/ Jagoda /
Wrocław
w wigilijne przed południe wygląda naprawdę cudownie. Śnieg pruszący z nieba
dodaje ulicom blasku, a dźwięk kolęd dobiegających ze sklepów i straganów
przypomina o magii najbliższych dni. Wszędzie widać mnóstwo ludzi. Jedni
spieszą się z zakupami, a inni wybierają choinki, które dziś staną w ich
mieszkaniach. My również powinnyśmy szybko wracać do domu. Babcia zapewne czeka
na przyprawę, po którą nas wysłała. Nie sposób się jednak spieszyć, gdy na
ulicach jest tak cudownie. Nie mogę powstrzymać się przed tym, aby sięgnąć do
kieszeni kurtki po swojego smartfona. Wykonuję kilka zdjęć, żebym potem mogła
pochwalić się Michałowi.
- W
tym roku święta będą cudowne – mówię do Hani, która w milczeniu popycha przed
sobą wózek z córeczką.
-
Też tak uważam – blondynka odwzajemnia mój uśmiech – chociaż dla nas będą
szczególne.
-
Ja uważam, że co roku jest tak samo – oceniam po dłuższej chwili milczenia.
-
Kiedyś zmienisz zdanie na ten temat – młoda mama patrzy mi w oczy – dla mnie te
święta są szczególne, bo pierwsze z Michałem i naszą córką.
Jeśli w przyszłości zajdę w ciążę i urodzę dziecko
mojemu chłopakowi pewnie też będę tak mówić. Póki co dla mnie co roku jest
właściwie tak samo. Przed świętami razem z mamą jedziemy do dziadków, gdzie
pomagam w kuchni lub ubieram choinkę. Okazjonalnie wychodzę po coś do sklepu.
Ewentualnie dokupuję ostatnie prezenty dla moich najbliższych. Jednakże Hania
ma rację. Tegoroczna gwiazdka będzie zupełnie inna. Przede wszystkim dlatego,
że spędzimy ją w dużo większym gronie. Ja też po raz pierwszy zasiądę do stołu
ze swoim ukochanym. Poza tym coś czuję, że wujek kombinuje i ta wigilia będzie
miała punkt kulminacyjny. Na razie nie mówię o tym jednak Hani, bo jeśli się
mylę, to młoda mama będzie bardzo, ale to bardzo rozczarowana. A nie chcę
zepsuć jej świąt.
-
To chyba kupiłyśmy właściwą przyprawę – mówię po wyjściu z jednego z niewielkich
sklepików – babcia powinna być zadowolona.
-
No i świetnie – dziewczyna ponownie się do mnie uśmiecha – ale…
-
Coś się stało? – pytam zmartwiona jej wyrazem twarzy.
-
Nie, nic – Hania odpowiada zbyt szybko – zastanawiam się tylko, czy kupiłam wszystkie
prezenty.
-
Nie żartuj, że o czymś zapomniałaś – teraz to mój wyraz twarzy gwałtownie się
zmienia.
- Z
tego wszystkiego nie kupiłam prezentu dla Michała – no nie! Tego się po niej
nie spodziewałam.
Już mamy wracać do domu, gdy nagle zmieniam kierunek
i razem z Hanią oraz maluchami kierujemy się do najbliższej drogerii. Czasu na
zastanowienie się nie ma zbyt dużo, więc szybko kupujemy perfumy, które zostaną
wręczone wujkowi po dzisiejszej kolacji. Jeśli chodzi natomiast o Hanię, będę
musiała kopnąć ją w stosowne miejsce. Ja nie wiem, jak można zapomnieć o
ukochanym w taki dzień, jak ten. Gdyby sobie teraz nie przypomniała, Michał
byłby nieźle zawiedziony, a święta Bożego Narodzenia nie są czasem do
sprawiania przykrości drugiemu człowiekowi. Szczególnie takiemu, który ma
ogromne serce i nigdy nie odmawia pomocy.
-
Teraz mamy już chyba wszystko – w głosie młodej mamy można usłyszeć ulgę – i
powinnyśmy już wracać.
