego. Tego samego, który był przy mnie, gdy tego
potrzebowałam.
- Już myślałam, że cię nie będzie –
mówię, chowając twarz w jego klatce piersiowej.
- Przepraszam, kochanie – jego głos
sprawia, że czuję dreszcze – trener mnie na trochę zatrzymał.
- Dobrze, już – wzdycham delikatnie –
najważniejsze, że jesteś.
***
Kiedy
Michał staje przy łóżeczku mojego synka, w pokoju słychać jego perlisty śmiech.
Jak na komendę, Arek zaczyna wymachiwać rączkami w kierunku siatkarza, który od
razu bierze go na ręce. Z uśmiechem na ustach patrzę, jak Michał przytula
chłopca i się z nim bawi. Daję obydwu panom czas na przywitanie się i
nacieszenie sobą, a sama przygotowuję małemu ubranka. Arek nie jest zadowolony
z tego, że Łasko przerwał zabawę. Próbuję go co prawda ubrać, lecz mały za nic
w świecie mi na to nie pozwala. Dlatego właśnie patrzę na niego błagalnym
wzrokiem.
-
Może ty spróbujesz? – pytam, podając mu koszulkę.
-
Bardzo chętnie – odpowiada.
Cieszę się, że Michał ma z moim synem taki
kontakt. Mały bez problemów daje mu się ubrać, a także włożyć do wózka, który
stoi pod ścianą, w jego maleńkim pokoju. Arek nie protestuje również, gdy mój
towarzysz znosi go aż na parter naszego bloku. Dopiero tam stawia wózek na
podłożu i pozwala mi go pchnąć. No cóż… mam przy sobie dwóch najwspanialszych
mężczyzn, których los postawił na mojej drodze. Śmiało mogę więc powiedzieć, że
jestem szczęśliwa i niczego więcej nie potrzebuję.
-------------------------------------------
Witam!
Na zakończenie tych pięknych świąt dodaję dla Was ten właśnie rozdział. Możecie czuć się zaskoczone, ale wszystko idzie zgodnie z planem i za jakiś czas się tutaj pożegnamy. Jednak póki co, chciałabym wszystkim życzyć szczęśliwego Nowego Roku. Oby 2013 był szczęśliwszy, niż obecny. Ponadto życzę weny autorkom, chęci do odwiedzania czytelniczkom i spełnienia marzeń, bo bez nich tak naprawdę człowiek nie istnieje! Pozdrawiam i do napisania niebawem! :)
melduję się. Michał i Arek sprawiają, że mój instynkt macierzyński szaleje :D Bartman to cham i prostak. nie jestem zaskoczona wizytą Kuby, wiesz dlaczego :D ale czekam, co dla niego wymyśliłaś. pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńMichał jaki opiekuńczy :D Zasługuje w tym odcinku na duży "+". Zibiego zaczynam coraz mniej tutaj lubić :/ (zresztą tak jak w realu, Zibi wydaje mi się za bardzo pewny siebie - o wiele bardziej wolę Kubiaka: tym bardziej, że "dzik" jest zodiakalną rybką tak jak ja xD :D). Z ciekawością czekam na kolejny odcinek ! :D
OdpowiedzUsuńMichał jest bardzo opiekuńczy ;)
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawy .
Czekam na następny i również życzę Ci szczęśliwego Nowego Roku ! ;)
Pozdrawiam !! :**
Zbyszek ma się Bóg wie za co a wcale taki wspaniały to nie jest;p Michał jest wspaniały:) Co do Kuby to myślę,że jego pojawienie się tutaj ma głębszy sens.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku;**
No to mnie zaskoczyłaś Kubą ;o Zbyszek to bufon, który mnie wkurza!! Bardzo dobrze, że ktoś mu pojechał :D Uwielbiam sceny w których Michał i Arek są razem :) No i Jagoda... Mam nadzieję, że ułoży sobie życie tak jak należy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*:*:*:*
Zibi zaczyna coś odwalać... Ja nie wiem po co takie teksty jak to jest jego przyjaciel, ale okej...
OdpowiedzUsuńMichał taki opiekuńczy, fajnie się czyta o tym jak facet zajmuje się dzieckiem i robi to dobrze :).
Czekam na kolejny i również życzę Ci Szczęśliwego Nowego Roku i spełnienia wszystkich marzeń ;)
Pozdrawiam.
Co temu Zibiemu strzeliło to ja nie wiem.. Ale wyczuwam jakąś aluzję do rzeczywistej sytuacji ]:-> :D Rozdział genialny, jestem ciekawa, jak rozwinie sie wątek z Kubą.. Do następnego! :***
OdpowiedzUsuńDziękuje za życzenia, bo wena na pewno się przyda ;)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to,aż się prawie popłakałam... bardzo się ciesze,że Michał i Hania wrócili do siebie,i że Arek też jest szczęśliwy. Co do zachowania Zibiego to aż brakuje mi słów :\
Życzę Ci udanego sylwestra,wygranych meczy Jastrząbków i dużooooo weny,aby każdy kolejny Twój rozdział był co raz to ciekawszy !
Najlepszego Kochana :*
Ps zapraszam do mnie ;p
Cóż, od zawsze wiedziałam, że Bartman ma nie po kolei w głowie. Za to Michał mnie rozczula, jest tak opiekuńczy, rozczula mnie. Ech, szkoda, że takich mężczyzn jest mało, takich jednocześnie męskich i czułych.
OdpowiedzUsuńBartman to debil, wiedzą o tym wszyscy. A Łasko z dzieckiem na rękach to, nie powiem, słodki obrazek.
OdpowiedzUsuńWspaniałe jak zwykle, Nie kończ tego opowiadaniaa :(((
OdpowiedzUsuńŁasko opiekuńczy, co mnie nie dziwi. A Bartman.. jego charakterek ;)
Donia ;D
Jeśli chodzi o Zbysia, chciałam, żeby wyszło coś śmiesznego, a tu pokazałam jego charakterek. Aczkolwiek sądzę, że wyniknie z tego coś ciekawego. Mnie też żal będzie kończyć to opowiadanie, ale taka kolej rzeczy :))
OdpowiedzUsuńciekawi mnie jak będzie dalej z Kubą...
OdpowiedzUsuńkłótnie ZB9 i Dzika hm. :D Zibi trochę przesadza. czekam na następny. :)
Micha z dzieckiem na ręku to cudo. Z takim obrazkiem mogłabym zasypiać każdego dnia.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o to jak przedstawiłaś Bartmana to mam nadzieję, że niechęć do tego człowieka nie przesłania Ci różnicy między fikcją, a rzewczywistością bo (może się mylę) nie znasz go osobiście.
Czekam! :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie :
maybevolleylove.blogspot.com/
O jej, brat ? No tego się nie spodziewałam. Dobrze, że Hania ma wsparcie, a Zbyszek to już przesadza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
A to szoook brat Łaski tego bym się nie spodziewała-jestem ciekawa jak rozwinie się ten wątek.A "widok" Hani,małego i Łasko-piękna rodzinka i Jagoda z Kubiakiem suuuper. Pozdrawiam Marzenko;D
OdpowiedzUsuńChujowy blog :/
OdpowiedzUsuńJeśli nie podoba Ci się to, co zostało tutaj stworzone, lepiej zachowaj opinię dla siebie. Bardzo łatwo się gada, trudniej samemu stworzyć podobne opowiadanie.
Usuń