/ Jagoda /
W takie dni, jak ten, chce się żyć! Co prawda
po tym, jak próbowałam targnąć się na swoje życie jeszcze nie trenuję, ale
udaje mi się odzyskiwać powoli radość życia. Wszystko zaczęło się od tego, że
na mojej drodze stanął Kubiak, który jest naprawdę sympatycznym człowiekiem i
spędzam z nim coraz więcej czasu, a gdy nie ma go obok, robię się dziwnie
smutna. Tak swoją drogą, jesteśmy na dziś umówieni. Michał obiecał, że pokaże
mi jakieś ciekawe miejsce, w którym często bywa na samotnych spacerach. Nie
mogę się już doczekać! Byłabym zapomniała! Muszę się przecież przygotować! W
pośpiechu zaczynam biegać po mieszkaniu, szukając odpowiedniego stroju. No
szlag by to trafił! Oczywiście moja najlepsza letnia sukienka właśnie się
pierze, co oznacza, że nie mam się w co ubrać. Nie pójdę przecież w dresie na
takie spotkanie, co to, to nie! Coraz bardziej zdenerwowana zaczynam przerzucać
ubrania w swojej szafie. Po dłuższej chwili decyduję się na prostą sukienkę na
ramiączkach, oraz idealnie pasujące bolerko. Całości dopełnia nieduża torebka
przewieszona przez ramię, a także niewysokie szpilki. Odrzucam dodatki na
łóżko, po czym zajmuję się makijażem. W oka mgnieniu nakładam sobie podkład
oraz puder. W chwili, gdy tuszuję rzęsy, przy drzwiach wejściowych dzwoni
dzwonek. Osobie za drzwiami udaje się mnie przestraszyć, lecz szybko opanowuję
emocję. Dopiero po skończeniu makijażu kieruję się na parter mieszkania, aby
otworzyć. Za drzwiami stoi elegancko ubrany Kubiak, który trzyma w dłoni
herbacianą różę. Uśmiecham się na jego widok, zapraszając do środka. Jednakże
on kręci przecząco głową.
- Pozwoli pani, że porwę w piękne
miejsce? – pyta szarmancko.
- Ależ oczywiście, proszę pana –
odpieram z uśmiechem.
W
przyjemnym milczeniu pozwalam mu poprowadzić się po schodach w dół, a później
do samochodu. Elegancko prezentująca się biała KIA zrobiła na mnie nie małe
wrażenie. Zapewne już zrobiłabym duże oczy, jednak dobre wychowanie mi na to
nie pozwala. Przyklejając do twarzy uśmiech numer trzy, z jego pomocą wsiadam
do samochodu. W chwilę później słychać jedynie cichy warkot silnika, a my
mkniemy prosto przed siebie.
***
Pszczyna.
Zupełnie nie miałam pojęcia o istnieniu tego miasta. Już odkąd udaje nam się
minąć niewielkie wioski, wyczuwa się tutaj jakiś urok. Ludzie są wobec siebie
jacyś inni, bardziej życzliwi. I mnie udziela się tutejsza atmosfera, kiedy z
pomocą Michała wysiadam z samochodu. Niczym najprawdziwszy dżentelmen podaje mi
dłoń, jak również pomaga wysiąść. W chwilę później swoje kroki kierujemy w
stronę pięknego parku. Tak cudownego miejsca nie widziałam nigdy! Ja nie wiem,
skąd przyjmujący wytrzasnął to miejsce, ale mniejsza o to. Tuż przy wejściu do
owego parku Michał kupuje u starszej pani herbacianą różę. W chwilę po tym z
zawadiackim uśmiechem wręcza mi kwiat, przy czym całuje w czoło. Rumienię się
na ten gest, lecz nie daję niczego po sobie poznać. Spacerujemy tak przez kilka
dobrych chwil gawędząc o wszystkim i niczym. Siatkarz co rusz pokazuje mi nowe
zakamarki, opowiada o tym, jak nie raz odpoczywał tutaj od swojego przyjaciela,
a także innych problemów. Z uwagą słucham kolejnych historii z jego życia.
