/ Jagoda /
Niedzielny poranek zaczyna się dla mnie wręcz fatalnie.
Tuż po przebudzeniu czuję mocny ból głowy, a kiedy próbuję wstać, przed oczyma
widzę czarne plamy. Bardzo szybko dochodzę więc do wniosku, że przesadziłam z
ilością alkoholu wypitego podczas wczorajszej imprezy. Zastanawiam się, czy w
ogóle powinnam była się na nią wybierać. Chociaż z drugiej strony… nie
wyobrażałam sobie, aby spędzić wieczór w domu po takiej kłótni jak ta
wczorajsza. No cóż. Ja go pierwsza nie przeproszę. Nie zamierzam również z nim
rozmawiać, dopóki nie zacznie doceniać mojej pracy, którą wkładam w
posprzątanie naszego lokum.
- Jak się czujesz? – gdzieś z lewej strony dobiega mnie
zatroskany głos Kubiaka.
- Nie twoja sprawa! – prycham, próbując wstać.
Mija długa chwila,
zanim udaje mi się opanować zawroty i wstać z łóżka. Nie zwracając więc uwagi
na protesty siatkarza kieruję swoje kroki do kuchni, gdzie zaparzam kubek
bardzo mocnej kawy. Sam zapach ożywczego napoju działa na mnie pobudzająco, a
już po kilku łykach zaczyna wracać dobre samopoczucie. Jednak bardzo szybko
zostaje ono zepsute przez przyjmującego, który pojawia się w kuchni w ślad za
mną. Przykleja się do mnie, jak przysłowiowy rzep do psiego ogona. Do tego robi
te swoje maślane oczka, myśląc, że z nim porozmawiam albo przynajmniej uda mu
się mnie przeprosić. Nic jednak bardziej mylnego, bo ja nie zamierzam rozmawiać
z nim dopóki nie zmądrzeje. Może nie mówię już nic o tym, że po każdym powrocie
z treningu staram się posprzątać ten cały bałagan, a także przygotować obiad
dla tego wiecznie nienajedzonego młotka.
- Nie porozmawiasz ze mną nawet? – w głosie przyjmującego
można wyczuć jakiś żal, czy coś podobnego.
- Nie mam najmniejszego zamiaru – odpowiadam dosyć
łagodnym tonem – dopóki nie zmądrzejesz i nie przeprosisz – dodaję.
- Jagoda – moje uszy maltretowane są jękiem Kubiaka –
proszę cię…
- Proś dalej – staję się dla chłopaka coraz bardziej
oschła – ja tej wojny nie zaczęłam, więc naprawdę przemyśl swoje zachowanie.
Po tych słowach Kubiak
ze spuszczoną głową opuszcza kuchnię. Chyba zrobiło mu się głupio… no i dobrze!
Ja nie mam sobie nic do zarzucenia, więc niech nie oczekuje ode mnie
jakiegokolwiek przyznania się do winy. Mam tylko nadzieję, że do jego pustego
łba dotrze w końcu, że szanuję się czyjąś pracę. Tak właściwie nie oczekuję
niczego więcej.
***
/ Michał /
Poranne treningi od dłuższego czasu należą do najbardziej
znienawidzonych przeze mnie czynności w ciągu doby. Zwłaszcza, kiedy muszę
zostawić w domu kobietę i dzieci. Szczególną katorgą są mecze wyjazdowe na
drugim końcu kraju. Nie jest mi łatwo, gdy muszę spakować walizkę przed kolejną
długą podróżą. Dzisiaj również nie mogę zwlec się z łóżka, ale kiedy pomyślę,
że Bernardi znowu będzie miał jakieś pretensje, od razu wstaję i przygotowuję
do wyjścia. Bezszelestnie wrzucam do torby swoje rzeczy, potem wskakuję w
klubowy dres, jakieś buty i zarzucam na siebie kurtkę. Nie budząc Hani i dzieci
wychodzę z domu, kierując tym samym swoje kroki do samochodu, który stoi na
pobliskim parkingu. Nie mam żadnych kłopotów z uruchomieniem pojazdu, dlatego w
kilka minut później jestem już na miejscu. Rutynowo parkuję w tym samym miejscu
i rutynowo wchodzę do szatni. Ze zdziwieniem stwierdzam, że w pomieszczeniu są
już Wojtaszek z Kubiakiem. O ile pierwszy z kolegów jest w rewelacyjnym
humorze, o tyle do drugiego bez kija lepiej nie podchodzić. Dlatego też na
razie zostawiam przyjmującego w świętym spokoju, pozwalając wciągnąć się w
krótką konwersację z libero. Jednakże, kiedy do szatni schodzą się pozostali,
siadam obok Kubiaka, zakładając przy okazji nakolanniki i wiążąc buty.
Ukradkiem spoglądam w jego stronę i dostrzegam całkiem zmarnowanego człowieka.
Po prostu nie ten Kubiak.
- Stary, co się stało – zagajam, nie mogąc dłużej patrzeć
na przyjaciela w takim stanie.
- Nic… - Michał jest dzisiaj mało rozmowny.
- Przecież widzę – nie daję za wygraną i staram się coś z
niego wyciągnąć.
- Przed tobą nic się nie ukryje – wzdycha – pokłóciłem
się z Jagodą.
