/ Michał /
Ze spokojnego snu wyrywa mnie huk,
który dobiega z łazienki. Poddenerwowany zrywam się na równe nogi i od razu
biegnę do wspomnianego pomieszczenia. Już od samego początku władną mną złe
przeczucia, które potwierdzają się, gdy jestem coraz bliżej. Ku mojemu
zaskoczeniu, drzwi ustępują zaskakująco łatwo i już stoję w progu
pomieszczenia. Nie wierzę własnym oczom! Widok, jaki zastaję, jest wręcz
przerażający: na podłodze leży nieprzytomna Hania. Z jej łuku brwiowego sączy
się krew, tworząca kałużę wokół jej głowy. O Boże! Czuję zimno i gorąco na
przemian, a moja twarz jest blada. Na całe szczęście myślę dosyć trzeźwo. Nie
zamykając za sobą drzwi pomieszczenia, biegnę po telefon. Szybko wybieram
odpowiedni numer, jak również nawiązuję połączenie. Moje zgłoszenie zostaje
przyjęte przez dyspozytora, więc pozostaje mi już tylko czekać. Jednak czas
dłuży się w nieskończoność. Dopiero po długich minutach w mieszkaniu pojawiają
się sanitariusze. Lotem błyskawicy przenoszą moją Hanię na nosze, po czym
tamują krwotok. Jej twarz jest blada, jakby umęczona, a sama dziewczyna nie
wygląda najlepiej. Nic nie mówiła, dlatego tym bardziej martwię się o jej stan
zdrowia. A co, jeśli nie przeżyje i osieroci małego Arka? Moim umysłem znów
władną czarne myśli. Zamglonym wzrokiem przyglądam się pracy medyków, którzy
wciąż tamują krwotok.
- Co z nią będzie? – pytam, gdy
opatrywanie dobiega końca.
- Proszę się nie martwić – mówi jeden
z mężczyzn – to tylko przemęczenie.
- Na pewno nic jej nie jest? –
dociekam.
- Spokojnie – mówi drugi – po badaniach
zostanie postawiona prawidłowa diagnoza.
- A teraz musimy już jechać – dodaje ten
pierwszy – proszę ją później odwiedzić.
Po tym,
co powiedzieli panowie z pogotowia, czuję się spokojniejszy. Wiem, że Hania
jest pod najlepszą opieką i niebawem wróci do zdrowia. Jednakże dalej nie mogę
zrozumieć, dlaczego tak źle się poczuła. Być może coś jej dolegało, lecz nie
chciała mnie martwić. To w gruncie rzeczy dosyć cicha osoba, która nie skarży
się na swój los, więc nie dziwię się jej milczeniu. Mam jednak nadzieję, iż
niebawem dowiem się prawdy, ale teraz nie jestem w stanie o tym myśleć. Moje
ponure rozważania przerywa płacz małego Arka, którego młoda mama powinna
nakarmić. Przejmując jej obowiązki, kieruję się do kuchni, gdzie przygotowuję
dla chłopca butelkę, której zawartość zostaje pochłonięta w mgnieniu oka. Patrząc
na chłopca, czuję wewnętrzny spokój i wierzę, że wszystko wróci do normy.
***
/ Raphael /
Odkąd nie mieszkam z Brianem, w moim
mieszkaniu panuje błoga cisza, a porządek, jaki zaprowadziłem po jego wyjściu
ma się zgoła nie najgorzej. Poniekąd jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy.
Mieszkanie z Amerykaninem to nie był dobry pomysł. Kto to wymyślił, to ja nie
wiem i nawet nie chcę wiedzieć. Już właśnie mam wstać, by przygotować obiad,
gdy słyszę dzwonek do drzwi. Natychmiast kieruję się do drzwi, aby otworzyć. W progu
widzę Tiago w towarzystwie Zbyszka. O ile towarzystwo tego pierwszego jest
znośne, o tyle drugiemu skopałbym tyłek i wysłał w kosmos! Od tej całej
sytuacji z Kubiakiem przestałem lubić naszego kapitana, dlatego też nie jestem
zachwycony, gdy zjawia się w moim lokum. Głupio mi jednak wyprosić Bartmana,
dlatego też pozwalam obydwu wejść do środka.