Przyznam, iż zupełnie nie przypuszczałam, jakim ciekawym może być człowiekiem.
-
Trochę zmęczyłem się tym chodzeniem – wyznaje po dłuższej chwili ciszy.
-
Już wymiękasz? – pytam żartobliwie – No co ty nie powiesz?
-
Od razu wymiękam – udaje obrażonego – po prostu mam ochotę na odpoczynek.
-
Niech będzie – wskazuję na pobliską ławkę.
-
Nie tutaj – przyjmujący natychmiast zaczyna grymasić – znam pewne ciekawe
miejsce.
Bez zbędnych pytań pozwalam mu się prowadzić
w nieznanym mi kierunku. W przyjemnym milczeniu przemierzamy kolejne parkowe
alejki. Z uwagą przyglądam się wszystkim budynkom i innym rzeczom. Całą sobą
chłonę te piękne widoki. Lecz nim się oglądam, Michał prowadzi mnie przez rynek
do uroczej kawiarenki. Zajmuje miejsce tuż przy dużym oknie, po czym zamawia
kawę i ciasto, którego jeszcze nie jadłam. W oczekiwaniu na zamówienie zaczynam
bić się z myślami. Michał tyle mi o sobie mówi, a ja nie potrafię wyznać, co
męczyło mnie w przyszłości. Nie powinno tak być.
-
Michał, ja też powinnam ci coś powiedzieć… - zaczynam niepewnie.
-
Słucham cię, kochana – zachęca, a jednocześnie odbiera zamówienie.
-
Ty nie wiesz, dlaczego próbowałam się zabić…
-
Nie mam zielonego pojęcia – przyznaje szczerze.
-
A więc to z powodu ciąży – mówię ledwo słyszalnie – Brian był ojcem dziecka.
Przyjmujący wygląda, jakby za chwilę miał
zemdleć. Blednie i czerwienieje na przemian, co nie zwiastuje niczego dobrego.
Czar naszej randki pryska jak bańka mydlana, lecz ja mam poczucie dobrze
spełnionego obowiązku, obowiązku szczerości wobec niego.
-
Wszystko będzie dobrze – siatkarz głaska uspokajająco moją dłoń – jeszcze
będziesz mamą.
-
Chciałabym w to wierzyć – odpowiadam smutno.
-
Nie dyskutuj ze mną mała – jego głos jest nieco ostry.
-
Dobrze, tato – odrzekam, po czym oboje zaczynamy się śmiać.
Tak… dobry nastrój zaszczepił się w naszych
umysłach na dobre.
***
/ Michał
/
Dzisiejszy
trening nareszcie dobiega końca. Chłopaki zachęcają mnie, żebym poszedł z nimi
do pubu, jednak nie mam na to najmniejszej ochoty. Chcę być przy Hani, której
ostatnio nie poświęcałem zbyt wiele. Przez cały czas zajęty byłem treningami,
by przed półfinałami osiągnąć jak najlepszą formę. Właśnie udaje mi się wrzucić
do bagażnika torbę i już mam wsiąść do środka, gdy przede mną wyrasta Jakub.
Nie jestem zachwycony tym niespodziewanym spotkaniem, a cała radość zdąża się
ze mnie ulatniać. Dochodzę jednak do wniosku, że nie ma co się kłócić, dlatego
też nie okazuję swoich uczuć.
-
Michał – w jego głosie słychać prośbę, a zarazem spokój – możemy porozmawiać?
-
O czym? – pytam oschle.
-
Mam ci kilka rzeczy do powiedzenia – odpiera – ale nie tutaj.
-
W takim razie zapraszam do mnie – mówię niespodziewanie dla samego siebie.
Gestem dłoni wskazuję bratu miejsce pasażera
w swoim służbowym samochodem, na co Kuba reaguje jedynie skinieniem głowy. Bez
słowa wsiada do auta, po czym zapina pas bezpieczeństwa. Ja również idę w jego
ślady. W milczeniu odpalając silnik, mknę w stronę bloku, w którym mieszkam.
