Rozdział 28



/ Michał /


          Kiedy tylko Jagoda i Michał stają w drzwiach mieszkania Hani, jestem na siebie zły. Zły o tę chwilę słabości, jaką przed chwilą okazałem. Chociaż z drugiej strony czuję ulgę. Wsparcie, jakie daje mi ta dwójka, jest niesamowicie pomocne. Od razu czuję się lepiej, a poczucie winy gdzieś się ulatnia. W pierwszej chwili, tuż po znalezieniu Hani, było ogromne. Odnosiłem wrażenie, iż jestem winien jej stanu zdrowia, bo nie zareagowałem w odpowiednim momencie. Ale jak tu reagować, gdy ona cały czas mówi, że czuje się świetnie?
Gdybym tylko mógł czytać w jej myślach, wszystko byłoby inaczej! Teraz jednak nie mogę zrobić nic, to właśnie jest najgorsze. Na całe szczęście siostrzenica skutecznie odciąga mnie od wyrzutów sumienia.
          - Może my zostaniemy z małym, a ty pojedziesz do Hani? – dziewczyna składa niespodziewaną propozycję.
          - Naprawdę możesz to zrobić? – nie wierzę w to, co słyszę.
          - Naprawdę – potwierdza – jesteśmy przecież po to, żeby sobie pomagać!
          - Dziękuję – odrzekam, podając jej Arka.
          - Leć już – mówi jeszcze Jagoda – tylko uważaj, jak będziesz prowadził!
Moje samopoczucie zmienia się diametralnie. Nie ma już we mnie tego paskudnego poczucia winy, które wiązało się z czymś, na co nie miałem wpływu. Teraz zostaje jedynie strach o to, co będzie. O to, czy moja Hania wróci do zdrowia. Będzie dobrze – mówię do siebie, po czym odpalam samochód i mknę w dobrze znanym kierunku, do miejsca zwanego szpitalem.


***


          Spędzam przy jej łóżku całą noc. I chociaż pielęgniarka próbuje mnie wyprosić, kategorycznie się z tym nie zgadzam. Chcę być przy Hani w najtrudniejszych dla niej momentach, bo wiem, że teraz mnie potrzebuje. Jestem już zmęczony, lecz w ogóle nie pokazuję oznak jakiegokolwiek przemęczenia. Milcząc wpatruję się w twarz blondynki. Niecierpliwie czekam, aż się obudzi. Po jakimś czasie jej ciało zaczyna delikatnie drżeć. Jej ręce pokrywają się gęsią skórką, dłoń zaciska się na mojej dłoni. Senność, która ogarniała mnie do tej pory, gdzieś wyparowała. Ożywiony wpatruję się w kamienną twarz młodej mamy. Po chwili przenoszę wzrok gdzieś za okno pokoju, w którym się znajdujemy. I właśnie wtedy słyszę jej pełny przerażenia szept:
          - Gdzie jestem? – pyta zdezorientowana.
          - W szpitalu – to słowo z trudem przechodzi mi przez gardło.
          - Ale… - jej szept nadal ledwo słychać – ale… to nie… możliwe…
          - Ciii… - uspokajam ją – wszystko będzie dobrze.
Chciałbym wierzyć w słowa, które przed chwilą wypowiedziałem. Chciałbym, aby Hania była w domu, ze mną i Arkiem, zamiast tutaj. Skoro tak się stało, musi być i przyczyna…


***


/ Hania /


          Budzę się w nieznanym dla siebie miejscu. Wszystko jest dziwnie sterylne, a ściany odstraszająco białe. Do moich nozdrzy dostaje się ten specyficzny zapach, jaki można poczuć tylko w jednym miejscu: w szpitalu. Czyżbym była teraz pacjentką jastrzębskiej placówki? Ta myśl jest najbardziej przerażającą ze wszystkich. Czuję strach. Nie chcę tutaj być, bo moje miejsce jest przy Arku. Nagle otwieram oczy i się rozglądam. Nie potrafię zlokalizować wzrokiem żadnego znajomego przedmiotu, czy koloru. Jedyną osobą, jaką jestem w stanie odróżnić od reszty jest Michał. Atakujący trzyma moją dłoń i patrzy na mnie wzrokiem przepełnionym czułością.
          - Gdzie jestem? – pytam ledwo słyszalnie.
          - W szpitalu… - Michał z trudem udziela mi odpowiedzi.
          - Ale… jak to? – z moich ust wydobywa się pytanie.
          - Miałaś mały wypadek – odpiera już pewniej.
Zupełnie nie potrafię sobie przypomnieć, co wydarzyło się, nim straciłam przytomność. W mojej głowie jest tylko ogromna pustka, a ostatnią rzeczą, jaką pamiętam jest pobudka w jego silnych ramionach. Na samą myśl o tym moje serce zalewa się falą przyjemnego ciepła. Mogłabym trwać w tym stanie, lecz wszystko co dobrze, szybko się kończy. Nie zauważalnie do sali wchodzi mężczyzna w białym kitlu – pewnie lekarz.
          - Pani Hanno – mówi bardzo oficjalnie – musimy zabrać panią na badania.
Wtem pojawia się grupa pielęgniarek, która odłącza mnie od całej szpitalnej aparatury i wypycha moje łóżko przez duże drzwi. Dopiero teraz uświadamiam sobie, iż leżę na oddziale intensywnej terapii. Stało się ze mną coś złego, tylko nie wiem, co!

 --------------------------------------
Przepraszam, że tak krótko...

7 komentarzy:

  1. Rozdział krótki, ale ciekawy.
    Dobrze, że Michał i Hania mają takie osoby na które mogą liczyć nawet w przypilnowaniu Arka ;) Dla Michała to bardzo ważne.
    Bardzo czekam na rozwój wydarzeń z tym całym wypadkiem Hani.
    Pozdrawiam i do następnego ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. dobrze, że Hania ma Michała, który jednak niepotrzebnie się zadręcza. i dobrze, że mogą liczyć na Jagodę i Kubiaka (swoją drogą czekam, kiedy akcja między nimi się rooooozwinie :D)

    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. MignonneAbattoir9 lutego 2013 16:58

    Krótko, ale ciekawie i konkretnie! ;] Oby Hani nie było nic poważnego, niech szybko zdrowieje! Czekam na rozwój wydarzeń! ; ***

    OdpowiedzUsuń
  4. Krótko ale treściwie;) Mam nadzieję, ze to nic poważnego i w następnym rozdziale wszystko się już wyjaśni:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Hania :/ Mam nadzieję, że to tylko chwilowe i w następnym odcinku będzie już lepiej ;D Taki facet jak Michał to skarb ;D Każda chciałaby takiego :D Szkoda, że tak krótko, ale bardzo fajnie się go czytało ;D Czekam na kolejny (mam nadzieje dłuższy) ;P :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Michał wspiera Hanię ale taki jest obowiązek życiowego partnera. Miejmy tylko nadzieję, że to nic zagrażającego jej życiu!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze napisałaś na końcu rozdział zdecydowanie za krótki ale bardzo fajny i jak zawsze ciekawa akcja,jestem ciekawa jak to dalej będzie z Hanią nio i czekam na rozwój wydarzeń pomiędzy Jagodą i Kubiakiem(myślę,że z nich to będzie bardzo fajna para!).
    Pozdrawiam i już czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń