/ Michał /
Ostatnie dni są dla mnie wyjątkowo trudne. Wczorajszy
mecz przeciwko Skrze dał nam wyjątkowo w kość. Robiliśmy wszystko, co w naszej
mocy, aby wygrać, jednak goście byli od nas dużo silniejsi. Dodatkowo w nocy
Michasia znów miała kolki, czym spędziła mi sen z powiek. Teraz, kiedy dzień
nabiera rozpędu, dzieci śpią, a ja wyglądam niczym jakiś duch. Sińce malujące
się pod moimi oczyma świadczą o ogromnym zmęczeniu, jakie odczuwam. Korzystając
z wolnego dnia, jaki otrzymaliśmy od trenera po wczorajszym spotkaniu, mam
ochotę się położyć i chociaż trochę zdrzemnąć, by mieć później jakiekolwiek
siły do opieki nad dziećmi. Niestety mama Hani wyjechała jakiś czas temu, więc
zmuszony jestem radzić sobie sam. Jagoda i Kubiak ciężko trenują, więc staram
się nie obarczać ich swoimi kłopotami, a na ukochaną nie mogę liczyć. Co prawda
jej stan z każdym dniem się poprawia, lecz do pełnego wyzdrowienia jest jeszcze
daleka droga. Bardzo trudno jest mi również pogodzić obowiązki zawodowe, a
także te w domu. Każdego dnia staję na głowie, aby zjawić się na treningu, mieć
czas dla dzieci i jeszcze trochę poświęcić swojej życiowej partnerce. Właśnie
mam udać się na piętro naszego mieszkania, kiedy słyszę dzwonek do drzwi.
Jestem tym zdziwiony, ponieważ nie spodziewam się żadnych gości, a przynajmniej
nie z samego rana. Rezygnuję jednak ze swojego wcześniejszego pomysłu, po czym
idę otworzyć. Na widok stojącej na korytarzu siostrzenicy uśmiecham się, robiąc
jej przy okazji miejsce, aby mogła wejść do naszego mieszkania.
- Widzę, że masz za sobą ciężką noc – zagaja, kiedy tylko
znajdujemy się w kuchni.
- Nawet nie wiesz, jak – wzdycham ciężko – napijesz się
kawy?
- Chętnie – Jagodzie nie trzeba dwa razy powtarzać
propozycji.
Posyłam jej kolejny
zmęczony uśmiech, po czym zabieram się do zaparzenia ożywczego napoju. W
okamgnieniu na kuchennym blacie znajdują się dwa klubowe kubki, a w nich kawa.
Wlany do naczyń wrzątek roznosi aromat napoju po całym pomieszczeniu. Brakuje
jeszcze cukru. Wyjmuję zatem jeden ze słoików stojących w szafce, by po upływie
paru sekund wsypać odpowiednie ilości do każdego z kubków. Jeden z nich stawiam
przed Jagodą, która niemal natychmiast bierze naczynie do rąk, by upić łyk
napoju.
- Tfu! – dziewczyna szybko wypluwa znajdującą się w jej
buzi ciecz – na pewno wsypałeś cukier do tego kubka? – pyta z grymasem na
twarzy.
- No… tak – odpowiadam lekko stropiony.
- Jak to jest cukier, to ja jestem siatkarką na
wszystkich pozycjach! – wykrzykuje – spróbuj tej swojej pysznej kawy!
Biorę zatem kubek w
dłonie i pociągam łyk, ciepłego jeszcze, napoju. W kilka sekund później
wypluwam kawę tak samo, jak Jagoda, lekko się przy tym krztusząc. Zamiast
czegoś, co postawiłoby mnie na nogi po ciężkiej nocy, mam obrzydliwą kawę,
której nie można wypić. Jestem wręcz genialny! Jak mogłem wsypać do kawy sól,
zamiast cukru?! Moje zmęczenie jest już tak ogromne, że ledwo kontaktuję, nie
mówiąc o procesie, zwanym myśleniem. Po krótkiej chwili moja siostrzenica
podnosi się z krzesła, zabierając ze sobą kubki. W okamgnieniu wylewa do zlewu
słoną kawę, starając się zaparzyć nową. Jednak młoda siatkarka rezygnuje z tego
pomysłu. Zamiast zrobić kolejny aromatyczny napój, kieruje się do góry, aby
zabrać dzieci do salonu. Śpiącą Michasię układa w kołysce, Arka lokuje
natomiast na sofie w jego ulubionym miejscu. Później spogląda na mnie znacząco,
lecz ja nie odczytuję tego, co chce mi przekazać.
- Nie żartuj, że nie wiesz, o co mi chodzi – Jagoda mówi
do mnie z groźną miną.
- Proszę, nie każ mi myśleć – odpowiadam błagalnym tonem.
- W porządku – posyła mi uśmiech – idziesz teraz na górę,
żeby się położyć.
Jestem ogromnie
wdzięczny dziewczynie za to, iż wydała mi takie polecenie. Celowo przeniosła
dzieci do salonu, żeby ich płacz mnie nie obudził, co daje możliwość chociaż
krótkiego odpoczynku. Z trudem stawiam stopy na kolejnych stopniach schodów,
wiodących na górną kondygnację naszego lokum. Moje kroki są bardzo chwiejne, co
tylko pokazuje, jak bardzo potrzebny jest krótki sen. Mija dosyć sporo czasu,
zanim udaje mi się dotrzeć na miejsce. Drzwi naszej sypialni są zamknięte, a
zatem Hania przeżywa kolejne trudne chwile, co pozbawia mnie szans na położenie
się we własnym łóżku. Zmuszony jestem udać się do pokoju zajmowanego przez
dzieci, w którym stoi spora kanapa. Ostatnio to ona stanowi miejsce mojego
spoczynku, gdyż z powodu dolegliwości córeczki ktoś musi przy niej czuwać. Nic
więc dziwnego, że udaję się właśnie tutaj. Moja pościel jest rozrzucona na
wspomnianej sofie, dzięki czemu nie muszę się fatygować, aby ją rozłożyć.