***
Pewien, że Jagoda jest w moim
mieszkaniu naciskam klamkę drzwi wejściowych. Lecz ku mojemu zdumieniu nie
ustępują. Szczerze zdziwiony sięgam po telefon, chcąc ją w ten sposób poprosić,
by otworzyła, ale na nic zdają się moje telefoniczne prośby; siostrzenica nie
odbiera. Czyżby spała? A może nie ma jej w domu? Jestem nieco zmartwiony
brakiem powiadomienia z jej strony, aczkolwiek mam pewność, że nic jej się nie
dzieje. Odkąd na jej drodze stoi Kubiak, do głowy mojej siostrzenicy nie
przychodzą żadne głupie pomysły, za co jestem jej na swój sposób wdzięczny. Nie
mając innego wyjścia, zmuszony jestem zaprosić brata do mieszkania Hani. Co
prawda nie powinienem, lecz nie widzę innej możliwości. Kątem oka obserwując
Kubę, odwracam się na pięcie i wchodzę do mieszkania dziewczyny. Młody jest
zdziwiony, jednak nie protestuje. I chwała mu za to. Ponownie gestem dłoni
wskazuję mu, co ma zrobić. Uśmiecha się do mnie kącikami ust, a ja przynoszę z
lodówki dwie puszki piwa. Jedną z nich rzucam bratu, po czym zaczynamy rozmowę.
Po opróżnieniu dwóch, może trzech
puszek stajemy się rozluźnieni. Już nie pałam złością do brata. W momencie,
kiedy wszystko mi tłumaczy, nie potrafię się na niego złościć. W końcu wybrał
inne życie. Chociaż z drugiej strony ciężko mi jest zrozumieć, dlaczego aż tak
bardzo chciał spróbować wszystkiego. Myślał, że będzie lepszy ode mnie? No cóż…
nie każdy może wieść żywot utalentowanego zawodnika. Gdyby mu się udało,
moglibyśmy razem grać w kadrze Włoch, ale on wybrał imprezy zamiast siatkówki. Wolał
bawić się dziewczynami, stosować używki. Niby jesteśmy do siebie podobni, a
tacy różni. W pewnej chwili naszą rozmowę przerywa Hania. Uśmiecha się nikle,
po czym podaje mi na ręce rozradowanego Arka. Chłopiec ma się wyśmienicie i ani
myśli przestać wymachiwać małymi rączkami. Kiedyś wybije mi oko, ale co tam! Równie
uśmiechnięty podaję mu misia i układam w bujanym foteliku. Kołysząc go stopą
wracam do rozmowy z bratem.
- Kochanie, nie wspominałeś, że
spodziewamy się gościa – Hania zagaduje mnie po powrocie z kuchni.
- Słońce, sam nie wiedziałem… -
odpowiadam szczerze.
- No dobrze już – siada mi na kolanach
– może nas sobie przedstawisz?
- Nie ma problemu – obejmuję ją –
Kochanie, to mój brat Jakub, Kuba – to moja dziewczyna, Hania.
- Miło mi poznać tak piękną kobietę –
młody robi się niezwykle pewny siebie – mój brat ma duże szczęście.
- To chyba do mnie los się uśmiecha –
dziewczyna się rumieni – gdyby nie Michał, byłabym wdową po synku.
- Widzę, że nic się nie zmieniłeś –
Kuba nieco ironizuje – dalej jesteś ojcem miłosierdzia.
Puszczam
mimo uszu jego docinki, zaczynając zabawę z chłopcem. Nieświadomy niczego Arek cieszy
się, że poświęcam mu uwagę. Natomiast brat udaje obrażonego i zaczyna podrywać
Hanię. Nie jestem z tego zadowolony, ale postanawiam nie zaczynać awantury.
Pogadam z nim na osobności, żeby nie psuć i tak gęstej już atmosfery. Poza tym
nie mam najmniejszej ochoty się denerwować, co to, to nie.
