/ Jagoda /
Korzystając z wolnego przed rozpoczęciem przygotowań do
nadchodzącego sezonu, wybieram się z Agatą na zakupy. Razem z libero od dwóch
godzin przechadzamy się po największej galerii w Bielsku. Śmiejąc się wchodzimy
do kolejnych butików. Przymierzamy ubrania, buty i dodatki, świetnie się przy
tym bawiąc. Dawno już nie spędzałam czasu w taki sposób! Po zwiedzeniu
pierwszego piętra tego ogromnego budynku mam już serdecznie dosyć. Brzuch boli
mnie ze śmiechu, a tu jeszcze tyle zabawy!
- Co powiesz na to? – Agata wkłada na głowę kapelusz z
ogromnym rondem.
- No nie! – mówię trochę zbyt głośno – nie mów, że…
- A czemu nie? – koleżanka z zespołu przybiera poważną
minę.
Staram się patrzeć na
nią z taką samą powagą, ale nie jestem w stanie. Po prostu nie wyrabiam.
Zaledwie po upływie kilku sekund wybucham tak niepohamowanym śmiechem, że
zostajemy wyproszone z butiku przez pracujące tam ekspedientki. Odprowadzane
groźnym spojrzeniem panien ze sklepu wychodzimy na zewnątrz. Po chwili siadamy
na wolnej ławce w otoczeniu kafejek, a także kolejnych pomieszczeń handlowych. Przez
dobrych parę minut staramy się zahamować wybuch śmiechu, jaki nas dziś napada.
Nie jest to łatwe zadanie. Zostaje ono utrudnione tym bardziej, im więcej
sytuacji przypominamy sobie z Agatką. Dopiero, kiedy ludzie zaczynają patrzeć
na nas, jak na uciekinierki z psychiatryka, przybieramy poważne miny.
- Chce ci się jeszcze chodzić po sklepach? – nagłą ciszę
przerywa siedząca obok Qlka.
- W sumie mam już dosyć – odpowiadam – jestem już
zmęczona.
- To co? – w eter zostaje rzucone pytanie – jedziemy?
- Pewnie! – uśmiecham się do klubowej koleżanki, po czym
kierujemy się w stronę ogromnego, piętrowego parkingu.
Mija zaledwie parę
sekund, gdy Agacie udaje się odpalić jej Nissana Micrę i ruszamy w drogę
powrotną do Jastrzębia. W trakcie tej krótkiej podróży wesołym opowieściom nie
ma końca. Libero opowiada kolejne historie dotyczące zespołu, zanim do niego
dołączyłam. Nigdy nie pomyślałam, że w tak mało licznej grupie może dochodzić
do tylu zabawnych sytuacji!
- Agata! – krzyczę na całe gardło – przestań już!
- Co, już dosyć? – dziewczyna patrzy na mnie wesoło.
- Proszę cię – udaje mi się wydusić to jedno zdanie –
brzuch mnie już boli.
- Dobrze, już dobrze – Agata kapituluje.
Posyłam jej uśmiech
wdzięczności, po czym sięgam do schowka, z którego wyjmuję opakowanie z
płytami. Przez chwilę grzebię w pokaźnej stercie krążków aż w końcu wybieram
krążek jakiegoś rapowego duetu. Wsuwam płytę do odtwarzacza i wsłuchuję się w
pierwsze takty utworów. Jestem szczerze zaskoczona gustami mojej towarzyszki.
- Ty, Agatka, słuchasz takiej muzyki? – pytam z niemałym zdumieniem.
- Dobra muzyka nie jest zła – mówi, podkręcając głośność.
W dobrych nastrojach
docieramy na miejsce. Kiedy Agatka parkuje samochód, udaje mi się namówić ją na
kawkę, którą wypijemy sobie na balkonie. Spokojnym krokiem pokonujemy
wszystkie, prowadzące do naszego mieszkania schody. Jednak, gdy klamka nie
ustępuje pod ciężarem nacisku, coś zaczyna mnie niepokoić. O tej porze Kubiak
powinien być w domu. Przyjmujący nigdy nie zamyka drzwi od środka. Kurczę, no!
Coś jest nie tak.
- Co się dzieje, Jagoda? – Agata zdaje się czytać mi w
myślach.
- Michał nigdy nie zamyka się od środka, a powinien już
być – odpieram.
- Może gdzieś wyszedł?
- Nie mówił, że ma jakieś plany – mówię ze smutkiem w
głosie – poczekaj, może zajrzę do Hani i Michała?
- Świetny pomysł! – koleżanka popiera tę myśl.
