/ Jagoda /
W ostatnim czasie Arek jest pod moją
opieką przez całą dobę. Michał tak przejął się rolą ojca, że zupełnie zapomniał
o chłopcu. Uwielbiam dzieci, więc z przyjemnością się nim opiekuję. Jednak wujek
powinien trochę częściej się nim zajmować, bo niebawem maluch zapomni w ogóle,
kim on jest i będzie kłopot. Teraz siedzę oparta o tył sofy, bawiąc się z
chłopcem. W pewnym momencie słyszę dzwonek do drzwi. Jestem tym bardzo
zdziwiona, gdyż nie spodziewam się wizyty znajomych, czy rodziny. Biorę Arka na
ręce, po czym kieruję się w stronę jasnego przedpokoju. Nie mija nawet chwila,
a ja już zerkam przez wizjer. Na moją twarz wpełza szeroki uśmiech. Cieszę się
ogromnie, że Agata jeszcze o mnie pamięta i przyszła w odwiedziny.
- Cześć, kochana – witam ją – jak
miło, że nie zapomniałaś o paskudnej przyjaciółce.
- A strzelić cię w twoją głupiutką
główkę? – libero śmiejąc się bierze ode mnie małego.
Chłopiec
niespodziewanie chętnie wychyla rączki w jej stronę. Podaję więc Agacie to
maleńkie ciałko, a sama udaję się do kuchni, by zaparzyć herbatę. Szukam jeszcze
jakiś ciastek, ale Kubiak wszystko zjadł i nie zostawił nic dla mnie. Zostaje mi
tylko poczęstować gościa przygotowaną w pośpiechu sałatką owocową. Jak widać,
wszystkie słodycze zniknęły szybciej, niż się tego spodziewałam, a owoce
zostały. Nieładnie! Będę musiała porządnie sobie z Michałem pogadać. Kompletnie
nie podoba mi się to, co robi, ale teraz nie jest to czas ani miejsce na takie
rozmyślania. Gdy przygotowana przeze mnie sałatka jest już gotowa, wracam do
salonu. Stawiam misę na stole, a tuż obok stawiam kubki z gorącą herbatą. Agata
jak zwykle mówi mi, że wpadła tylko na chwilę i niepotrzebnie się fatygowałam. Czułam
jednak taką potrzebę, gdyż od dawna już u mnie nie była. Poza tym nie wypada
przyjmować gości, niczym ich nie częstując. Tak więc nie przyjmuję jej
protestów, nakładając przy okazji sporą porcję sałatki do jej miseczki.
- Ale ty jesteś uparta – Agata nie
może powstrzymać się od śmiechu.
- Taka już moja natura – odpowiadam równie
roześmiana.
Nasza
rozmowa trwa w najlepsze. Sawicka przyniosła dla Arka mały, nakręcany
samochodzik, czym udaje jej się zająć chłopca na dobrych kilka minut. Jednak to
tylko parę dłuższych chwil. Potem chłopiec porzuca prezent na swoim kocyku i
wdrapuje się na kolana mojej klubowej koleżanki. Unosi w górę swe małe rączki,
domagając się uwagi. Jego zachowanie rozczula ją do tego stopnia, iż bierze go
i sadza na swoich kolanach. Nawet nie spostrzegam, gdy malec wtula się w jej
klatkę piersiową. Siedzi nadzwyczaj spokojnie, przysłuchując się nieznanym
sobie słowom. My natomiast gawędzimy o wszystkim i niczym. Arek zapewne jest
już znudzony, bo widzę, jak wkłada do buzi swój maleńki kciuk, po czym zasypia.
Natychmiast odbieram go z rąk przyjaciółki i układam w bujanym, dziecięcym
foteliku. Nie zapominam oczywiście podać mu ulubionego misia. Gdyby się obudził
i zauważył, że nie ma przy nim maskotki, z jego drzemki byłyby nici. Jest to
maskotka, którą dostał od Michała podczas swojego pierwszego pobytu w szpitalu.
A jak mówi Hania z ukochanym, jest do niej mocno przywiązany.
- Ale on słodko śpi – Agata odzywa
się, kiedy kończę zapinać małego w bujanym foteliku.
- On sam w sobie jest słodkim
dzieckiem – odpieram, kończąc herbatę.
