/ Jagoda /
- Kubiak, zbieraj się – mówię, wchodząc do salonu.
- Gdzie znowu mam iść? – pyta, nie zaszczycając mnie
nawet jednym spojrzeniem.
- Więcej optymizmu – posyłam mu promienny uśmiech –
idziemy do klubu.
- Jak masz ochotę, to idź – przyjmujący nie odpuszcza
nawet na moment.
- Kochanie – mówię, siadając obok niego – chcę iść z
tobą.
Michał jest nieco
zdziwiony, ale robi wszystko, żeby nie okazać emocji. Zawzięcie bawi się
pilotem, zmieniając kanały. Unika więc nie tylko mojego spojrzenia, ale także
rozmowy. Nie wspomnę już o tym, że bardzo trudno jest go wyciągnąć gdzieś poza
halę. Jednak ja nie zamierzam zrezygnować z tego wyjścia, a sama nie mam ochoty
się bawić. Poza tym mojemu chłopakowi też należy się cokolwiek innego od życia,
niż tylko mecze, odpoczynek i wyjazdy. Powinien się czasem zabawić, co jest
moim decydującym argumentem w podjętej rozmowie. Zanim wyciągam swojego asa z
rękawa, zabieram z ręki przyjmującego pilot, po czym wyłączam telewizor.
Zmuszam go tym samym do popatrzenia mi w oczy.
- Nie patrz tak na mnie – mówię, widząc zdziwienie na
jego twarzy – ubieraj się i wychodzimy.
- Widzę, że z tobą nie wygram – Kubiak wzdycha
zrezygnowany – daj mi pięć minut.
Tak! O to właśnie mi
chodziło! Nie sądziłam tylko, że Michał tak szybko da się przekonać, a przy tym
nie wybuchnie. Przypuszczam, że za kilka dni przyzna mi rację, chociaż nie
powie tego nawet na torturach. Generalnie rzecz ujmując, przyjmujący jest
raczej typem domownika. Bardzo rzadko pozwala mi się gdzieś wyciągnąć, co zazwyczaj
akceptuję. Jednak nie tym razem.
- Długo jeszcze będziesz się szykował? – pytam, pukając
do drzwi łazienki.
- Pięć minut! – odpowiada, starając się przekrzyczeć szum
wody.
Nie mam więcej pytań.
Postanawiam nie poganiać Michała, bo wiem, że wtedy będzie siedział w łazience
o wiele dłużej, niż to konieczne. W oczekiwaniu na ukochanego staję przed dużym
lustrem, ponownie oceniając swój wygląd. Właśnie mam pociągnąć usta błyszczykiem,
gdy słyszę za swoimi plecami huk otwieranych drzwi. No nareszcie! Nawet ja nie
spędzam na przygotowaniach tyle czasu, co on.
- Idziemy, czy się rozmyśliłaś? – pyta z nutką ironii w
głosie.
- Gdybym się rozmyśliła, siedziałabym na sofie w ciepłych
kapciach z kubkiem herbaty w ręku – ignoruję jego sarkazm i posyłam mu szeroki
uśmiech.
Przyjmujący unosi
kąciki ust, w geście symbolicznego uśmiechu. Pomaga mi włożyć kurtkę, po czym
zamyka drzwi naszego lokum. Razem kierujemy swoje kroki na parter. Przed klatką
schodową czeka już zamówiona wcześniej taksówka, która odwozi nas do klubu.
***
Gdy udaje nam się dotrzeć na miejsce, Kubiak nadal nie
jest zachwycony tym, że w sobotni wieczór musi gdziekolwiek wychodzić. Jest to
jednak jeden z niewielu dni, kiedy możemy pozwolić sobie na tego typu wypad.
Mogę mu tłumaczyć, lecz jego głowa jest odporna na jakąkolwiek wiedzę.
Uświadamiając to sobie nie podejmuję kolejnej próby przedstawienia mu swoich
racji. Zamiast tego kieruję swoje kroki do baru, w którym zamawiam drinka na
rozgrzewkę. Po wypiciu pierwszej porcji alkoholu idę na parkiet, żeby chociaż
trochę potańczyć. Kątem oka zerkam na mojego chłopaka. Siatkarz siedzi na
wysokim stołku, powoli sącząc piwo. Najpierw jedno, potem kolejne. Podchodzi do
mnie dopiero po opróżnieniu trzeciego kufla.
- Jak się bawisz? – tym pytaniem próbuje przekrzyczeć
głośną muzykę.
- Świetnie, skarbie – odpowiadam, poruszając się w takt
muzyki.
