Rozdział 6

/ Jagoda /


            W ostatnim czasie Arek jest pod moją opieką przez całą dobę. Michał tak przejął się rolą ojca, że zupełnie zapomniał o chłopcu. Uwielbiam dzieci, więc z przyjemnością się nim opiekuję. Jednak wujek powinien trochę częściej się nim zajmować, bo niebawem maluch zapomni w ogóle, kim on jest i będzie kłopot. Teraz siedzę oparta o tył sofy, bawiąc się z chłopcem. W pewnym momencie słyszę dzwonek do drzwi. Jestem tym bardzo zdziwiona, gdyż nie spodziewam się wizyty znajomych, czy rodziny. Biorę Arka na ręce, po czym kieruję się w stronę jasnego przedpokoju. Nie mija nawet chwila, a ja już zerkam przez wizjer. Na moją twarz wpełza szeroki uśmiech. Cieszę się ogromnie, że Agata jeszcze o mnie pamięta i przyszła w odwiedziny.
            - Cześć, kochana – witam ją – jak miło, że nie zapomniałaś o paskudnej przyjaciółce.
            - A strzelić cię w twoją głupiutką główkę? – libero śmiejąc się bierze ode mnie małego.
Chłopiec niespodziewanie chętnie wychyla rączki w jej stronę. Podaję więc Agacie to maleńkie ciałko, a sama udaję się do kuchni, by zaparzyć herbatę. Szukam jeszcze jakiś ciastek, ale Kubiak wszystko zjadł i nie zostawił nic dla mnie. Zostaje mi tylko poczęstować gościa przygotowaną w pośpiechu sałatką owocową. Jak widać, wszystkie słodycze zniknęły szybciej, niż się tego spodziewałam, a owoce zostały. Nieładnie! Będę musiała porządnie sobie z Michałem pogadać. Kompletnie nie podoba mi się to, co robi, ale teraz nie jest to czas ani miejsce na takie rozmyślania. Gdy przygotowana przeze mnie sałatka jest już gotowa, wracam do salonu. Stawiam misę na stole, a tuż obok stawiam kubki z gorącą herbatą. Agata jak zwykle mówi mi, że wpadła tylko na chwilę i niepotrzebnie się fatygowałam. Czułam jednak taką potrzebę, gdyż od dawna już u mnie nie była. Poza tym nie wypada przyjmować gości, niczym ich nie częstując. Tak więc nie przyjmuję jej protestów, nakładając przy okazji sporą porcję sałatki do jej miseczki.
            - Ale ty jesteś uparta – Agata nie może powstrzymać się od śmiechu.
            - Taka już moja natura – odpowiadam równie roześmiana.
Nasza rozmowa trwa w najlepsze. Sawicka przyniosła dla Arka mały, nakręcany samochodzik, czym udaje jej się zająć chłopca na dobrych kilka minut. Jednak to tylko parę dłuższych chwil. Potem chłopiec porzuca prezent na swoim kocyku i wdrapuje się na kolana mojej klubowej koleżanki. Unosi w górę swe małe rączki, domagając się uwagi. Jego zachowanie rozczula ją do tego stopnia, iż bierze go i sadza na swoich kolanach. Nawet nie spostrzegam, gdy malec wtula się w jej klatkę piersiową. Siedzi nadzwyczaj spokojnie, przysłuchując się nieznanym sobie słowom. My natomiast gawędzimy o wszystkim i niczym. Arek zapewne jest już znudzony, bo widzę, jak wkłada do buzi swój maleńki kciuk, po czym zasypia. Natychmiast odbieram go z rąk przyjaciółki i układam w bujanym, dziecięcym foteliku. Nie zapominam oczywiście podać mu ulubionego misia. Gdyby się obudził i zauważył, że nie ma przy nim maskotki, z jego drzemki byłyby nici. Jest to maskotka, którą dostał od Michała podczas swojego pierwszego pobytu w szpitalu. A jak mówi Hania z ukochanym, jest do niej mocno przywiązany.
            - Ale on słodko śpi – Agata odzywa się, kiedy kończę zapinać małego w bujanym foteliku.
            - On sam w sobie jest słodkim dzieckiem – odpieram, kończąc herbatę.


***


         Arek śpi, a my nadal jesteśmy pogrążone w rozmowie. Plotki to coś, czego potrzebowałam od dawna. Najbardziej w tym zespole zaprzyjaźniłam się właśnie z Agatą i cieszę się, że zawsze znajdzie dla mnie czas, nie ważne, co by się wydarzyło. Właśnie omawiamy ostatni mecz, gdy drzwi otwierają się z dosyć głośnym trzaskiem, a do pomieszczenia wbiega kapitan jastrzębskiej drużyny oraz mój wujek we własnej osobie. Jego twarz świeci się od potu, a na policzkach widać niemałe wypieki. Atakujący pomimo swojej sprawności ciężko oddycha i z całym impetem swojego ciała zajmuje miejsce na fotelu tuż obok nas. Mija chwila, zanim udaje mu się dojść do siebie.
            - Coś mi się nie podoba, że wracasz do domu w takim stanie – mówię, siląc się na powagę.
            - Jagoda, wytłumacz mi, jak mam być spokojny, skoro wracam ze szpitala?! – odpowiada, próbując ukryć uśmiech.
            - A no tak, zapomniałam – przypominam sobie o tym, że właśnie został ojcem – opowiadaj, szybko!
            - Co tu opowiadać? – z jego ust wydobywa się pytanie – jestem szczęśliwym ojcem  i mam córkę!
Nie wiele brakuje do tego, by Michał przebił sufit mojego i Kubiaka lokum. W porę hamuję jego nadmierną radość i proszę o pokazanie zdjęć maleńkiej Michalinki. Łasko ochoczo wyjmuje swój telefon, chwaląc nam się zdjęciami prześlicznego maleństwa, które pojawiło się w naszej rodzinie. Obydwie jesteśmy z Agatą zauroczone, a ja nie mogę doczekać się, kiedy zobaczę ten skarb na żywo.
            - A jak się czuje Hania? – pytam, kiedy opadają pierwsze emocje.
            - Nie chciała nawet wziąć małej na ręce – na jego twarzy widoczny jest smutek.
            - Nie żartuj – jestem zszokowana jego wyznaniem.
            - Nie żartuję – odpowiada z jeszcze większym smutkiem – naprawdę się o nią boję.
Ja również czuję strach o kobietę, która bardzo mi pomogła. Jestem zaskoczona tym wszystkim. Postanawiam jednak wspierać Michała w tych trudnych chwilach. Obiecuję mu, że poszukam jakiegoś dobrego psychologa, który poprowadzi terapię młodej mamy. Jestem jej to winna za wszystko co dla mnie zrobiła. Mówię o tym Michałowi, a jego nastrój stopniowo wraca do normy. Pewnie w duchu nadal się cieszy. Lecz zmęczenie bierze nad nim górę i, siedząc na fotelu, zwyczajnie zasypia.