***
Arek śpi, a my
nadal jesteśmy pogrążone w rozmowie. Plotki to coś, czego potrzebowałam od
dawna. Najbardziej w tym zespole zaprzyjaźniłam się właśnie z Agatą i cieszę
się, że zawsze znajdzie dla mnie czas, nie ważne, co by się wydarzyło. Właśnie omawiamy
ostatni mecz, gdy drzwi otwierają się z dosyć głośnym trzaskiem, a do
pomieszczenia wbiega kapitan jastrzębskiej drużyny oraz mój wujek we własnej
osobie. Jego twarz świeci się od potu, a na policzkach widać niemałe wypieki. Atakujący
pomimo swojej sprawności ciężko oddycha i z całym impetem swojego ciała zajmuje
miejsce na fotelu tuż obok nas. Mija chwila, zanim udaje mu się dojść do
siebie.
- Coś mi się nie podoba, że wracasz
do domu w takim stanie – mówię, siląc się na powagę.
- Jagoda, wytłumacz mi, jak mam być
spokojny, skoro wracam ze szpitala?! – odpowiada, próbując ukryć uśmiech.
- A no tak, zapomniałam –
przypominam sobie o tym, że właśnie został ojcem – opowiadaj, szybko!
- Co tu opowiadać? – z jego ust
wydobywa się pytanie – jestem szczęśliwym ojcem
i mam córkę!
Nie
wiele brakuje do tego, by Michał przebił sufit mojego i Kubiaka lokum. W porę
hamuję jego nadmierną radość i proszę o pokazanie zdjęć maleńkiej Michalinki. Łasko
ochoczo wyjmuje swój telefon, chwaląc nam się zdjęciami prześlicznego
maleństwa, które pojawiło się w naszej rodzinie. Obydwie jesteśmy z Agatą
zauroczone, a ja nie mogę doczekać się, kiedy zobaczę ten skarb na żywo.
- A jak się czuje Hania? – pytam,
kiedy opadają pierwsze emocje.
- Nie chciała nawet wziąć małej na
ręce – na jego twarzy widoczny jest smutek.
- Nie żartuj – jestem zszokowana
jego wyznaniem.
- Nie żartuję – odpowiada z jeszcze
większym smutkiem – naprawdę się o nią boję.
Ja
również czuję strach o kobietę, która bardzo mi pomogła. Jestem zaskoczona tym
wszystkim. Postanawiam jednak wspierać Michała w tych trudnych chwilach. Obiecuję
mu, że poszukam jakiegoś dobrego psychologa, który poprowadzi terapię młodej
mamy. Jestem jej to winna za wszystko co dla mnie zrobiła. Mówię o tym
Michałowi, a jego nastrój stopniowo wraca do normy. Pewnie w duchu nadal się
cieszy. Lecz zmęczenie bierze nad nim górę i, siedząc na fotelu, zwyczajnie
zasypia.
***
/ Michał /
Bardzo trudno jest mi wrócić do zwykłego rytmu treningów.
Ciągle myślę o tym, jak czuje się Hania, no i o mojej maleńkiej córeczce,
której tak bardzo pragnąłem. O niczym innym nie potrafię też mówić, jak tylko o
tym, jaka ona jest cudowna. Jest takim moim małym aniołkiem, którego nigdy nie
pozwolę skrzywdzić. Pokochałem ją już w momencie, gdy się o niej dowiedziałem. Nie
mogę się doczekać, aż będę miał ją w domu!
- Halo, tu ziemia – słyszę obok siebie głos Matteo
Martino – idziemy na halę!
- Ale co się stało? – nie za bardzo potrafię ogarnąć
rzeczywistość.
- Skończ już myśleć o swoim maleństwie i wróć na ziemię –
Kubiak klepie mnie po ramieniu.
Jestem więc zmuszony
odsunąć myśli o córce na dalszy plan. Jednak po zakończonych zajęciach wracają
one do mnie szybciej, niż się spodziewałem. Wyjmuję z torby swój telefon,
przysiadając się do Kubiaka.
- Patrz, jaka jest cudowna – mówię, prezentując mu
kolejne zdjęcia.
Wśród wielu z nich jest
takie, na którym trzymam małą na rękach, a w moim oku kręci się łza szczęścia. Zostało
ono wykonane na moją prośbę, przez jedną z przebywających w pomieszczeniu
pielęgniarek. Jaki ja byłem wtedy szczęśliwy! Zresztą, nadal jestem. Co poniektórzy
z chłopaków komentują tę sytuację, jednak nie zwracam na nich uwagi. Zamiast tego
wymieniam z Kubiakiem swoje obawy na temat Hani, bo sytuacja zapowiada się
naprawdę kiepsko. Tak, jak wcześniej Jagoda, teraz Michał zadeklarował swoją
pomoc, zarówno w opiece nad maluszkami, jak i w znalezieniu dobrego terapeuty. Nie
mogę jednak obarczyć tą sprawą swoich przyjaciół, a także najbliższej rodziny. Chętnie
rozwiązałbym tę sprawę sam, jednak wiem, że bez nich się nie obejdzie. Nasza rozmowa zostaje nagle przerwana. Niepostrzeżenie
przysiada się do nas Czarnowski, który wyraźnie chce nam coś powiedzieć.