Nie zauważam nawet,
kiedy przyjmujący wyjmuje z mojej dłoni pustą szklankę i odstawia na tacę
przechodzącego akurat barmana. W chwilę po tym ujmuje moje ręce, rozpoczynając
nasz wspólny taniec. Chłopak nie daje mi nawet kilku minut na odpoczynek. Swoją
drogą, nie spodziewałam się, że taki z niego świetny tancerz! Michał pozytywnie
mnie zaskakuje, z czego akurat bardzo się cieszę.
- Gdzie nauczyłeś się tak tańczyć? – pytam podczas
krótkiej przerwy.
- Właściwie się nie uczyłem – jego szczerość po alkoholu
jest wręcz rozbrajająca.
- Jestem pod wrażeniem – nie ukrywam swojego zdumienia –
może zatańczymy jeszcze jeden kawałek?
W odpowiedzi Michał
kiwa głową, prowadząc mnie przy tym w stronę parkietu. Z głośników wydobywają
się akurat dźwięki jakiegoś szybkiego utworu, więc staram się dotrzymać mu
kroku. To jest ostatnia piosenka, na jaką wystarczyło mi sił podczas
dzisiejszej imprezy. Gdy mówię o tym Kubiakowi, okazuje mi zrozumienie. Impreza
była naprawdę rewelacyjna. Bez dwóch zdań, warto było namówić na nią Michała!
***
/ Michał /
Sobotnie popołudnie jest jedynym dniem w tym tygodniu,
który mogę spędzić z ukochaną i dziećmi. Przed świętami czeka nas jeszcze jeden
ważny mecz, więc spędzamy na hali o wiele więcej czasu niż zazwyczaj. Większość
z nas po prostu wymięka. Nogi odmawiają nam posłuszeństwa, podobnie jak głowy. Trener
czegoś ode mnie oczekuje, a ja nie mam zielonego pojęcia, co on do mnie mówi. Na
całe szczęście dziś rano mieliśmy tylko lekki rozruch, a potem Bernardi dał nam
spokój. Korzystając z okazji, bawię się z córką, która została ułożona w swoim
bujanym foteliku. Moje maleństwo wciąż się śmieje i wesoło macha nóżkami. Nie wyobrażam
sobie, żeby miało jej z nami nie być. Arka zresztą też. Obydwoje wnoszą do
mojego życia bardzo dużo radości. Może się ona równać z długo oczekiwanym
sportowym sukcesem. Chociaż mimo wielu trudności mój związek z Hanią można tak
właśnie określić.
- Może ją nakarmisz? – młoda mama niespodziewanie wchodzi
do salonu.
- Z przyjemnością – odpowiadam, wyjmując córkę z
fotelika.
Michasia z całą
pewnością czekała już na swój posiłek, bo bardzo zachłannie ssie smoczek swojej
butelki. Już w kilka minut później staje się ona pusta, więc układam małą na
swoim ramieniu, czekając aż jej się odbije. W tym czasie do dużego pokoju
przybiega Arek, który trzyma w rączkach swoją ulubioną maskotkę. Kątem oka
zauważam gniewny wyraz jego twarzy. Trudno mi się domyślić, czego może chcieć
chłopiec.
- Ta – ta! – w pomieszczeniu rozlega się jego krzyk.
Odwracam się, żeby
sprawdzić, czego domaga się Arek. Gdy staję przodem do niego, dostrzegam
odrzuconą w kąt maskotkę i wyciągnięte rączki chłopca. No tak. On też domaga
się, żeby wziąć go na ręce i poświęcić mu chociaż trochę uwagi.
- Poczekaj, aż Misia zaśnie, to się pobawimy – mówię bardzo
spokojnym głosem.
- Teraz! – cienki głosik wypełnia pomieszczenie.
Nim udaje mi się obejrzeć,
chłopiec rzuca się na podłogę, uderzając w nią rączkami i płacząc. W tych
warunkach nie jestem w stanie usypiać córki, więc przekazuję opiekę nad nią
Hani. Kiedy dziewczyna pojawia się w pokoju, patrzymy na siebie zdziwieni,
jednak nic nie mówimy. Moja ukochana bez słowa odbiera ode mnie córkę, a ja
podchodzę do Arka. Na początku w ogóle nie chce na mnie spojrzeć, ale gdy
wyciągam w jego stronę swoje ręce podchodzi do mnie, pociągając noskiem. Swoje kroki
kieruję na górę, gdzie oprócz naszej sypialni znajduje się pokój dzieci. Zdejmuję
z półki pudełko klocków, dzięki czemu jesteśmy zajęci przez dłuższy czas budową
zamku. Dopiero, gdy chłopiec zaczyna ziewać, uświadamiam sobie, ile czasu
minęło. Przebieram go więc w piżamkę, po czym staram się utulić do snu. W tej
chwili uświadamiam sobie, że zbyt wiele czasu poświęcam córce, zaniedbując tym
samym Arka. To właśnie dlatego pozwalam mu zasnąć w swoich ramionach, kładąc
się razem z nim na kanapie, która stoi w pokoju dzieci. W jednym momencie mnie
również ogarnia senność. Czuję tylko, jak Arek oplata rączkami moją szyję, a
później obydwoje udajemy się do krainy Morfeusza.