Zrzucam jeszcze ze stóp ciepłe kapcie, po czym układam się w wygodnej pozycji.
Mija zaledwie kilka minut, a ja z uśmiechem na twarzy pozwalam się poprowadzić
do krainy Morfeusza, na co od dawna czekałem.
***
/ Jagoda /
W ciągu ostatniego tygodnia bardzo często wracałam z
treningów niesamowicie zmęczona. Z trudem prowadziłam samochód i jestem
zdziwiona, że jeszcze nie miałam żadnej kolizji. Po powrocie natychmiast
kładłam się w sypialni, przez co bardzo mało czasu poświęcałam mojemu
Michałowi. Przyjmujący z każdym dniem chodzi coraz bardziej zdenerwowany, a
nasze rozmowy są jedynie wymianą krótkich informacji. Zdarzają się również dni,
kiedy siatkarz nie zaszczyca mnie nawet jednym słowem, nie chcąc wytłumaczyć,
dlaczego tak się dąsa. Dzisiaj jest podobnie. Gdy pytam, czy widział moje
nakolanniki, wykonuje głową jakiś nieokreślony ruch. Już mnie to irytuje, bo
Kubiak zachowuje się jak rozkapryszone dziecko, któremu rodzice zabronili wyjść
na podwórko z kolegami. Mam już serdecznie dosyć jego milczenia! Czasem mam
wrażenie, że Arek i Michasia więcej rozumieją, niż on i są bardziej rozmowni.
- Możesz z łaski swojej w końcu się do mnie odezwać?! – nieoczekiwanie
wybucham.
- Nie – jego odpowiedź jest bardzo krótka.
- To może chociaż powiesz mi, dlaczego? – pytam zaczepnie.
- A może przeprowadź się do sąsiedniego mieszkania? –
odpowiada pytaniem na pytanie.
Czyżby Kubiak był
zazdrosny o to, że pomagam wujkowi w opiece nad dziećmi, bo ten sam sobie nie
radzi? Tego kabaretu jeszcze nie grali. Dobrze wie, że rodzina jest dla mnie
bardzo ważna, treningi i gra w klubie, również. Ja mu zresztą nie wytykam,
kiedy idzie z kolegami na piwo, czy wraca zmęczony po zajęciach i od razu idzie
się położyć. Ja również mam swoje życie sportowe, a do tego obiecałam wujkowi,
iż w miarę swoich możliwości będę starała się zaopiekować maluchami. Chociaż ten
mimo wszystko uważa, że nie powinien obarczać mnie swoimi kłopotami. Jednakże Kubiak
przegina. Po prostu przegina. Jestem wściekła na przyjmującego. Zupełnie nie
potrafi zrozumieć, że ja muszę pomóc zarówno Hani, jak i Michałowi. Gdyby nie
oni, mój partner mógłby odwiedzać teraz cmentarz, a także zostawiać kwiaty na
moim grobie. Tym bardziej nie rozumiem jego zachowania, o czym nie zapominam mu
wspomnieć.
- Lepiej przemyśl swoje zachowanie – ucinam tą
nieprzyjemną wymianę zdań – a teraz idę przejąć Michała w opiece nad dziećmi,
bo zdaje się, że macie trening – dodaję.
- Przepraszam, kochanie – siatkarz wydaje się być
skruszony – poniosło mnie…
- Skoro tak, to zastanów się dwa razy, zanim zaczniesz
być zazdrosny o to, że opiekuję się dzieciakami Michała i Hani. Dobrze wiesz,
że ona nie jest w stanie wyjść z łóżka, a co dopiero przypilnować dwa całkiem
niewinne szkraby.
- Masz rację – odpowiada, po czym opuszcza kuchnię.
Mam nadzieję, że
siatkarz zrozumie swój błąd i nie będzie już tak zazdrosny. Wierzę w jego
uczucia, ale zazdrość nie jest niczym dobrym. Zwłaszcza, że dzieci nie są
niczemu winne i zasługują na to, aby ktoś poświęcał im czas. Każdego dnia liczę
również na to, iż Hania szybko wyzdrowieje i będzie w stanie zająć się tymi
naprawdę uroczymi maluszkami. Nawet, gdybym chciała, nie dam rady zastąpić im
mamy. Na przemyślenia również będę miała czas, tak jak mój ukochany. Teraz jednak
szybciutko zmieniam strój i biegnę do sąsiedniego mieszkania, żeby panowie nie
spóźnili się na zajęcia, za co trener jest gotowy ich udusić. No, a ja mam
popołudnie dla siebie i maluchów, z czego ogromnie się cieszę.
mam nadzieje ze z Hania będzie lepiej;)
OdpowiedzUsuńOdpoczynek dla Michała to dar z nieba, a wsparcie Jagody jest mu potrzebne. Jeśli Kubiak ma jakieś wąty to niech zachowuje się jak czlowiek i rozmawia, a nie udaje księcia z bajki!
OdpowiedzUsuńDobry rozdział :) czasami dwa maluchy potrafią k namieszać i wymęczyć człowieka. I Kubiak jaki wybuchowy :D
OdpowiedzUsuńMatko i córko Kubiakko jaki zazdrośnik i wkurzony na maxa...hehe;D
OdpowiedzUsuńSkacze do kolejnego rozdzialu.