- Panie kapitanie – zaczyna pozornie uroczystym tonem –
skoro urodziła ci się córka, może zrobimy sobie po treningu małą imprezę i
opijemy to?
- Czy ty zawsze szukasz okazji, żeby się czegoś napić? –
wiedziałem, że czegoś chce.
- Takie okazje zdarzają się bardzo rzadko – nadal stara
się mnie przekonać.
- W sumie… - wyraźnie zaczynam się wahać – jedno piwo
nikomu jeszcze nie zaszkodziło.
- I to mi się podoba, Łasko! – środkowy klepie mnie po
ramieniu – widzimy się za pół godziny w Kontakcie – dodaje, po czym cały zespół
znika z szatni.
Chętnie pojechałbym do
szpitala i zaniósł Hani kwiaty, ale skoro im obiecałem to nie wypada się teraz
wycofać. Zresztą, to wariaci, którzy nie odpuszczą żadnej okazji do wypicia
choćby jednego piwa. Tak jest i tym razem. Chociaż to moje osobiste szczęście
nie mam nic przeciwko, by uczcić to w gronie kolegów. Kończę się więc
przebierać i razem z Kubiakiem udajemy się we wskazane miejsce.
- Jeszcze nie miałem do tego okazji – odzywa się
przyjmujący – gratuluję stary.
- Dzięki –
odpowiadam, zapalając przy okazji silnik.
Droga do klubu trwa
zaledwie kilka minut. O wiele więcej zajmuje nam Kupno biletów, a także
przedostanie się przez sporą grupę fanów, oczekujących koncertu swojego idola. Dopiero
po jakimś czasie znajdujemy właściwy stolik. Chcemy zostawić swoje rzeczy, by
kupić sobie piwo. Ono jednak już na nas czeka. I to nie w takiej ilości, jak
przypuszczałem.
- To co?! – Gierczyński wznosi toast – za Łasko-juniorkę!
Chociaż bardzo się opierałem,
jest mi bardzo miło i cieszę się z tak licznych gratulacji.
To ja, Tyśś, z anonimka, ale hejtować nie będę :D
OdpowiedzUsuńHania naprawdę powinna iść do terapety albo psychologa, który by jej pomógł, żeby mogła się cieszyć Michalinką razem z Miśkiem :)
Jagoda i Michał skoro chcą im pomóc to dobrze, ale niech najpierw porozmawiają o jedzeniu słodyczy xD
Ciekawa jestem jak Arek zareaguje na siostrzyczkę :) na pewno będzie wspaniałym starszym bratem :D
Michał zakochany w córeczce, szkoda że Hania źle nastawiona...
OdpowiedzUsuńMichał to taki kochany tatuś! Bardzo ciekawy rozdział, czekam na kolejny :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNa początek musze zainterweniować, bo jak Michał może tak zaniedbywać Arka. Ja rozumiem, że jest zestresowanym młodym tatą z problemami, ale jest też drugie dziecko, które będzie jeszcze bardziej potrzebować ojcowskiego ciepła. Szczególnie gdy Hania nie będzie potrafiła okazać mu jak bardzo go kocha. Ciepłe ramiona ciotki to dla takiego malucha zbyt mało. Fajnie, że wszyscy zdają sobie sparę z powagi sytuacji w jakiej znajduje się świeżo upieczona mama. Przed nią bardzo ciężkie chwile, ale mając obok siebie ludzi chętnych do pomocy szybciej wyjdzie z depresji!
OdpowiedzUsuńKolejny świetny rozdział !
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością, aż Hania będzie cieszyła się z dziecka.
Hehe...Lasko-juniorka fajne haselko!!!Rozdzial jak kazdy poprzedni super ciekawy i fajnie sie akcja toczy i czekam na kolejne rozdzialy.Dzieki Marzenko,ze tworzysz taka fajna opowiastke!!!
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję za obecność i wszystkie miłe słowa!!:)
OdpowiedzUsuń