- Może napijesz się z nami piwka? –
pyta Tiago, wyjmując z plecaka butelki.
- Chętnie – odpowiadam, czując suchość
w ustach.
Kiedy moi
goście moszczą się na kanapie w salonie, ja wyjmuję z szafki szklanki. Pamiętam
również o talerzykach, gdyż udaje mi się zauważyć przyniesioną przez nich
pizzę. Nawet jest mi to na rękę, ponieważ czuję też żołądek dający się we
znaki. Po krótkiej chwili jestem już w salonie. Wrzucam w telewizji kanał
muzyczny i wraz z kolegami zaczynam pogawędkę. Jest naprawdę wesoło i nie
żałuję tych odwiedzin. Chociaż towarzystwo kapitana jest niesamowicie
denerwujące, muszę to jakoś przełknąć. Co najwyżej dam mu do zrozumienia, iż
nie życzę sobie jego wizyt. Wydaje się być istotą rozumną, więc powinien zajarzyć.
- A widzieliście lubą Kubiego? – nagle
wypala kapitan.
- Oczywiście – odpowiadam wraz z Tiago.
- Jest bardzo ładna dodaje mój kolega
z pozycji.
- Violas, tobie już na mózg padło? –
Bartman zawsze i wszędzie manifestuje swoje zdanie.
W tej
właśnie chwili wesoły nastrój pryska niczym bańka mydlana. Atmosfera robi się
nadzwyczaj ciężka, a ja mam dosyć kłótni zawodników. Poza tym, ja również nie
mam nic do dziewczyny Michała. Wręcz przeciwnie: cieszę się, że przyjmujący
układa sobie życie z kimś, z kim jest szczęśliwy. Tak więc Zbyszkowi nic do
tego. Z każdą kolejną minutą mam go po dziurki w nosie. Już go nie mogę słuchać!
Co za idiota mówi tak o dziewczynie przyjaciela, ja się pytam?! Ktoś taki, jak
nasz kapitan, nie zasługuje na przyjaźń.
- Tam są drzwi! – krzyczę, przerywając
sprzeczkę – Zamknij je z drugiej strony Bartman!
- Wyrzucasz mnie? – kapitan jest
zdziwiony – nie ładnie, przyjacielu, nie ładnie.
- A jak ty obrażasz dziewczynę
Michała, to ładnie? – nie wytrzymuję.
-
Mówię, co myślę – odpiera, uśmiechając się ironicznie.
-
Ale nie w moim mieszkaniu! – nadal podnoszę głos – wyjdź.
-
No już dobra – siatkarz wstaje z kanapy.
-
Aha – przypominam sobie o czymś – razem z chłopakami złożymy wniosek o zmianę
kapitana.
Widać,
moje ostatnie słowa ubodły Bartmana do żywego. I bardzo dobrze! Ktoś musiał mu
powiedzieć, jakie mają o nim zdanie. Za wysoko nosił głowę, ot co. Poza tym,
jak on ma dziewczynę, to okej, a Michał nie może? Przecież to nie dorzeczne. Po jego wyjściu atmosfera się rozluźnia. Dobry
nastrój wraca, a ja wraz z Tiago urządzam sobie prawdziwe dyskusje.
- To zdrowie! – wznoszę toast, trzymając
w dłoni butelkę piwa.
- Zdrowie! – wtóruje mi Tiago, by po
chwili raczyć się ulubionym trunkiem.
***
/ Jagoda /
Wyjazd z Michałem nawet dziś budzi we
mnie jedne z najpiękniejszych wspomnień. Na samą myśl o niedzielnym spacerze
robi mi się ciepło na sercu. Pragnę, aby takich chwil, jak ta było jeszcze
wiele. Przy Michale zapominam również o tym, co złego mnie spotkało. Nie myślę
o moim nienarodzonym dziecku, które mimo wszystko mogłam wychować. Przez chwilę
jest mi smutno. W moim oku kręci się pojedyncza łza, która symbolizuje moją
bezsilność. Tę ostatnią zauważa Misiek, który właśnie wchodzi do salonu. W dłoniach
trzyma dwa kubki z parującym napojem. Jeden
z nich stawia przede mną, a w chwilę później mnie przytula.