***


/ Michał /


            Bardzo trudno jest mi wrócić do zwykłego rytmu treningów. Ciągle myślę o tym, jak czuje się Hania, no i o mojej maleńkiej córeczce, której tak bardzo pragnąłem. O niczym innym nie potrafię też mówić, jak tylko o tym, jaka ona jest cudowna. Jest takim moim małym aniołkiem, którego nigdy nie pozwolę skrzywdzić. Pokochałem ją już w momencie, gdy się o niej dowiedziałem. Nie mogę się doczekać, aż będę miał ją w domu!
            - Halo, tu ziemia – słyszę obok siebie głos Matteo Martino – idziemy na halę!
            - Ale co się stało? – nie za bardzo potrafię ogarnąć rzeczywistość.
            - Skończ już myśleć o swoim maleństwie i wróć na ziemię – Kubiak klepie mnie po ramieniu.
Jestem więc zmuszony odsunąć myśli o córce na dalszy plan. Jednak po zakończonych zajęciach wracają one do mnie szybciej, niż się spodziewałem. Wyjmuję z torby swój telefon, przysiadając się do Kubiaka.
            - Patrz, jaka jest cudowna – mówię, prezentując mu kolejne zdjęcia.
Wśród wielu z nich jest takie, na którym trzymam małą na rękach, a w moim oku kręci się łza szczęścia. Zostało ono wykonane na moją prośbę, przez jedną z przebywających w pomieszczeniu pielęgniarek. Jaki ja byłem wtedy szczęśliwy! Zresztą, nadal jestem. Co poniektórzy z chłopaków komentują tę sytuację, jednak nie zwracam na nich uwagi. Zamiast tego wymieniam z Kubiakiem swoje obawy na temat Hani, bo sytuacja zapowiada się naprawdę kiepsko. Tak, jak wcześniej Jagoda, teraz Michał zadeklarował swoją pomoc, zarówno w opiece nad maluszkami, jak i w znalezieniu dobrego terapeuty. Nie mogę jednak obarczyć tą sprawą swoich przyjaciół, a także najbliższej rodziny. Chętnie rozwiązałbym tę sprawę sam, jednak wiem, że bez nich się nie obejdzie.  Nasza rozmowa zostaje nagle przerwana. Niepostrzeżenie przysiada się do nas Czarnowski, który wyraźnie chce nam coś powiedzieć.
            - Panie kapitanie – zaczyna pozornie uroczystym tonem – skoro urodziła ci się córka, może zrobimy sobie po treningu małą imprezę i opijemy to?
            - Czy ty zawsze szukasz okazji, żeby się czegoś napić? – wiedziałem, że czegoś chce.
            - Takie okazje zdarzają się bardzo rzadko – nadal stara się mnie przekonać.
            - W sumie… - wyraźnie zaczynam się wahać – jedno piwo nikomu jeszcze nie zaszkodziło.
            - I to mi się podoba, Łasko! – środkowy klepie mnie po ramieniu – widzimy się za pół godziny w Kontakcie – dodaje, po czym cały zespół znika z szatni.
Chętnie pojechałbym do szpitala i zaniósł Hani kwiaty, ale skoro im obiecałem to nie wypada się teraz wycofać. Zresztą, to wariaci, którzy nie odpuszczą żadnej okazji do wypicia choćby jednego piwa. Tak jest i tym razem. Chociaż to moje osobiste szczęście nie mam nic przeciwko, by uczcić to w gronie kolegów. Kończę się więc przebierać i razem z Kubiakiem udajemy się we wskazane miejsce.
            - Jeszcze nie miałem do tego okazji – odzywa się przyjmujący – gratuluję stary.
             - Dzięki – odpowiadam, zapalając przy okazji silnik.
Droga do klubu trwa zaledwie kilka minut. O wiele więcej zajmuje nam Kupno biletów, a także przedostanie się przez sporą grupę fanów, oczekujących koncertu swojego idola. Dopiero po jakimś czasie znajdujemy właściwy stolik. Chcemy zostawić swoje rzeczy, by kupić sobie piwo. Ono jednak już na nas czeka. I to nie w takiej ilości, jak przypuszczałem.
            - To co?! – Gierczyński wznosi toast – za Łasko-juniorkę!

Chociaż bardzo się opierałem, jest mi bardzo miło i cieszę się z tak licznych gratulacji.

8 komentarzy:

  1. To ja, Tyśś, z anonimka, ale hejtować nie będę :D

    Hania naprawdę powinna iść do terapety albo psychologa, który by jej pomógł, żeby mogła się cieszyć Michalinką razem z Miśkiem :)
    Jagoda i Michał skoro chcą im pomóc to dobrze, ale niech najpierw porozmawiają o jedzeniu słodyczy xD
    Ciekawa jestem jak Arek zareaguje na siostrzyczkę :) na pewno będzie wspaniałym starszym bratem :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Michał zakochany w córeczce, szkoda że Hania źle nastawiona...

    OdpowiedzUsuń
  3. Michał to taki kochany tatuś! Bardzo ciekawy rozdział, czekam na kolejny :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początek musze zainterweniować, bo jak Michał może tak zaniedbywać Arka. Ja rozumiem, że jest zestresowanym młodym tatą z problemami, ale jest też drugie dziecko, które będzie jeszcze bardziej potrzebować ojcowskiego ciepła. Szczególnie gdy Hania nie będzie potrafiła okazać mu jak bardzo go kocha. Ciepłe ramiona ciotki to dla takiego malucha zbyt mało. Fajnie, że wszyscy zdają sobie sparę z powagi sytuacji w jakiej znajduje się świeżo upieczona mama. Przed nią bardzo ciężkie chwile, ale mając obok siebie ludzi chętnych do pomocy szybciej wyjdzie z depresji!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejny świetny rozdział !
    Czekam z niecierpliwością, aż Hania będzie cieszyła się z dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hehe...Lasko-juniorka fajne haselko!!!Rozdzial jak kazdy poprzedni super ciekawy i fajnie sie akcja toczy i czekam na kolejne rozdzialy.Dzieki Marzenko,ze tworzysz taka fajna opowiastke!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. To ja dziękuję za obecność i wszystkie miłe słowa!!:)

    OdpowiedzUsuń