-
Co racja, to racja – zgadzam się z nią – jeszcze chwila, a usłyszymy, że przez
nas nie udało się przygotować jakiegoś ciasta czy innej pierdoły – a poza tym
dzieci za moment przemarzną – dodaję.
-
Ja też w tym roku chciałabym uniknąć lekarza – widać, że Hania walczy z
nieprzyjemnymi wspomnieniami.
Bardzo szybko udaje mi się jednak zmienić temat
rozmowy i dialog schodzi na temat potraw wigilijnych oraz prezentów. Jesteśmy
wyjątkowo ciekawe, co przygotowali dla nas nasi najbliżsi. Ja pewnie, jak co
roku, dostanę nowe ochraniacze czy rękawki. No a Hania? Trudno się domyślić.
Niemniej jednak będzie to naprawdę coś wyjątkowego.
-
Jesteśmy! – krzyczę, gdy tylko otwieramy drzwi domu.
-
No nareszcie – w holu wita nas Michał w fartuchu – już myślałem, że
produkujecie jedną pospolitą przyprawę!
***
/
Michał /
Korzystając z nieobecności Hani i
faktu, że zostawiła w domu telefon, postanawiam skontaktować się z jej
rodzicami, żeby zaprosić ich na święta. Dzień, kiedy poproszę Hanię o rękę
powinien być szczególny nie tylko dla nas, ale również dla naszych bliskich. To
właśnie dlatego nie mogę postąpić inaczej. Nie chcę, by jej rodzice czuli się
pominięci. Osobiście nie wyobrażam sobie, żeby miało ich tutaj zabraknąć. Poza
tym brak zaproszenia byłby z mojej strony niezłym chamstwem, a do tego również
nie chciałem dopuścić. Niemniej jednak rozmowa z mamą Hani przebiega tak, jak
powinna. Kobieta nie kryje swojego zdumienia, ale również zgadza się przyjechać
i towarzyszyć nam w tym bardzo ważnym momencie. Pani Grażyna obiecuje mi, że
wraz z mężem przyjadą tutaj najpóźniej za dwie godziny. Skoro tak szybko udaje
mi się osiągnąć zamierzony efekt, uważam, że nie ma sensu przedłużać rozmowy.
Kończę zatem, wrzucając telefon do kieszeni spodni. W samą porę, gdyż do pokoju
wchodzi Hania z Misią na rękach.
- Rozmawiałeś z kimś, kochanie? –
pyta, kładąc na łóżku naszą córeczkę.
- Tak – uważam, że nie ma sensu
ukrywać przed nią prawdy – zaprosiłem na święta twoich rodziców – mówię,
patrząc w jej oczy.
- To bardzo miłe z twojej strony –
wyraz jej twarzy jest bardzo zagadkowy – tylko pytanie, dlaczego mnie o to nie
zapytałeś?
- Chciałem zrobić ci niespodziankę –
mówię, podchodząc do małej – myślę, że zdecydowanie powinni się tutaj pojawić.
- Dobrze, już dobrze – Hania całuje
mnie w policzek – dziękuję, że o tym pomyślałeś.
Jak
widać, moja przyszła narzeczona nie potrafi się na mnie długo złościć. Zamiast
tego usypia nasze dzieci, po czym wspólnie udajemy się do kuchni, żeby pomóc
mamie w ostatnich przygotowaniach oraz nakrywaniu do stołu. Nie chcę, by
wszystko spadło na jej głowę, co spowoduje opóźnienie się kolacji. Skoro pojawią
się rodzice mojej ukochanej, to wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, do
czego przykładam bardzo dużą uwagę. Hania zresztą też. Co rusz młoda mama
dogląda gotujących się potraw lub sprawdza, czy pod choinką znajdują się
wszystkie prezenty. Gdy widzę, jak dziewczyna wsuwa pod drzewko jeszcze jedną
paczkę, dochodzę do wniosku, że ktoś o czymś zapomniał. Jednakże bardzo szybko
ilość upominków się zgadza, a Hania zajmuje się wyprasowaniem białego obrusu oraz
rozłożeniem go na wigilijnym stole.