- Panowie, bardzo was przepraszam – słyszę
głos mojej kobiety – ale muszę się położyć.
- Nie krępuj się, odpocznij – Jakub obdarza
ją uśmiechem – poradzimy sobie.
- Michał, zajmiesz się małym? – pyta jeszcze.
- Oczywiście – odrzekam – miłego odpoczynku.
Coś mi
się w jej samopoczuciu nie podoba, ale nie wiem co. Ostatnio wygląda gorzej,
wydaje się być słabsza, lecz mam nadzieję, że to nic poważnego. Oby nic złego
się nie stało.
***
/ Hania /
Szczęśliwa budzę się w ramionach
Michała. Atakujący pochrapuje jeszcze niczym nie zmąconym snem, lecz ja nie
potrafię już zmrużyć oka. Postanawiam pójść do łazienki, gdzie wezmę szybki
prysznic i trochę się uporządkuje. Szybko odnajduję satynowy szlafrok, którym
się owijam. Spokojnym krokiem idę w kierunku wspomnianego wcześniej
pomieszczenia. Po chwili biorę z półki zostawioną tam bieliznę, koszulkę oraz
spodnie. Gdy wkładam dolną część stroju na siebie, przed oczyma robi mi się
ciemno. Po krótkiej chwili tracę równowagę. Nie wiem, co się dzieje! Robię się
coraz słabsza. Z każdą chwilą znajduję się coraz niżej, upadam. Czuję jeszcze,
że uderzam głową o wannę, a w następstwie pulsujący ból w skroni. Później nie
ma już nic…
----------------------------------------------------
Witajcie!
Kubiak i Jagoda :D ale co Ty zrobiła Hani???????????????????????????????
OdpowiedzUsuńWiedziałam, po prostu wiedziałam,że Jagoda i Michał mają się ku sobie. Cieszy mnie to;) Nie za bardzo podoba mi się ten cały Kuba ale kto wie, może się tylko mylę? I na koniec co zrobiłaś Hani? Przyznawaj się;p Może jest chora? A może zasłabła bo jest w ciąży?;)
OdpowiedzUsuńKubiak i Jagoda ! :D Jestem ciekawa co stało się Hani... A ten cały Kuba nie podoba mi się .. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do następnego ! ;**
Zakochana para, zakochana para *śmieje się z Miśka i Jagody na pozytywny sposób* :D
OdpowiedzUsuńDruga zakochana para ;D Michał i Hania xD Areeeek *.* uwielbiam tego bobasa :D
CO się stało Hani? :<
Ten Kuba to troszkę podejrzany jest. Chyba zazdrości bratu takiego życia i Hani. Mam nadzijeę, że ona nie jest chora tylko spodziewa się Michałowego dzidziusia:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny i ciekawy rozdział Marzenko(kolejny...następny!)i już czekam na nowy...Bardzo fajnie,że złączyłaś Jagodę i Kubiaka-będą fajną parą a Hania czy przypadkiem nie jest w ciąży z Łasko?A ten Kuba to chyba będzie taki czarny charakter w tej opowieści co?
OdpowiedzUsuńPozdrowionka;D
Świetny rozdział :D Jednym tchem przeczytałam wszystkie pozostałe :) Super piszesz
OdpowiedzUsuńZapraszam na tego bloga :D Jest równie dobry:
http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/
No no no, super rozdział! :)
OdpowiedzUsuńDobra powiem prosto z mostu .. Nie ogarniam brata Łaska ! . Nie no nie rozumiem jego i mam nadzieje że zrozumiem ; p .
OdpowiedzUsuńOch jak ja zazdroszczę Hani .. eh mieć Łaska ; p .
Rozdział świetny i czekam na kolejny ; )
Pozdrowienia Wredota
widziałam już Twojego bloga, gdyż prosiłaś, żebym poleciła go na jednej ze swoich stron na facebooku:)
OdpowiedzUsuń