Rozdział 18

/ Michał /


            Kiedy wchodzę do naszego mieszkania, słyszę rozpaczliwy głos Hani, wołającej o pomoc. Zaniepokojony krzykiem ukochanej szybko lokalizuję pomieszczenie, do którego powinienem się udać. W okamgnieniu wbiegam do gabinetu, gdzie widzę swoją kobietę przytrzymywaną przez napastnika. Czuję, jak coś się we mnie gotuje a zdolność racjonalnego myślenia zostaje mi odebrana. Bez zawahania uderzam nieznajomego mężczyznę w nos i, przytrzymując go za ubranie, wyrzucam z mieszkania. Gdy wracam do pokoju, w którym została Hania, widzę ją siedzącą na kanapie. Twarz jest ukryta w jej dłoniach, a pomieszczenie wypełnia się głosem jej gorzkiego płaczu. Nie zwlekam więc dłużej i siadam na sofie. Ukochaną sadowię na swoich kolanach, zamykając ją w szczelnym uścisku swoich ramion.
            - Kochanie, co się tu stało? – pytam po długiej chwili milczenia.
            - To… to… Radek – Hania mówi z ogromnym trudem – mój były, odwiedził mnie kilka razy, jak byłeś we Włoszech.
            - Chciał czegoś konkretnego? – czuję, że krew zaczyna się we mnie gotować.
            - Tak – dziewczyna głośno przełyka ślinę – myślał, że pożyczę mu pieniądze na powrót do domu.
W chwilę później Hania opowiada mi całą historię. Jest jej ciężko, a każde słowo zostaje wypowiedziane przez łzy. Młoda mama nie potrafi powstrzymać szlochu, który jest wyrazem jej bezsilności, a przede wszystkim oddaje jej wściekłość, jaka zrodziła się podczas dzisiejszego popołudnia. Nie potrafię zrozumieć, jak ten człowiek w ogóle miał odwagę, żeby się tutaj pojawić! Jeszcze skrzywdziłby kobietę z największą przyjemnością. Chętnie udusiłbym go gołymi rękoma, niemniej jednak szkoda było mojego czasu, aby zniżać się do jego poziomu.
            - Kochanie – jej głos przepełniony jest strachem – boję się, że on jeszcze tu wróci.
            - Nie martw się, słońce – staram się odpowiedzieć bardzo spokojnie – kiedy wychodził, powiedziałem mu parę słów do słuchu, więc nie masz się czego obawiać.
            - Jesteś najwspanialszym facetem na świecie! – mówiąc to, dziewczyna wtula się w mój tors, a ja uświadamiam sobie, że zrobię dla niej wszystko.


***


/ Kubi /


            Mecz w Warszawie kończy się naszym pewnym zwycięstwem. Zadowoleni z siebie udzielamy wywiadów, czy rozdajemy autografy. Nie wiem, dlaczego do mnie jest najdłuższa kolejka. Fakt, kiedyś tutaj grałem, ale nie sądzę, żebym w tamtym czasie był aż tak bardzo popularny. Niemniej jednak wyjątkowo cierpliwie podpisuję wszystkie podane mi notesy, zdjęcia czy zwykłe kartki. Rozpędzam się do tego stopnia, że podpisuję się tylko jednym markerem. Kiedy chcę oddać go właścicielce, spostrzegam, iż wszyscy fani udali się już do wyjścia. Trudno. Zostanie u mnie. Właśnie z tą myślą kieruję się w stronę ławki rezerwowych, z której zabieram swoją bluzę. Wrzucam marker do kieszeni, a spoglądając na tego palanta, Martino do głowy wpada mi wręcz genialny pomysł. Będę jednak musiał z nim zaczekać do momentu, w którym wyruszymy w drogę do domu.
            - Jak się trzymasz? – tuż obok mnie siada kapitan.
            - Nieźle – odpowiadam uśmiechnięty – nawet udało mi się pogodzić z Jagodą.
            - Gratulacje – wydaje mi się, że mój przyjaciel jest czymś przybity.
Zaniepokojony jego nastrojem wprost pytam o to, co się wydarzyło. Zupełnie nie spodziewałem się, że przydarzyło im się coś takiego. Szczególnie jest mi żal Hani, która wpada z deszczu pod rynnę. Dopiero co odetchnęliśmy wszyscy z ulgą, kiedy udało jej się wyjść z depresji, a tu przeszłość wraca do niej z prędkością światła. Osobiście posadziłbym drania na krzesło elektryczne, za to co zrobił i jak zachował się w stosunku do kobiety. Dlatego nie dziwię się Miśkowi, że przyłożył mu w pysk, a potem wyrzucił z mieszkania. Jedyna osoba, o którą wszyscy się obawiają to Hania.
            - Mam nadzieję, że ten kretyn więcej się u nas nie pokaże – mówiąc to Michał wrzuca do torby swoje buty – w przeciwnym razie nie ręczę za siebie.
            - Uwierz, że w ogóle ci się nie dziwię – odpieram, klepiąc go po ramieniu – na twoim miejscu zrobiłbym dokładnie to samo.
            - Kubiak, na ciebie zawsze można liczyć – kończy z westchnieniem – dzięki.