- Michaś – nagle słyszę za swoimi
plecami głos mamy – możesz już nakrywać do stołu. Ja pójdę zajrzeć do dzieci –
no tak, trudno jest zabronić jej opieki nad naszymi maleństwami.
Po
raz kolejny bez słowa sprzeciwu wykonuję jej polecenie, w ciągu paru minut
stawiając na stole całe nakrycie i wszystkie potrawy. Zapach zupy grzybowej
rozchodzi się w całym domu. To powoduje, że domownicy zaczynają schodzić się do
salonu.
- Ani mi się waż podjadać! – mówię do
Kuby, z którym mijam się na schodach.
- No nie wiem, nie wiem… - młody
nawet dziś nie może darować sobie złośliwości.
Korzystając
z chwili wolnego biegnę na górę, aby się przebrać. W ciągu zaledwie paru sekund
wskakuję w przygotowany wcześniej garnitur, a w kieszeni marynarki umieszczam
pudełeczko z pierścionkiem. Nie mogę powstrzymać się od spojrzenia w lustro. „No,
Michale, lepiej nie mogłeś wyglądać” – mówię do siebie w myślach, kierując się
na dół.
***
/
Hania /
Na kilka minut przed rozpoczęciem
uroczystej kolacji w domu rodzinnym Michała zjawiają się mama z tatą. Chociaż na
początku nie byłam zachwycona pomysłem ukochanego, to bardzo się cieszę, że
zdecydowali się tutaj przyjechać. Tak dawno się z nimi nie widziałam, zwłaszcza
z tatą! Po wymianie uprzejmości wszyscy zostajemy zaproszeni do stołu. Zanim jednak
zajmiemy się degustacją, przepysznie wyglądających, potraw, tata Michała
każdemu z nas wręcza opłatek, zatem rozpoczynamy od składania sobie życzeń. Gdy
wszyscy ściskają się z ogromną serdecznością, ja czuję się nieco onieśmielona. Zupełnie
nie wiem, od kogo mam zacząć. Jednakże Michał wybawia mnie z opresji, stając
przede mną z opłatkiem w dłoni. Czego mi życzy? Wśród wymienionych rzeczy
znajduje się zdrowie, radość, satysfakcja zawodowa i spełnienie marzeń, co
przewija się również w życzeniach Jagody, Kuby, rodziców, a także pozostałych
obecnych. Zadziwiające jest dla mnie to, iż tato Michała do mnie nie podchodzi.
Mężczyzna unika mojego spojrzenia, co sprawia mi nie małą przykrość. Nie mam
jednak możliwości, aby dłużej się nad tym zastanowić, ponieważ po odmówieniu
modlitwy zasiadamy do stołu, częstując się przy tym naprawdę wspaniałymi
pysznościami.
- Kochanie, spróbuj makówek – mówiąc
to Michał podaje mi miseczkę ze świątecznym przysmakiem – sam je robiłem –
atakujący postanawia się pochwalić.
Ja
tym czasem nie potrafię mu odmówić, pomimo tego, że jestem już najedzona i lada
chwila przybędzie mi kilka zbędnych kilogramów. Nie chcę jednak sprawiać
Michałowi przykrości, dlatego się częstuję, z trudem konsumując nieznaczną
ilość. W chwilę później kończę posiłek, dzięki czemu możemy przystąpić do
uroczystego zakończenia wigilijnej wieczerzy. Już wszyscy mamy odejść od stołu,
a także zająć się rozpakowywaniem prezentów, gdy Michał daje zebranym znak, by
jeszcze przez chwilę pozostali na miejscach. W pokoju zapada cisza i nawet
Misia z Arkiem wydają się nieobecni. Nieco przerażona wpatruję się w
ukochanego, który sięga do kieszeni wewnątrz swojej marynarki i coś z niej
wyjmuje. Nim udaje mi się zorientować, siatkarz klęczy przede mną a w jego
dłoni błyszczy delikatny, złoty pierścionek.