W pierwszej chwili
jestem tak zdezorientowany, że nie wiem, co odpowiedzieć. Do tej pory moja
siostrzenica wraz ze swoim partnerem tworzyli udany związek, a od jakiegoś
czasu coś zaczyna się między nimi psuć. Nie chodzi nawet o to, że się wtrącam.
Spędzam jednak czas zarówno z Jagodą, jak i z Kubiakiem. Mam więc doskonałą
okazję do tego, aby poznać obydwoje, jak również dostrzec, że coś się między
nimi dzieje.
- O co poszło? – pytam po dłuższej chwili milczenia.
- O syf w mieszkaniu po jej powrocie – odpowiada nieco
zmieszany – uznałem, że ona bałagani o wiele bardziej, więc nie mam sobie nic
do zarzucenia – dodaje.
- Skoro Jagoda uznała, że jest u was bałagan, to znaczy,
że musiało tak być – mówię ściszonym głosem – także chyba upadłeś na głowę z
zarzutami w stosunku do niej.
- Ty to potrafisz człowieka pocieszyć – Kubiak prycha, po
czym oddala się w stronę Bontje.
***
Kiedy jesteśmy w komplecie, w szatni pojawia się
Bernardi. Szkoleniowiec przychodzi tylko po to, żeby przekazać nam założenia
taktyczne przed rozpoczęciem treningu. W skupieniu słuchamy tego, co chce nam
przekazać, więc wszystko toczy się bardzo szybko. Gdy każdy z nas wie, jakie
czekają go dzisiaj zadania, trener zbiera się do wyjścia. Coś jednak zatrzymuje
go w pomieszczeniu. Przez dłuższy czas rozgląda się po pomieszczeniu. Dopiero
po upływie kilkunastu sekund zawiesza wzrok na Matteo Martino.
- Co ci się stało? – pyta z udawaną troską.
- Nic – Matteo jest jak zawsze naburmuszony – przywitałem
się dzisiaj rano z szafką w kuchni – dodaje po dłuższej pauzie.
- Mam taką nadzieję – głos szkoleniowca jest dosyć oschły
– bo jak się połamiesz, to chyba osobiście cię uduszę.
Wszyscy jesteśmy
zdziwieni słowami Bernardiego, ale tylko sam zainteresowany oraz niewielka
część zespołu wie, o co tak naprawdę chodzi. Szczerze mówiąc, nie dziwię się
Michałowi, że zrobił z nim porządek, ale teraz na dobrą sprawę go nie rozumiem.
Zachowuje się nieco jak hipokryta. Z jednej strony robi wszystko, co może, żeby
nikt nie ubliżał jego dziewczynie, a z drugiej sam traktuje ją nie najlepiej. Mnie
również nie chce słuchać, chociaż staram się wytłumaczyć mu, żeby poszedł po
rozum do głowy. No cóż… jeśli chce, żeby jego związek się nie rozpadł to musi
nad sobą troszkę popracować. Szkoda, że on sam nie chce tego zauważyć.
- Stary – zaczepiam przyjmującego jeszcze przed wyjściem
z szatni – ogarnij się, bo jak dalej będziesz się tak zachowywał, to nie licz
na długi związek z Jagodą.
- Okej – Michał ciężko wzdycha – ja sobie nic nie
zarzucam, ale masz rację.
- Chyba nie chcesz, żeby Jagoda od ciebie odeszła? –
pytam, unosząc do góry brew.
- No nie chcę – podejście Kubiaka do sprawy diametralnie
się zmienia.
- No – mówię dosyć dobitnie – to wymyśl coś finezyjnego i
ją przeproś – dodaję, poklepując go po ramieniu.
Przyjmujący patrzy na
mnie, jak na kogoś, kto nie potrafi racjonalnie myśleć. Nic jednak nie mówi, bo
wie, że Jagoda jest równie uparta i nie ma sensu z nią pogrywać. Stąd też wiem,
że przyjaciel posłucha moich rad, a także wymyśli coś, co przekona Jagodę. Będzie
musiał się trochę postarać, ale skoro tak przeskrobał, to musi się teraz bardzo
postarać o odzyskanie zaufania mojej siostrzenicy.
----------------------------------
Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten mały poślizg.
W ostatnim czasie mam na głowie bardzo dużo rzeczy
i raczej nie wiele czasu na pisanie. Liczę jednak na to,
że rozdział Wam się spodoba. Pozdrawiam!:*
Aj ten Kubiak. Uparty jak osioł, ale trafił swój na swego, bo widać, że Jagoda także jest nieustępliwa. :) Ja także nie lubię bałaganu, który zostawia mój brat, więc się nie dziwię Jagodzie. Wujek Michał daje całkiem dobre rady, więc przyjmujący niech się nimi pokieruje :)
OdpowiedzUsuńdwa uparciuszki :)
OdpowiedzUsuńMarzenko rozdzial przeczytany i jak zawsze oczywiście podobal się inaczej nie może być,nio Kubiak nareszcie cos zrozumial i zaczyna się ogarniać i wyjasniac ta sytuacje z Jagoda.Fajnie się czytalo.I już czekam na kolejny rozdzial i rozwój wydarzen...
OdpowiedzUsuńPozdrowionka;D
Fajny siatkarski watek.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńFajna siatkarska opowiastka;D
OdpowiedzUsuń