Z prędkością światła
kieruję swoje kroki w przeciwną stronę korytarza. Bez pukania wchodzę do
mieszkania wujka i zaczynam szukać domowników. Na parę zakochanych bawiącą się
z małym Arkiem zastaję w salonie. Uśmiecham się do malca. Lecz bardzo szybko
przypominam sobie, po co tu przyszłam. Patrząc na stojącą w progu Agatę,
zbieram odwagę na to, aby zapytać o Michała. Wiem, że to bardzo trudne. W głębi
duszy czuję, że wydarzyło się coś złego. Jednak jeśli nie zapytam, to po prostu
się nie dowiem. Niby taka prosta zależność, ale na chwilę obecną mam wrażenie,
że jest nie realna do wykonania. Dopiero po kilku długich minutach Agata
przypomina, o co się martwię. Widząc zachęcające spojrzenie koleżanki, nerwowo
przełykam ślinę.
- Nie macie pojęcia, co się stało z Michałem? – pytam
poddenerwowana.
- Michał… - Hania nie może wydusić z siebie słowa – miał
wypadek.
Czuję się, jakby ktoś
wymierzył mi siarczysty policzek. Wiedziałam, że stało się coś złego, ale, że
aż tak?!
***
/ Hania /
Gdy widzę stojącą w progu Jagodę, po moich plecach
przebiega zimny dreszcz. Wzdrygam się pod jego wpływem, czując zimno i gorąco
na zmianę. Jednak, gdy spoglądam na zmartwioną twarz młodej siatkarki robi mi
się przykro. Wiem, że będę musiała powiedzieć jej o tej przykrej sytuacji,
która miała miejsce dziś rano. Lecz zupełnie nie wiem, jak mam to zrobić.
- Nie macie pojęcia, co się stało z Michałem? – Jagoda
przerywa ciężką ciszę.
- Michał… - słowa z trudem przechodzą mi przez gardło –
miał wypadek…
- Jak to?! – Michał i Jagoda wykrzykują jednocześnie.
- Podczas porannego biegania zasłabł i uderzył głową o
ławkę – wyrzucam z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego – ktoś ze
spacerujących wezwał pogotowie.
Kiedy unoszę wzrok,
widzę blednącą Jagodę. Twarz dziewczyny jest biała, niczym kreda, a sama
siatkarka robi wrażenie nieprzytomnej. Koleżanka, z którą tutaj przyszła,
natychmiast pomaga jej usiąść, po czym biegnie po wodę. Jagoda powoli pije
podany jej napój, nadal mierząc się z tym, co przed momentem usłyszała.
- Wiedziałam! – z krtani dziewczyny dobywa się głośny
krzyk – wiedziałam, że coś się wydarzy!
W chwilę po tych
słowach siostrzenica mojego ukochanego wybucha gorzkim płaczem. Towarzysząca
jej blondynka obejmuje ją ramieniem, szepcząc słowa pocieszenia. Jagoda
uspokaja się dopiero po paru minutach. Połyka kolejną porcję wody i przez
moment nad czymś myśli. Wyraźnie chce coś powiedzieć, jednak nie wie, jak
zacząć.
- Chcesz coś powiedzieć? – pytam – przecież widzę…
- Zabierz mnie do Michała! – Jagoda mówi głośniej, niż
zamierzała – muszę się z nim zobaczyć!
Niezauważalnie wręcz
wymieniam spojrzenia z Michałem. Siatkarz ma wątpliwości co do tego, czy
powinnam wsiadać w takim stanie za kierownicę. Lecz widząc, w jakim stanie jest
jego siostrzenica, podaje mi kluczyki do samochodu. W okamgnieniu przygotowuję
się do wyjścia. Daję jeszcze kilka chwil Jagodzie, żeby się ogarnęła, po czym
wychodzimy. Zanim udaje nam się przekroczyć próg mieszkania, zauważam, że
dziewczyna rzuca przepraszające spojrzenie w stronę koleżanki. Tamta
odwzajemnia się promiennym uśmiechem, który symbolizuje, że nic się nie dzieje
i również wychodzi z nami z mieszkania.
- Do zobaczenia na treningu – dobiegają mnie jeszcze
słowa ich pożegnania.
- Do zobaczenia! – odpiera Jagoda, na nowo przyjmując
smutny wyraz twarzy.
W mało przyjemnej
atmosferze schodzimy na parking, gdzie stoi służbowy samochód Michała. Nim
Jagodzie udaje się obejrzeć, jesteśmy już w drodze. Mija zaledwie kilka minut,
gdy zapłakana dziewczyna szuka na oddziale lekarza. Aż boli mnie serce, kiedy
widzę ją taką smutną i nie mogę nic zrobić. Wiem, że i nic jej teraz nie
pomoże.
***
/ Jagoda /
Moje kroki obijają się echem od ścian szpitalnych
korytarzy. Niczym zaślepiona biegnę przed siebie, w poszukiwaniu lekarza, który
udzieliłby mi informacji dotyczących Michała. Dopiero po kilku minutach wpadam
na mężczyznę odzianego w biały kitel. Ten nieprzyjemnie lustruje mnie wzrokiem,
jak gdybym była tutaj jakimś intruzem.
- Szuka pani kogoś? – pyta mało przyjemnym głosem.
- Tak – mówię zniecierpliwiona – chodzi o Michała
Kubiaka.
- Pani jest z rodziny pacjenta? – wiedziałam, że to
pytanie musi paść.