***


            Wszyscy bardzo sprawnie ładujemy swoje bagaże i wsiadamy do autokaru. Kiedy wyruszamy w podróż do Jastrzębia, natychmiast zakładam na uszy słuchawki, odcinając się od reszty kolegów. W miarę upływu czasu i kolejnych kilometrów panowie zasypiają. Ja również mam ochotę się zdrzemnąć, lecz najpierw chcę zemścić się na tym kretynie, który nie wie, co oznacza szacunek do kobiety. Na całe szczęście siedzi jakieś dwa miejsca za mną. Nie zwracam zatem uwagi na, siedzących z przodu, trenerów i śpiących chłopaków. Najważniejsze, że Martino przyciął komara już parę minut temu. Staram się podejść do niego bardzo ostrożnie. Kiedy jestem już obok, wyjmuję z kieszeni marker, po czym przystępuję do działania.
            - Kubiak, odbiło ci już do reszty? – słyszę gdzieś obok pytanie Wojtaszka.
            - Ma to, na co zasłużył – odpowiadam – poza tym poprawię trochę jego image.
            - Jak chcesz – libero wkłada na uszy słuchawki, a twarz kieruje w stronę szyby.
Mija zaledwie kilka minut, gdy moje dzieło zostaje skończone. Pierwotnie zamierzałem domalować koledze tylko wąsy, ale kiedy orientuję się, jak bardzo twardy jest sen Włocha, zmieniam zdanie. Domalowuję mu jeszcze bardzo artystyczne okulary i gotowe. Efekt jest wręcz rewelacyjny, więc z trudem powstrzymuję się od śmiechu. Na zakończenie robię zdjęcia „swojemu dziełu”, które za moment pojawią się na jednym z portali społecznościowych. No! Ale będzie miał powitanie, jak się rano zaloguje. Nic, tylko czekać na jego reakcję!


***


/ Michał /


            Nie byłem zachwycony tym, że w tak trudnym momencie muszę zostawić Hanię samą w domu. Jagoda obiecała mi, że będzie ją odwiedzać, ale to nie to samo, co towarzyszyć jej w takich chwilach. Po spotkaniu z jej byłym facetem wróciły po części stany depresyjne. Na szczęście Hania nie odtrąciła po raz drugi naszej córki, za co jestem jej ogromnie wdzięczny. Teraz tkwię właśnie w autokarze, który wiezie nas do domu. Wszyscy śpią, jednak ja nie potrafię zmrużyć oka. Wciąż myślę o swojej ukochanej i o tym, aby w końcu odespać trudy nie tylko meczu, ale również podróży. Nie zauważam, kiedy dobiega ona końca, a pojazd zatrzymuje się przed halą. Pozostali panowie również przecierają oczy, próbując się tym samym rozbudzić.
            - Gdzie my jesteśmy? – nagle dobiega mnie głos Patryka.
            - Wygląda na to, że w domu – odpieram, uśmiechając się.
            - Jak to dobrze – dodaje wyrwany z letargu libero.
Posyłam kolegom uśmiech, a w chwilę później wychodzę na zewnątrz, gdzie otworzono już luk bagażowy, z którego mogę wyjąć swoją torbę. Na szczęście została ustawiona z brzegu, więc nie mam kłopotu, aby ją znaleźć. Również Kubiak szybko odbiera swoją własność. Po krótkiej chwili kierujemy się w stronę swoich samochodów. Jednakże mój przyjaciel wygląda na zbyt zmęczonego, aby prowadzić. Składam mu więc propozycję, aby pojechał ze mną, a swój samochód odbierze po jutrzejszym treningu. Michał szybko przystaje na moją propozycję i w okamgnieniu docieramy na miejsce. Zabieramy z samochodu wszystko, co jest nam potrzebne, po czym wolnym krokiem zmierzamy w stronę klatki schodowej. Jedyna rzecz, o której marzę to łóżko. To właśnie dlatego z trudem staję na kolejnych stopniach. Żegnając się z przyjacielem jestem szczęśliwy, że bezpiecznie udało mi się wrócić. Dlatego nie zwracam uwagi, że rozrzucam swoje rzeczy po całym przedpokoju. Już mam iść na górę, gdy dostrzegam, że w salonie świeci się światło. Hania pewnie jeszcze nie śpi. Postanawiam sprawdzić, co się u niej dzieje, jednak kiedy przekraczam próg pomieszczenia jestem wręcz oszołomiony jej cudownym wyglądem. Moja wygnieciona koszula idealnie do niej pasuje. Nie mówiąc już o plamie, która utworzyła się z wina na jej prawej piersi.
            - Cześć, kochanie – Hania wita mnie soczystym pocałunkiem w policzek – czekałam na ciebie.

            - Nie spodziewałem się, że zobaczę cię taką piękną – odpieram, wpijając się namiętnie w jej usta. 

9 komentarzy:

  1. super piszesz, czekam na ciąg dalszy :)

    obserwujemy? zacznij i daj znać u mnie, abym mogła się odwidzięczyć ♥Mój blog♥ buziak kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dobrze, że Michał przyszedł w odpowiednim czasie. Bo inaczej nie wiadomo, co mogłoby być. Ale widzę, że Hania powoli wraca do siebie. I bardzo dobrze! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba trzy razy zabierałam się za napisanie komentarza, ale zawsze stwierdzałam, że skomentuję następną notkę. A tu dupa. Co nas tak męczysz? :c Czuję tak ogromny niedosyt po tej części, a tu nie ma kolejnej :c

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama chciałabym dodać już kolejną część, ale mam masę obowiązków i czas nie pozwala mi pisać tak często, jakbym sobie tego życzyła. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie coś się tutaj pojawi. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo bardzo bardzo fajny rozdzial po raz kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  6. I super lekturka tak przed snem.Bardzo fajnie i szybko się czyta tak ciekawe watki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Już by się chciało przeczytać od razu następny rozdzial i następny i kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Już czekam Marzenko(jak zwykle zresztą)na cd

    OdpowiedzUsuń