- Droga Haniu – w jego głosie
słychać jakiś dziwny strach – czy zostaniesz moją żoną?
Nie
wierzę w to, co słyszę! Mój ukochany właśnie prosi mnie o rękę i nie mogę
wydusić z siebie ani jednego słowa. W salonie znów zapada kłopotliwe milczenie,
natomiast ja walczę ze łzami, które wzbierają w moich oczach. Michał tym czasem
wpatruje się we mnie z zapartym tchem, oczekując mojej odpowiedzi.
- Tak! – wykrzykuję w końcu –
oczywiście, że tak!
Po
tych słowach atakujący wsuwa na mój palec śliczny pierścionek, a już w chwilę
później składa na moich ustach długi, a także namiętny pocałunek. Zebrani wokół
nas biją gromkie brawa, a mnie niepokoi tylko jedna rzecz. Znowu jego tata
powstrzymuje się od aplauzu i jakichkolwiek komentarzy na temat sytuacji. Już mamy
zabrać się za odpakowanie prezentów, gdy najstarszy przedstawiciel rodziny
Łasko zabiera głos.
- Nie zgadzam się na to! – na raz
pomieszczenie wypełnia jego krzyk – dziewczyna ma zdjąć pierścionek i oddać go
mamie!
Z
każdym kolejnym słowem wzbiera we mnie strach. Oczy na nowo wypełnione są
łzami, a w pomieszczeniu panuje bardzo nieprzyjemna atmosfera. Rodzice wystraszeni
nie wiedzą, gdzie mają spojrzeć, natomiast mama Michała nerwowo zaczyna
wyłamywać sobie palce.
- Nie – głos mojego ukochanego jest
nie tylko spokojny, ale też stanowczy – kocham Hanię, a ty tato nie będziesz
układał naszego życia.
- Powtarzam, że nie zgadzam się na związek
z tą kobietą i wychowywanie jej dziecka! – każde kolejne słowo rani mnie coraz
bardziej.
- Nie powinno cię to interesować –
Michał nadal jest bardzo stanowczy – kocham Hanię i nie wyobrażam sobie bez
niej życia – dodaje siatkarz – ale, to twój wybór. Jeśli nie zmienisz swojego
zachowania, więcej mnie nie zobaczysz, swojej wnuczki również.
Jego
słowa są bardzo mocne, jednak Michałowi to wystarcza, aby zrobić odpowiednie
wrażenie na ojcu. Senior Łasko nie odzywa się ani jednym słowem, co nadal
powoduje napiętą atmosferę. Jednakże Michał obejmuje mnie swoimi mocnymi
ramionami, dzięki czemu czuję się bezpieczna i na nowo mogę cieszyć się z
prezentu, jaki dał mi dzisiejszego wieczoru.
- Nie martw się – mówi, wręczając mi
prezent – nie pozwolę, żeby ktoś rozbił nasz związek, możesz być tego pewna –
dodaje po chwili.
Tego
wieczoru nie potrzebuję do szczęścia niczego więcej. Wiem, że przy Michale wraz
z dziećmi będę bezpieczna. Wiem, że to mężczyzna, z którym chcę być do końca
swoich dni.
FUCK! Tak długo na to czekałam! Boże, nie wiem co napisać ._. Akcja z ojcem była niezła. Ciekawe czy w dniu ślubu coś wymyśli... a co jak ślubu nie będzie? :o
OdpowiedzUsuńPisz, pisz, skarbie! <3\
/Emma
Fajny kolejny i dlugi rozdzial.
OdpowiedzUsuńCiekawa akcja która z przyjemnoscia się czytalo.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci Marzenko,ze masz zdolności i super wene na pisanie takich historii.
OdpowiedzUsuńSuper lektura na wieczor.Ale się porobilo,co za zwrot wydarzen i jaka atmosfera,A senior Lasko bardzo bardzo bardzo uparty.
OdpowiedzUsuńJuż czytam następny rozdzial.
OdpowiedzUsuń