- Owszem, jestem jego siostrą – kłamię.
Lekarz ze zrozumieniem
kiwa głową. Daje mi znak, abym szła za nim. Po paru długich chwilach marszu
staję przed jedną z sali intensywnej terapii. Na łóżku leży nieprzytomny
Michał. Matko! Co mu się stało?! Myślę, a w moich oczach tańczą dwie samotne
łzy.
***
Po nocy spędzonej przy szpitalnym
łóżku Michała jestem po prostu niewyspana. Kontaktuję się więc z Hanią, która
pomaga mi dostać się do domu. Młoda mama namawia mnie, abym położyła się spać.
Jednak nie potrafię zmrużyć oka. Biorę tylko szybki prysznic i zmieniam
ubranie. Po kilkunastu minutach jestem gotowa do wyjścia.
- Na pewno nie chcesz się położyć? –
Hania wydaje się zatroskana.
- Nie – odpowiadam stanowczo – chcę
wrócić do Michała.
Chociaż
Hania nie pochwala mojej decyzji, nie komentuje tego głośno. Uśmiecha się tylko
nikle, po czym schodzimy do samochodu. Mija zaledwie kilka długich chwil, a ja
ponownie zajmuję miejsce w szpitalnym pokoju. Ujmuję dłoń przyjmującego,
czekając aż się wybudzi. Mijają kolejne godziny. Pielęgniarki krzątają się
wokół łóżka, sprawdzając czy nie trzeba wymienić kroplówki albo jak miewają się
jego parametry życiowe. Lekarz uważa, iż wypadek nie był groźny. Nie zmienia to
jednak faktu, że mogło się to zakończyć o wiele gorzej.
- Może pani czegoś potrzebuje? –
pyta młoda pielęgniarka.
- Nie – uśmiecham się – ale
dziękuję, że pani pyta.
Kobieta
również odwzajemnia uśmiech, po czym opuszcza pomieszczenie. Ja tymczasem nadal
wpatruję się w anielsko spokojną twarz mojego Michała. Chciałabym mieć go już w
domu, od paru dni nie marzę o niczym innym. Kiedy dzień na dobre się już
rozpoczął, a w szpitalu zrobił się coraz większy ruch, dłoń Michała zaczyna
drgać. Jego klatka piersiowa unosi się miarowo, a na twarzy pojawi się
niezrozumiały grymas. W kilka sekund później siatkarz powoli uchyla swoje
powieki. Nie mogę w to uwierzyć! Michał jest już przytomny i stara się
kontaktować. Czuję, że z serca spada mi ogromny kamień. Ulga, którą odczuwam
jest nie do opisania!
- Gdzie… gdzie… ja jestem? – słyszę
jego słaby głos.
- Jak się cieszę, że wszystko w
porządku! – wykrzykuję może za głośno.
- Kochanie – Michał szepce już
trochę wyraźniej – powiedz mi, gdzie jestem.
- Jesteś w szpitalu – mówię, a w
moim oku kręci się pojedyncza łza.
Widzę,
że twarz Michała blednie. Przyjmujący przymyka powieki, jak gdyby oswajał się z
tą myślą. Chłopak zupełnie nie pamięta wypadku, który miał miejsce kilka dni
wcześniej. Nie ma pojęcia, do czego doszło w parku, tak samo, jak nie jest
świadomy, że gdyby nie szybka pomoc przechodniów mogło by go już nie być wśród
żywych.
- Opowiesz mi, co się stało? – pyta
nieśmiało.
- Może lepiej, jak porozmawiasz z
lekarzem – mówię – on wszystko ci wyjaśni.
Na
znak zrozumienia Michał ściska moją dłoń. Trzyma ją w silnym uścisku, po czym
ponownie zamyka oczy. Jego twarz na powrót staje się spokojna, a oddech się
wyrównuje. Po dłuższej chwili chłopak zasypia, odzyskując utracone wcześniej
siły.
Całe szczęście, że Miśkowi się nic nie stało :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział !
Zła. Jak ty w ogóle mogłaś zrobić coś takiego Michałowi? Wiesz Ty co... :p świetny :) czekam na dalszy rozwój akcji :*
OdpowiedzUsuńKubiak się wybudza, a znając jego wolę walki szybko wróci do zdrowia. Jagoda bardzo to przeżywa ale tak właśnie wygląda miłość. To nie tylko szczęście, ale i strach o ukochaną osobę, czasem łzy i kłótnie. Jagoda i Michał już wiedzą, że wszystko jest ulotne i trzeba dbać o uczucie
OdpowiedzUsuńBiedny Michał :C Niech szybko wraca do zdrowia :C Dlaczego Hania od razu wszystkich nie powiadomiła?
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne :*
Nio z Kubiakiem naszczescie wszystko oki jestem ciekawa co bedzie dalej z nim czytam dalej!!!
OdpowiedzUsuńBiedny Michał ;( teraz to już na pewno muszę przeczytać wszystkie rozdziały
OdpowiedzUsuń