***
/ Jagoda /
Impreza dawała nam się we znaki przez kilka kolejnych
dni. Szybko jednak musieliśmy wrócić do formy, ponieważ nasi trenerzy nie
powinni widzieć nas w takim stanie. Zwłaszcza, że mamy bardzo mało wolnego
czasu, a wszystko co dobre, szybko się kończy. Na całe szczęście mam również za
sobą dwa treningi, rozruch i siłownię. Wieczór postanawiam zatem wykorzystać na
lekturę książki, czego nie robiłam już od bardzo dawna. Kiedy jednak otwieram
książkę i zagłębiam się w jej pierwsze wersy, słyszę dzwonek do drzwi. Szlag by
to trafił! Pewnie Kubiak znowu nie zabrał ze sobą kluczy, a ja będę musiała
przykleić mu je do ręki. Niechętnie zwlekam się z łóżka, odkładając książkę
grzbietem do góry. Równie niechętnie pokonuję kolejne stopnie schodów, idąc do przedpokoju.
Zerkając przez wizjer, nie ukrywam swojego zdumienia. Spodziewałabym się tutaj
każdego, ale nie mamy!
- Cześć, kochanie – rodzicielka wita mnie natychmiast po
otworzeniu drzwi.
- Cześć – odpowiadam, będąc nadal w lekkim szoku.
Zaskoczenie nie jest
jednak tak duże, żebym przestała trzeźwo myśleć. Przesuwam się więc, wykonując
gest zaproszenia do środka. Moja mama z dużym uśmiechem na twarzy przekracza
próg naszego lokum. Rozgląda się z ciekawością, oceniając zapewne gust mój i
Michała. Odkąd wyjechałam z domu, jest tutaj pierwszy raz. Nic dziwnego, że z
ciekawością wchodzi do kolejnych pomieszczeń. Ja w tym czasie idę do kuchni,
żeby zaparzyć dla nas mocną, popołudniową kawę.
- Nic nie wspominałaś, że wpadniesz – mówię, kiedy
siedzimy już w salonie.
- Sama nawet nie planowałam, ale twój wujek uparł się,
żebym was wszystkich odwiedziła.
No tak. Wujek Michał ma
jak zawsze rewelacyjne pomysły, których nigdy ze mną nie konsultuje. Pomimo
naszych bardzo dobrych relacji wciąż traktuje mnie trochę jak dziecko. Nie
wiem, co chciał osiągnąć zaproszeniem tutaj mamy i pewnie nigdy się tego nie
dowiem. Na początku jestem na niego trochę zła, bo powinien przynajmniej mnie o
tym poinformować. Jednak rozmowa z mamą toczy się w bardzo dobrym kierunku, a
ja po dłuższym czasie odkrywam, jak bardzo mi jej ostatnio brakowało.
- Cieszę się, że przyjechałaś – mówię, nakładając na jej
talerz kolejny kawałek ciasta.
- Ja też, córeczko – mama uśmiecha się tak, jak zawsze to
robiła, gdy byłam mała – ja też.
Szybko zleciał mi ter rozdział, aż chciałoby się czytać i czytać. Z niecierpliwością czekam na rozwój akcji !
OdpowiedzUsuńW takim razie zapraszam częściej do czytania! :)
OdpowiedzUsuńFajny dlugi rozdzial,kolejny i następny bardzo ciekawy!!!Fajnie się o czytalo.
OdpowiedzUsuńJak zwykle czytam zalegle rozdzialy troszkę z opóźnieniem ale wiesz jak to jest z tym czasem wolnym.Ale za to mam wtedy więcej fajnej lektury na jeden dzień;D
OdpowiedzUsuńKubiak z Jaga niezle zabalowali a Lasko swietnie zajmuje się dziecmi.
OdpowiedzUsuńJuż zaraz czytam następny rozdzial i jestem ciekawa co tam ciekawego się wydarzyło...
OdpowiedzUsuńDziekuje Marzenko za wszystkie super rozdzialy!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie;D
Hej,interesujaca historia nawet.
OdpowiedzUsuńHej,interesujaca historia nawet fajnie się czytalo.
OdpowiedzUsuń