- O czym myślałaś, kochanie? – pyta z
wyraźną troską.
- O tym maleństwie, któremu nie
pozwoliłam żyć – przyznaję szczerze.
- Nie martw się – siatkarz zaczyna
mnie uspokajać – jeszcze zostaniesz mamą.
Bardzo
chciałabym wierzyć w jego słowa, lecz nie potrafię. Jedną szansę już miałam i
została ona niewykorzystana we właściwy spokój. Ta cała sytuacja męczy mnie
jeszcze czasami i nie potrafię sobie z nią poradzić. Najlepszym sposobem na
uwolnienie się od tego wszystkiego są zabawy z małym Arkiem. Pokochałam go, jak
młodszego brata i staram się dać mu wszystko, co najlepsze, a jednocześnie
pomagam Hani i Michałowi.
- Słońce – zwracam się do przyjmującego
– może zerkniemy do Hani i Miśka?
- Chętnie – mój chłopak obdarza mnie
szczerym uśmiechem.
W chwilę
później stoimy przed drzwiami moich sąsiadów. Pukam, ale w pierwszej chwili
odpowiada mi jedynie cisza. Postanawiam nie odpuszczać. Michał i jego
dziewczyna tyle dla mnie zrobili, więc chciałabym teraz obdarzyć ich
bezinteresownym zaufaniem, a także pomocą. Dopiero po kilku długich minutach drzwi
otwiera zasmucony atakujący.
- Michał, co jest? – zdumiona zadaję
wujkowi pytanie.
- Hania…
- Co z nią? – teraz i ja czuję, że coś
strasznego miało miejsce.
- Zabrali ją do szpitala – po tych
słowach Michał wybucha gorzkim płaczem.
--------------------------------------
Przepraszam za to małe opóźnienie.
Zapraszam na fanpage.
Violas, kocham Cię za wyrzucenie Bartmana!! Michu i Jagoda <3 Misiek, nie bój nic, nie zostaniesz przedwcześnie wdowcem :D
OdpowiedzUsuńMichał i Jagoda !! :D A co do tego wyrzucenia Bartmana z domu to dobrze zrobił :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Hani nic złego nie jest... oby :D
Pozdrawiam !! ;*
Michał płacze, no i mi serce pękło.
OdpowiedzUsuńJak Bartmana nie cierpię, tak od teraz Raphaela uwielbiam, mądry człowiek.
Kubiak i Jagoda to będzie suuuper para!!!
OdpowiedzUsuńPłaczący Łasko...
i to wyrzucenie Zibiego z mieszkania-bezcenne!!!
Marzenko coraz lepsze są te rozdziały a historia bardzo fajnie się rozwija i już czekam na kolejne/nowe rozdziały!
Pozdrawiam;D
Hym od czego zacząć .. Dlaczego Łasko nie zatamował krwotoku !? nie no ten to jest dobry dobrze, że chociaż po pogotowie zadzwonił . No i brawo dla Rafaela ! . Jestem za zmianą kapitana ! No chyba, że Bartman się zmieni w co wątpię -,- .
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawy jak zwykle.
Pozdrowienia Wredota
Raphaela * .. Zamyśliłam się i źle napisałam sorki ; P
UsuńKurczę, szkoda mi Jagody.. oby Michał pomógł jej się pozbierać po tym wszystkim.. Niech i z Hanią wszystko będzie dobrze.. Czekam na kolejny ; ***
OdpowiedzUsuńO matko... niech Hania szybko zdrowieje ;D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńmAM NADZIEJĘ, ŻE Hani nic poważnego nie grozi bo Michał się załamie i co stał by sie wtedy z Arkiem!!
OdpowiedzUsuńO Kubiaku nic nie napiszę bo jeśli się o kimś nie ma nic dobrego do powiedzenia to należy zachować milczenie:)
Szerzenie nienawiści do Zbyszka Bartmana trwa. Ciosy rozdawane na oślep.
O LoL.!
OdpowiedzUsuńOby Hani się nic nie stało!.. ;>
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na: http://owocowalandryna.blogspot.com/